Lot 40-letnim staruszkiem, dziwny Boeing, przelot nad Grenlandią. Tymi nietypowymi liniami musicie polecieć!
W dobie unifikacji wszystkiego (także w branży lotniczej) mamy wrażenie, że wszystko wygląda tak samo. Wnętrze portów lotniczych zlewa się nam w jedną całość, a duża część samolotów wygląda jak bracia syjamscy. Bez zaglądania na język, w którym są prezentowane komunikaty na tablicach informacyjnych, możemy stracić orientację: to jeszcze lotnisko w Amsterdamie, Londynie czy może już w Paryżu?
Podobnie wygląda sytuacja z samolotami. Te same konstrukcje, które są na wyposażeniu wielu linii lotniczych powodują, że poszczególne modele różnią się między sobą detalami: kolorem podświetlenia, inną poduszką na zagłówku, gazetką pokładową. A może spróbujmy przyjrzeć się samolotom i liniom lotniczym, które „nieco” odbiegają od normy?
Michael Jackson i turbulencje w pakiecie
Kojarzycie linię Volotea? To hiszpański niskokosztowy przewoźnik, który operuje głównie na terenie Hiszpanii, Francji, Włoch i Grecji. Ale nie tylko – samoloty tej linii lotniczej możemy spotkać także w Wiedniu czy Pradze. Co jest nietypowego, odróżniającego podróż na pokładzie Volotei od innych niskokosztowych linii, takich jak Ryanair, Wizz Air czy easyJet? Odpowiedź jest prosta: Boeing 717-200.
To samolot, który wyróżnia się na tle innych maszyn. Miałem okazję lecieć tą maszyną na trasie z Lille do Figari Sud-Corse na Korsyce. Jak się leci? Inaczej niż chociażby w Ryanair (który ma flotę Boeingów 737-800). Odmienny jest rozkład foteli w środku – zamiast klasycznego i znanego z innych samolotów układu 3+3, w Boeingach 717 latających w barwach Volotei stosowany jest układ 3+2. W kabinie jest głośno, samolot jest bardziej podatny na turbulencje: patrząc na to z punktu widzenia zwykłego podróżnego, „trzęsło” naprawdę solidnie.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Nie zapomnę lądowania na południu Korsyki – samolotem rzucało bardzo mocno, czuliśmy się jak na karuzeli, a w końcowej części podejścia do lądowania z głośników niespodziewanie zaczęła… głośno grać muzyka. I tak ostatnie sekundy przed lądowaniem upłynęły mi na trzymaniu się oparcia fotela i słuchaniu, jak Michael Jackson głośno śpiewa „Billie Jean”. Interesujące doświadczenie.
Nie znajdziecie zbyt wielu innych możliwości, aby odbyć podróż tym typem samolotu – w 2012 roku oprócz Volotei miały go swojej flocie tylko Turkmenistan Airlines, Blue1, QantasLink, Hawaiian Airlines i Southwest Airlines (ówcześnie w barwach AirTran Airways).
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Wesołe jest życie staruszka
Ukraina to państwo, który w wielu z naszych czytelników wzbudza rozmaite emocje: od miłośni do niechęci. Nie da się jednak ukryć, że dla miłośnika lotnictwa to interesujący kraj.
Skończmy zatem z nudą, low-costami i Boeingiem 737 lub Airbusem A320. Przelećmy się rejsowym samolotem, który ma… ponad 40 lat. Zapraszam w podróż do przeszłości, która jest teraźniejszością.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
An-24. Samolot, który jest starszy od większości naszych czytelników. Jaka linia lotnicza wykonuje regularne loty takim zabytkiem? To Motor-Sicz – ukraiński przewoźnik, mający swoją główną siedzibę w Zaporożu.
Fly4free.pl (i nasze forum dyskusyjne) gromadzi wokół siebie pasjonatów latania. Gdy tylko padł więc pomysł, aby udać się na Ukrainę w celu „oblotu” któregoś z ANtków – od razu udało się znaleźć chętnych na taki nietypowy wypad. Miałem okazję brać w nim udział – pierwotnym celem był lot An-140… ale na lotnisku w Kijowie czekał na nas jego starszy brat. Znacznie starszy.
An-24 nie ma dużego zasięgu – ok. 1500 km. Ale jego niezawodność oraz możliwość lądowania na lotniskach, które nie mają perfekcyjnej nawierzchni spowodowała, iż w latach 70-tych i 80-tych był na wyposażeniu wielu linii lotniczych. Nasz rodzimy PLL LOT operował na nich do 1991 roku.
Jak się leciało tym samolotem? Było głośno. Nawet bardzo. Nie da się ukryć: przez te ponad 40 lat sposoby wyciszenia kabiny samolotu (oraz konstrukcja silników) poszły mocno do przodu. Nietypowe i „oldskulowe” jest wszystko. Deska, będąca stolikiem do rozłożenia dla pasażerów podróżujących z samego przodu. Fotele, w których dosłownie się zapadamy. Luk bagażowy, obok którego musimy przejść, wchodząc do kabiny. A nawet toaleta, która jest, hmm, specyficzna.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Co ciekawe, ceny na połączenie nie są aż tak niskie, jak można się było spodziewać. Bilet z Kijowa do Lwowa kosztował blisko 100 PLN. Dla części z nas to był długi, lotniczy dzień. Rozpoczął się o 6:00 na lotnisku w Katowicach, skończył o 23:50 na lotnisku w Krakowie – a po drodze był Kijów, Lwów, Wrocław i Warszawa 😉
Na jakich trasach operuje Motor Sicz? Tylko na krajowych, po Ukrainie (wyjątkiem jest połączenie do Mińska) – wątpię, aby maszyny tego przewoźnika były kiedykolwiek wpuszczone na unijne niebo. Zatem możemy się przelecieć antycznym ANtkiem na przykład z Kijowa do Lwowa lub do Zaporoża. Emocje gwarantowane!
