Najpierw wybuchające telefony, teraz eksplodujące słuchawki? Co z tą elektroniką w samolocie?
Może to przypadek, a może zwiastun kolejnego odcinka serialu pod tytułem: „Przygody z elektroniką na pokładach samolotów”. Jedna z pasażerek samolotu, który leciał do Australii ze stolicy Chin, miała mnóstwo szczęścia. Jak zapewne wielu z nas, podczas długiej podróży samolotem założyła na głowę słuchawki… i zasnęła. W pewnym momencie przebudziła się, czując pieczenie w okolicach głowy i szyi. Odruchowo ściągnęła słuchawki z głowy. I to był dobry odruch…
…ponieważ po kilku sekundach bateria która zasilała sprzęt, po prostu wybuchła. Jak pisze Gazeta Wyborcza, kobieta próbowała ugasić pożar, przydeptując palące się słuchawki. Wyglądało to dosyć poważnie, bowiem pod wpływem wysokiej temperatury bateria i słuchawki przypaliły wykładzinę i przywarły do podłogi samolotu. Na pomoc ruszył jej personel pokładowy, sytuacja wyglądała groźnie. Na szczęście nie doszło do rozprzestrzenienia się ognia. Pomimo szybkiej interwencji załogi, swąd dymu dokuczał pasażerom do końca lotu – skarżyli się na kaszel i bóle głowy.
Fot. twitter.com/Airport Webcams
Jak podaje CNN, kobieta nie wymagała hospitalizacji – skończyło się na poparzonej ręce oraz przypalonych włosach i brwiach.
Co było przyczyną wypadku? Według Australijskiego Biura Bezpieczeństwa Transportu, wszystkiemu winne były… baterie urządzenia. Nie wiadomo, jaka firma wyprodukowała słuchawki i baterie.
Miejmy nadzieję, że to tylko pojedynczy przypadek. Ale przyznam się, że od tego momentu uważniej będę oglądać wszystkie urządzenia elektroniczne i baterie, które zabieram ze sobą na pokład samolotów.