Nie spać, zwiedzać! Turcja chce zmienić profil przyjeżdżających tu turystów. Bo plażowicze za mało wydają
Turcja powoli podnosi się po stratach zadanych przez pandemię koronawirusa, gdy liczba turystów drastycznie spadła. Dość pozytywny był już miniony rok, gdy kraj ten odwiedziło 24,7 mln zagranicznych gości. W tym roku wynik ten ma być prawie podwojony – do poziomu 45 mln turystów, jednak trudno powiedzieć, czy te ambitne plany uda się zrealizować.
Głównie z powodu wojny na Ukrainie, która sprawiła, że turyści z tego kraju nie zawitają w tym roku do Turcji na wakacje. Podobnie może być z Rosjanami, którzy od lat są najliczniejszą narodowością urlopującą w tym kraju – Turcja co prawda czeka na nich z otwartymi ramionami, ale trudno powiedzieć, jak wielu Rosjan zdecyduje się na urlop w tym kraju.
Sharm El Sheikh od 2403 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Bydgoszcz)
Side od 1970 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Kemer od 2187 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Rzeszów)
Mimo to Turcja planuje mocno rozwijać sektor turystyczny w najbliższych latach. Dość pozytywne dane widać już na początku roku – w okresie od stycznia do końca marca Turcję odwiedziło 4,9 mln zagranicznych turystów – ponad 2,5 razy więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. To jednak wciąż nieco mniej niż wynik z I kwartału 2019 roku, gdy Turcję odwiedziło 5,44 mln zagranicznych gości.
Jednak dla tureckich władz równie ważne jak liczba gości jest też to, ile pieniędzy zostawiają. W związku z tym kraj ten planuje zmiany w swojej strategii turystycznej. Jak czytamy w „Rzeczpospolitej”, która powołuje się na branżowy serwis Turizmgunlugu, Turcja planuje mocniej zachęcać do przyjazdu turystów zainteresowanych zwiedzaniem, a nie tylko plażowaniem. Powód? Według tureckich władz turyści zainteresowani zabytkami i kulturą wydają więcej niż plażowicze.
Tymczasem w przypadku Turcji te proporcje są zaburzone – minister turystyki Turcji Nuri Ersoy powiedział, że w przypadku Turcji tylko około 20 procent zagranicznych turystów przyjeżdża głównie dla zwiedzania, podczas gdy w innych krajach ten współczynnik wynosi nawet 40 procent.
Aby to zmienić, Turcja chce mocniej zachęcać turystów do odwiedzania dużych miast, a także promować swoje zabytki, m.in. stacje archeologiczne. Większy nacisk ma być też położony na promocję Stambułu, choć akurat w przypadku największego tureckiego miasta liczba turystów zaczyna powracać do poziomów z 2019 roku.
Inne kraje też szukają majętnych turystów
Turcja nie jest jedynym krajem, który chce przyciągnąć do siebie turystów wydających jak największe kwoty, choć do tej pory ten trend był najsilniejszy w Azji Południowo-Wschodniej. O konieczności przejęcia turystów typu „premium” już kilka razy mówiły władze Tajlandii. W ubiegłym roku spore kontrowersje wywołały też władze Indonezji, które zapowiedziały, że Bali przestanie być rajem dla backpackerów, czyli budżetowych turystów z plecakami.
– Będziemy filtrować i wybierać turystów, którzy do nas przyjadą. Nie chcemy, żeby backpackerzy tu przyjeżdżali. Chcemy, aby Bali pozostało miejscem, gdzie przyjeżdżają tylko jakościowi turyści – powiedział Luhut Pandjaitan, minister gospodarki morskiej i inwestycji Indonezji.
I choć indonezyjskie władze nie wprowadziły systemu „filtrowania” turystów, to problem wciąż jest, a potrzeba pozyskiwania majętnych turystów – wszechobecna.
Tym bardziej, że uziemieni w domach są najbardziej skorzy do wydawania pieniędzy turyści, czyli Chińczycy. O ich wyjazdowych skłonnościach konsumpcyjnych pisaliśmy już na naszych łamach kilka lat temu na przykładzie Finlandii, która dzięki linii Finnair stała się dla Chińczyków popularnym hubem przesiadkowym w Europie. Kilka lat temu Finowie obliczyli, że o ile przeciętny zagraniczny turysta wydawał w Finlandii ok. 298 EUR, to statystyczny Chińczyk – aż 896 EUR, czyli trzy razy więcej.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?