Życie dopisało ciekawy scenariusz do mojego ostatniego artykułu, w którym prezentowałem wam listę zawodów, umożliwiających podróżowanie i jednocześnie zarabianie pieniędzy (jeżeli jeszcze go nie przeczytaliście, możecie nadrobić zaległości).
W ciągu ostatnich kilku dni, podczas mojej podróży napotkałem szereg osób, w sposób praktyczny realizujących swoją pasję podróżniczą: przemieszczających się po świecie, zwiedzających… a zarazem uzupełniających swoje zasoby finansowe, bądź pracujących w podróży.
– To naprawdę nie jest aż takie niewykonalne, jak na pierwszy rzut oka może się wydawać – śmieje się Hans, ustawiając swój sprzęt do przygotowania kolejnej zdjęciowej panoramy Kaukazu.
Johannes ( „– mów mi Hans”) to młody Austriak. Dużo podróżuje. I dzięki podróżom zarabia. W jaki sposób? I jakie inne zawody dają gwarancję przemieszczania się po świecie w ramach pracy?
Jestem w resorcie Hatsvali, właśnie wjechałem wyciągiem na górę Zuruldi, aby obejrzeć zapierającą dech w piersiach panoramę Kaukazu, mając przed oczami Tetnuldi i Ushbę. Rozmawiam z Hansem, który w swoich rękach i w plecaku dźwiga sprzęt fotograficzny wart zapewne tyle, co kilka biletów lotniczych umożliwiających odbycie podróży dookoła świata. Hans ma 28 lat – i żyje z robienia zdjęć. Co ciekawe, „przebranżowił się” dopiero kilka lat temu.
– Zawsze lubiłem robić zdjęcia. Ale traktowałem to jako hobby, rozrywkę po pracy, bo po ukończeniu studiów zatrudniłem się w biurze rachunkowym, zgodnie ze swoim wykształceniem – mówi Hans. – Ale człowieku, ta praca mnie totalnie odmóżdżała. Wydawało mi się, że to moja droga życiowa... a po dwóch latach szczerze znienawidziłem cyferki, tabelki, Excela.
Wysyłałem swoje zdjęcia na różne konkursy fotograficzne – i wyobraź sobie, że moja fotografia z Maroka wygrała jeden z nich! To był moment, w którym postanowiłem zaryzykować. Rzuciłem pracę, dokupiłem sprzęt foto i postanowiłem spróbować żyć z robienia zdjęć. Początki były, eech, trudne. Pierwsze kilka miesięcy to przejadanie oszczędności. Zastanawiałem się, czy aby na pewno to był dobry pomysł. Ale potem zaczęło się to powoli zmieniać – opowiada Hans.
Teraz sprzedaję swoje zdjęcia na kilku portalach-stockach, regularnie kupuje ode mnie fotoreportaże jedna z gazet o tematyce turystycznej, jeżdżę w coraz ciekawsze miejsca, szukając tematów i lokalizacji do kolejnych materiałów. Oczywiście, to nie jest takie różowe i wspaniałe. Jeśli nie masz ugruntowanej pozycji, ciężko jest się przebić i na tym zarabiać. Nie mam jeszcze rodziny, nie mam całkowitej stabilności finansowej, czasami jest niewygodnie, przeklinam pogodę, miejsca, warunki. Ale wiesz co, Paweł? Nie zamieniłbym tego na powrót do biura. Nigdy. Czasami zamykam oczy i widzę pod powiekami te wszystkie cudowne miejsca, w których byłem.
... spędziliśmy z Hansem dwie godziny, po prostu patrząc się na góry. On krzątał się przy swoim sprzęcie i robił kolejne zdjęcia, ja swoim amatorskim aparatem robiłem swoje. Ale jedna rzecz nas łączyła: radość, że jesteśmy w tym miejscu.
Hans obiecał, że będzie zaglądał na Fly4free.pl, używając translatora ;-)
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl