Turyści z Poznania chcieli 5 tys. PLN odszkodowania za fatalny stan… hotelowej łazienki
Wiadomo, że nie zawsze wybierając się na wakacje wszystko jest idealne, takie jak w folderach reklamowych. Jednak warto dwa razy zastanowić się, czy patrząc na skalę niedoróbek, faktycznie jest sens od razu iść do sądu. Tak zrobiło młode małżeństwo z Poznania, które wybrało się w podróż poślubną na jedną z greckich wysp. Po powrocie zaś domagali się wysokiego odszkodowania związanego z fatalnym stanem łazienki. O sprawie poinformował serwis tur-info.pl.
Biuro podróży otrzymało w tej sprawie reklamację. Co dokładnie było nie tak? Turyści narzekali m.in. na to, że bateria i odpływy w łazience były wytarte, a fugi ciemne. Do tego suszarka do włosów szybko się nagrzewała, a jeden z kantów wykonanych z płytek posiadał nieznaczny ubytek. Oprócz tego, w łazience zamiast prysznica znajdowała się wanna z zasłoną prysznicową wykonaną z ceraty. Wśród zarzutów było też to, że deska sedesowa w pokoju, w którym nowożeńcy pozostawali przez pierwszą noc, była wykonana… z plastiku. Poza tym, młoda para zobaczyła karalucha.
Turyści chcieli w sumie 5 tys. PLN odszkodowania, z czego połowa miała dotyczyć pokrycia różnicy w cenie hotelu o niższym standardzie od reklamowanego, a drugą połowę miało stanowić pokrycie strat moralnych. Sprawa ostatecznie trafiła do sądu w Poznaniu, który oddalił pozew małżeństwa.
Sąd uznał na przykład, że przetarte baterie łazienkowe czy ciemne fugi są związane z normalnym zużyciem materiału, wynikającym m.in. z wieku hotelu. Sąd oddalił też inne skargi ze strony turystów, dotyczące m.in. braku należytej opieki ze strony rezydenta czy występowania karaluchów.
Według sądu, „klient powinien niezwłocznie zawiadomić o wadliwym wykonywaniu umowy pilota rezydenta”.
Bezdyskusyjnie powód wskazując, że istniejące wady stanowiły zagrożenie dla zdrowia żony powoda i nienarodzonego dziecka miał przez kilka dni akceptować taki groźny stan rzeczy i zawiadomić o wadach dopiero na krótko przed wyjazdem. Taka sytuacja sprawia, że zarzuty powoda brzmią mało wiarygodnie i nieprzekonujące są również tłumaczenia o kłopotach w kontakcie z rezydentem. Tak pasywna postawa powoda i wyczekiwania niemalże do końca pobytu narusza zasadę współdziałania z drugą stroną umowy w jej prawidłowym wykonaniu – odpowiednio wcześnie zgłoszone zarzuty pozwalają z jednej strony na interwencję organizatora wycieczki w celu usunięcia ewentualnych uchybień, a z drugiej strony umożliwiają potwierdzenie wiarygodności zarzutów uczestników imprezy– uznał sąd.
W wyniku procesu turyści zmuszeni są pokryć jego koszty – w sumie wyniosły one 1684 PLN. I takim oto sposobem, wymarzone wczasy stały się znacząco droższe.