Najdroższy podróżniczy kraj w Europie wprowadzi nowy podatek dla turystów. Może zaboleć!
Piękne krajobrazy, niezwykle tanie bilety lotnicze i… niezwykle drogie życie na miejscu – tych kilku rzeczy możemy się spodziewać, odwiedzając turystycznie Norwegię. I nic dziwnego, bo kraina fiordów uchodzi za najdroższy kraj w Europie. A już wkrótce może stać się jeszcze droższą opcją, bo miejscowe władze rozważają wprowadzenie podatku turystycznego. Dlaczego teraz?
Marsa Alam od 2577 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Monastir od 2728 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Zielona Góra)
Korfu od 2564 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Według oficjalnych danych, w tym roku Norwegię odwiedziło ok. 10 mln zagranicznych turystów. Dużo, ale w porównaniu np. do Wenecji, nie jest to jakaś szczególnie szokująca liczba. Norwegowie przekonują jednak, że taka opłata jest konieczna, głównie w celu utrzymania infrastruktury turystycznej. Konieczne jest także większe wspieranie małych miejscowości i społeczności, bo jak przekonują miejscowe władze – właśnie w takich miejscach większość turystów spędza czas podczas pobytu w Norwegii.
Kształt nowego podatku będzie się dopiero decydował – rządząca koalicja ustaliła przy okazji planowania przyszłorocznego budżetu, że podatek miałby wejść w życie od 2024 roku. Prace już się zaczęły.
– Musimy dokładnie sprawdzić, w jaki sposób można wprowadzić taki podatek, tak z praktycznego jak i legalnego punktu widzenia. Ale główna idea, jaka nam przyświeca, jest taka, że małe lokalne społeczności powinny dostawać więcej z wizyt turystów – mówi Lars Vangen, sekretarz stanu w norweskim ministerstwie finansów.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada obecnie, że wielkość podatku będzie uzależniona od liczby noclegów, a więc będzie to dodatkowa opłata doliczana do rachunku wystawionego przez hotelarzy. Ale pojawiają się też pomysły, by nowym podatkiem objąć też turystyczne pamiątki oraz szereg turystycznych usług.

Lofoty chcą wprowadzić dodatkową opłatę
Dyskusja na temat podatków turystycznych jest szczególnie żywa w niektórych regionach Norwegii. Na przykład na Lofotach, gdzie mieszka tylko 25 tysięcy ludzi dosłownie „zalewanych” przez tłumy turystów. Miejscowe władze już od dawna domagają się więc wprowadzenie systemu opłat dla turystów, które zrównoważą wysiłki podejmowane przez miejscowych, by utrzymać te miejsca we względnie dobrym stanie. Chodzi tu m.in. o utrzymanie turystycznych ścieżek czy gospodarkę odpadami. Ogromnym problemem jest też brak miejsc parkingowych, bo nieświadomi niczego turyści bardzo często zostawiają swoje auta w nieodpowiednich miejscach, powodując problemy dla miejscowych.
Władze Lofotów chciałyby więc stać się pilotażowym regionem, gdzie pobór opłat turystycznych mógłby być realizowany jako pierwszy. Mają nawet swoje pomysły na sposoby jej wprowadzenia: ma to być skanowanie tablic rejestracyjnych wjeżdżających tu aut i wysyłanie potem rachunku do zapłacenia. Oraz alternatywnie dopłata za transport publicznych dla turystów, którzy nie poruszają się autem. Za wprowadzeniem podatku turystycznego mocno opowiada się też Tromso.
Innym ważnym tematem dotyczącym norweskiej turystyki jest kwestia ograniczenia nadmiaru liczby turystów w niektórych miejscach. Tu też ton dyskusji nadają Lofoty.
– Nikt nie ma ochoty nakładać większych ograniczeń do prawa publicznego, ale w niektórych miejscach, gdzie jest czasami bardzo duża presja, trzeba mówić o regulacjach – mówi Linę Renatę Samuelsen z Destination Lofoten.
O wprowadzeniu ograniczeń myśli się też choćby w kontekście słynnej „ambony”, czyli Preikestolen.
– Jeśli na skałę przychodzi 5 czy 6 tysięcy osób, to całkiem nieźle sobie z tym radzimy.Ale przy 40-50 procentowym wzroście w porównaniu z 2019 rokiem, odwiedzi ją pół miliona osób rocznie – mówi Helge Kjellevold, prezes Fundacji Preikestolen, cytowany przez portal MojaNorwegia.pl
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?