Niektórzy ją kochają, inni nienawidzą, większość regularnie używa. Wy też nie wyobrażacie sobie bez niej podróży samolotem?

Idea! Kółka! Patent!

Okazuje się, że dobre idee często przychodzą niespodziewanie. Mamy rok 1970, a 45-letni Bernard D. Sadow wraca właśnie do USA z wakacji, które wraz z żoną i dziećmi spędził na Arubie. Dźwiga dwie ciężkie walizki, a w pobliżu lotniska w Puerto Rico nie ma żadnego bagażowego. Nagle zauważa człowieka, który przesuwa bagaż na specjalnej maszynie z kółkami, nie wkładając w to zbyt dużego wysiłku. Reakcja pana Bernarda?

– To jest to, czego potrzebujmy. Doprawić na stałe kółka do bagażu!

Po powrocie do domu Bernard konstruuje prototyp walizki z doczepionymi 4 kółkami, paskiem do jej ciągnięcia – i próbuje zainteresować swoim pomysłem różne domy towarowe i sieci sklepów w Nowym Jorku. Ponieważ jest jednym z właścicieli firmy U.S. Luggage, produkującej m.in. płaszcze i walizki, wydawałoby się, że nie będzie żadnych problemów. A jednak. Reakcja? Śmiech! „Jesteś szalony, nikt nie będzie ciągnąć bagażu na kółkach” – taką odpowiedź uzyskał w wielu miejscach. I trwało to kilkanaście miesięcy.

Niektóre z argumentów były z dzisiejszego punktu widzenia dosyć... hmmm... śmieszne:

– Czy wyobraża sobie Pan, że mężczyźni będą woleli ciągnąć walizkę, zamiast po męsku ją trzymać w ręce?!

Pan Sadow jednak się nie poddał, złożył wniosek o ochronę patentową swojego pomysłu (uzyskał go w 1972, ale już wcześniej część sklepów zaczęła sprzedawać walizki z kółkami, które wymyślił). I machina ruszyła...

Fot. betafactory.com