Tacos za 122 tys. zł i 350 biletów do zamku „na już”. Oto najbardziej odjechane zamówienia hotelowych gości
Klient nasz pan – mówi stare, choć nie zawsze sensowne powiedzenie. Klient płaci i wymaga – twierdzi inne. Generalnie – dla klienta wszystko, zawsze i wszędzie. Przynajmniej w teorii. A gdy klient zmienia się w gościa, a usługa w „doświadczenie”, które ma się stać miłym wspomnieniem, obsługa najbardziej luksusowych obiektów jest gotowa stanąć na rzęsach, by gość był zadowolony. Zwłaszcza, gdy ten ma naprawdę spory budżet.
Jeśli planujecie wygrać w Lotto, przejąć świetnie prosperującą firmę lub nastawiacie się na spektakularny spadek i chcielibyście wiedzieć, na co w hotelach można wydać naprawdę dużo pieniędzy – przychodzimy wam z pomocą!
Dalaman – Fethiye od 2544 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Słoneczny Brzeg od 1606 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Agadir od 2599 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Taco za 25 tys. USD, martini za 21 tys. i sałatka za skromne 2 tysiące.
Zacznijmy od tego, czym żaden hotelowy gość nie wzgardzi – jedzenie i drinki! Nie jest tajemnicą, że stołowanie i balowanie wewnątrz hotelu bywa drogą przyjemnością, ale te ceny mogą powalić nawet naprawdę bogatych klientów.
Jednym z najdroższych zamówień, jakie można złożyć w hotelowych gastronomiach jest… taco. Myślicie, że jedna z najbardziej znanych ulicznych potraw i coś, co powinno kosztować grosze, nie może być aż tak drogie? W takim razie powinniście sprawdzić cennik hotelowej restauracji Frida Grand Velas Los Cabos, bowiem tutaj taco kosztuje 25 tys. USD. Nie, nie pomyliliśmy się przy liczeniu zer.
– Kukurydziana tortilla z płatkami złota nadziewana wołowiną Kobe, kawiorem Almas Beluga, langustynką i serem brie z czarną truflą – opisuje spektakularne danie portal The Points Guy. – Jeśli naprawdę chcesz pójść na całość, możesz połączyć taco z butelką tequilii Ley .925 Pasion Azteca Ultra Premium Anejo o wartości 150 tys. USD. Hotel wymaga depozytu w wysokości 12,5 tys. USD za każde zamówienie, które należy zgłosić tydzień wcześniej.
W Ritz-Carltonie w Tokio możecie natomiast wypić martini z prawdziwym jednokaratowym diamentem na dnie za 21 tys. USD, a w The Fortress Stilt Fisherman Indulgence zjecie deser, do którego dołączono 80-karatowy akwamaryn, dzięki czemu kosztuje ledwie 14,5 tys. USD.
Schodząc na nieco niższą półkę cenową możecie rozważyć wypicie specjalnego „eliksiru sułtana” w hotelu Kempinski w Stambule. Cena? Jedynie 2500 USD. Za 1912 USD zjecie natomiast sałatkę ze złotymi liśćmi, kawiorem i homarem.
A to tylko kilka przykładów ekstremalnie drogich i ekstrawaganckich zamówień w restauracjach hotelowych! Ale przecież nie samym jedzeniem i alkoholem człowiek żyje…
Masz życzenia specjalne? Konsjerż jest lepszy niż wróżka!
Choć każdy lubi dobrze zjeść i czasem się napić to dobrze sytuowani i wymagający goście hotelowi niczego nie cenią sobie bardziej niż świetnie wykwalifikowanego konsjerża. Ten jest w stanie załatwić niemal wszystko i żadnej prośbie się nie dziwi. A wierzcie, że prośby bywają naprawdę wymyślne.
– Czy jest kiedykolwiek dziwna prośba? Nie w naszym świecie – mówi Brian Mackenzie, wiceprezes Les Clefs d’Or International, organizacji zrzeszającej najlepszych konsjerży świata w rozmowie z The Points Guy. – Nasz świat to pasja służenia gościom dzień w dzień. Stawianie czoła wyzwaniom i przeszkodom w dostarczaniu niezapomnianych wrażeń – dodaje.
I wie, co mówi, a nawet zdradził kilka ciekawych próśb, z jakimi mierzyli się zrzeszeni w Les Clefs d’Or.
Gość paryskiego hotelu zażyczył sobie dostarczenie sukienki Diora, która była dostępna tylko w Katarze, a gość w Korei Południowej na gwałt potrzebował ulicznych organów, które były popularne w Amsterdamie… w latach 90. W Meksyku pewien mężczyzna zapragnął szczeniaka starożytnej rasy psów Xoloitzcuintli.
Innym razem w hotelu w Las Vegas pewna para zażyczyła sobie siedmiodaniowej kolacji w temacie „siedmiu grzechów głównych”. Dodatkowo jedną z hotelowych restauracji przemieniono na renesansowy dwór wypełniony egzotycznymi gatunkami roślin. Zatrudniono aktorów, którzy zabawiali parę udając innych dworzan, a nawet błazna, a kelnerzy przebrani byli w szaty mnichów.
Najciekawsze wspomnienie dotyczy jednak prywatnej wycieczki po zamku Neuschwanstein w Bawarii dla jednego z amerykańskich celebrytów i jego rodziny. Cały problem polegał na tym, że zamek nie oferuje takiej opcji. Konsjerż wraz ze swoim zespołem postanowił wykupić więc wszystkie 350 biletów na standardowe oprowadzanie i tym samym załatwił rodzinie wycieczkę na wyłączność. Dorzucił też przelot helikopterem i powóz konny, który przewiózł ich z lądowiska do zamku.
Gościom regularnie organizuje się też zakup biżuterii (nawet na 5 h przed oświadczynami), vip-owski wstęp na imprezy masowe (nawet te, które nie mają żadnej strefy VIP), zorganizowanie prywatnego samolotu czy helikoptera (nawet niedługo przed uderzeniem huraganu) i wiele innych „typowych” spraw (przynajmniej dla konsjerża).
I pomyśleć, że my co najwyżej prosiliśmy hotel o dodatkowy ręcznik…
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?