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Najkrótsze połączenie świata?
No dobrze, uciekamy z pokładu ukraińskiego staruszka, pędząc do Szkocji. Po co? Aby przelecieć się rejsowym samolotem (połączenie cieszy się sporą popularnością, niedawno świętowano obecność na pokładzie lecącego na tej trasie milionowego pasażera), operującym na najkrótszej regularnej trasie lotniczej na świecie.
Przelot między szkockimi wyspami Westray i Papa Westray, należącymi do archipelagu Orkadów, jest bardzo nietypowy. Długość trasy? 2,7 km! Czas przelotu? 2 minuty! Przy sprzyjających warunkach atmosferycznych, lot trwa zaledwie… 47 sekund.
Razem z częścią naszych czytelników poważnie zastanawiamy się nad tym, aby zrobić sobie wycieczkę do Szkocji – której jedną z atrakcji byłby właśnie przelot na tej trasie. Jest tylko mały problem: najczęściej lata tam samolot mieszczący… 8 osób.
Fot. me677 / wikipedia
Jak to robią Eskimosi?
Wprawdzie obiecywałem, że nie będziemy zapuszczać się na drugi koniec świata… ale możemy zrobić mały wyjątek, nieprawdaż? Zastanawialiście się, jak się przemieszczają mieszkańcy Grenlandii? Sanie, które ciągną psy husky, łodzie, narty?
Tak, obiegowe opinie po części są prawdą. Ale między głównymi ośrodkami (w większości trudno je nazwać miastami) na Grenlandii lata regularna linia lotnicza, Air Greenland.
Miałem okazję kilka miesięcy temu odbyć taki lot na trasie krajowej, między Ilulissat i Kangerlussuaq. Przewoźnik dysponuje 7 maszynami De Havilland DHC-8, a nawet… Airbusem A330-200, który wykorzystywany jest m.in. na bezpośredniej trasie do Danii.
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Jak się lata po Grenlandii? Pięknie. Zachwycająca swą surowością przyroda powoduje, że od momentu startu do momentu lądowania nie odrywa się wzroku od widoków, które możemy podziwiać z okien samolotu.
Air Greenland posiada swoją stronę internetową, ciekawostką jest to, że ceny biletów na połączenia krajowe są praktycznie stałe – raczej nie występują okazje cenowe, promocje, błędy taryfowe.
Czy jest to tania przyjemność? To zależy od definicji słowa „tanio”. Bilet na połączenie, które trwa ok. 30 min – 1 h, kosztuje od 400 do 900 PLN. Mówimy tu o najpopularniejszych punktach Grenlandii: Nuuk, Sisimiut, Kangerlussuaq i Ilulissat. Wyprawa samolotem na północ Grenlandii to już zupełnie inna bajka cenowa…
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl
Połączenie, którego… nie ma
Jak już jesteśmy przy nietypowych połączeniach, spójrzmy na trasę: Bangkok – Manchester. Drogę ze stolicy Tajlandii do miasta, w którym swoje mecze rozgrywa zespół „Czerwonych Diabłów” rokrocznie przemierza wielu pasażerów. Nie ma żartów, tylko w 2015 roku sprzedano ponad 130 tys. biletów lotniczych.
Co ciekawego jest w tej trasie? Cóż, jej wyjątkowość tkwi w tym, że… nie ma połączenia bezpośredniego między Bangkokiem i Manchesterem. Każdy ze sprzedanych biletów nie jest „direct”, tylko z przesiadką w jednym z dużych lotnisk-hubów.
Dlaczego nie ma bezpośredniego połączenia na tak obleganym kierunku? Cóż, to pytanie do zarządców poszczególnych linii lotniczych.
Fot. viewfinder, shutterstock
Oni wciąż latają? I to jak!
A może macie ochotę na przelot jednym z samolotów najstarszej linii lotniczej na świecie, która wciąż przewozi pasażerów? Zamykacie oczy… i wyobrażacie sobie archaiczny samolot, nie przystający do obecnych standardów, zapewne w jakimś odległym kraju gdzieś w Azji?
Cóż, możecie się zdziwić. Bo może to być lot na pokładzie ultranowoczesnej, szerokokadłubowej maszyny.
Holenderskie linie lotnicze KLM, wchodzące w skład holdingu Air France-KLM są najstarszą linią lotniczą na świecie, założoną i latającą nieprzerwanie od 1919 roku. Nie widać, aby chcieli zaprzestać swojej działalności: zatrudniają ponad 33 tys. pracowników, posiadają ponad 170 samolotów… i latają także na trasach do Polski, łącząc Amsterdam z Warszawą, Krakowem i Gdańskiem.
Cechą charakterystyczną, wyróżniającą samoloty KLM, jest ich malowanie – piękny odcień niebieskiego ma nawet swoją oficjalną nazwę: KLM Blue.
Fot. hans engbers, shutterstock
Lotniczy świat
A Wy, drodzy czytelnicy? Jakimi najdziwniejszymi (najciekawszymi) liniami lotniczymi i samolotami mieliście okazję podróżować? Podzielicie się swoimi odpowiedziami w komentarzach?