Oni naprawdę o to pytają? Najdziwniejsze rzeczy, które możesz usłyszeć podczas przekraczania granicy
Tu nie ma tematów tabu. Ludzkie części, końskie zaloty, odradzanie podróży, czyli z czym można zetknąć się na granicy – na przykładach własnych i naszych czytelników.
Wydawać by się mogło, że to tylko formalność. Kontrola dokumentów, sprawdzenie bagażu – i witamy w innym kraju. Szczególnie w przypadku Unii Europejskiej, gdzie przemieszczanie się między poszczególnymi państwami jest (z reguły) bezproblemowe. Ale nie wszędzie jest tak różowo. Są granice, gdzie możecie być zaskoczeni nietypowym pytaniem, możecie być podrywani, możecie stać się obiektem żartów.
Podróżując po świecie i często przekraczając najrozmaitsze granice, co chwilę napotykam na sytuacje, które czasami bawią i śmieszą… ale nie zawsze są powodem do rozrywki. Zapraszam w podróż po przejściach granicznych i dziwnych zdarzeniach 🙂
PoprzednieObraz 1 z 10Następne
Arktyka i rowery
To słowa, które usłyszałem sześć dni temu podczas kontroli granicznej na przejściu w Storskog. Tytułem wyjaśnienia: Arktyka, granica Norwegii i Rosji, noc polarna, grubo poniżej minus 20 stopni... i zaspy śniegu na metr. O co chodzi?!
To właśnie tutaj rok temu działy się bardzo dziwne rzeczy. Przejście jest położone niemal na końcu świata, ponad 2500 kilometrów na północ od Oslo, kilkanaście kilometrów od wiecznie mroźnego i zaśnieżonego Kirkenes, w którym mieszka niecałe pięć tysięcy osób. Trudno o bardziej niesprzyjające warunki, szczególnie do jazdy rowerem. Ale dla imigrantów z Syrii to był pomysł na dostanie się do Europy. Jak? Znaleźli lukę w prawie.
Przylatywali do Rosji, stamtąd dostawali się na Daleką Północ w pobliże tego przejścia granicznego (a nie jest to łatwe, sprawdźcie sami na mapie, o jakich terenach piszę) – a ponieważ jest ono zamknięte dla ruchu pieszego... przekraczali je na rowerach, które zakupili po rosyjskiej stronie. A tuż po przekroczeniu granicy, porzucali rowery. Z furtki w przepisach skorzystało blisko 200 Syryjczyków.
Co odpowiedziałem funkcjonariuszowi na granicy – i jak sobie poradziłem? Uwaga była rzucona raczej w żartobliwym tonie. Nie, nie kupiłem roweru – cofnąłem się z granicy, złapałem po norweskiej stronie stopa... i razem z poznanym Norwegiem przejechałem przez granicę do Rosji. Podobno w tym kierunku jest łatwiej :-)
Fot. Collage / Paweł Kunz, Fly4free / Thomas Nilsen, reutnews
– A gdzie rower? Pieszo nie można, może rower masz?
To słowa, które usłyszałem sześć dni temu podczas kontroli granicznej na przejściu w Storskog. Tytułem wyjaśnienia: Arktyka, granica Norwegii i Rosji, noc polarna, grubo poniżej minus 20 stopni... i zaspy śniegu na metr. O co chodzi?!
To właśnie tutaj rok temu działy się bardzo dziwne rzeczy. Przejście jest położone niemal na końcu świata, ponad 2500 kilometrów na północ od Oslo, kilkanaście kilometrów od wiecznie mroźnego i zaśnieżonego Kirkenes, w którym mieszka niecałe pięć tysięcy osób. Trudno o bardziej niesprzyjające warunki, szczególnie do jazdy rowerem. Ale dla imigrantów z Syrii to był pomysł na dostanie się do Europy. Jak? Znaleźli lukę w prawie.
Przylatywali do Rosji, stamtąd dostawali się na Daleką Północ w pobliże tego przejścia granicznego (a nie jest to łatwe, sprawdźcie sami na mapie, o jakich terenach piszę) – a ponieważ jest ono zamknięte dla ruchu pieszego... przekraczali je na rowerach, które zakupili po rosyjskiej stronie. A tuż po przekroczeniu granicy, porzucali rowery. Z furtki w przepisach skorzystało blisko 200 Syryjczyków.
Co odpowiedziałem funkcjonariuszowi na granicy – i jak sobie poradziłem? Uwaga była rzucona raczej w żartobliwym tonie. Nie, nie kupiłem roweru – cofnąłem się z granicy, złapałem po norweskiej stronie stopa... i razem z poznanym Norwegiem przejechałem przez granicę do Rosji. Podobno w tym kierunku jest łatwiej :-)
Fot. Collage / Paweł Kunz, Fly4free / Thomas Nilsen, reutnews
PoprzednieObraz 1 z 10Następne