Fly4free.pl

Naddniestrze – odwiedzamy kraj, który… nie istnieje. Czy warto tam jechać i co zobaczyć?

Foto: Brendan Howard/Shutterstock
Nie rób zdjęć, nie wygłupiaj się, nie dyskutuj. Ten kraj nie istnieje, ma nieistniejącą granicę, nieistniejący rząd, nieistniejącą walutę, ale ludzie, wojsko i przepisy są prawdziwe. Oto Naddniestrze, separatystyczna republika na terenie Mołdawii.

Nieistniejąca granica

– Oni tu bardzo nie lubią dziennikarzy. Jak ktoś cię zapyta, po co tam jedziesz, powiedz, że turystycznie. I zmień obiektyw. Musisz wyglądać na trochę mniej ciekawską niż jesteś w rzeczywistości – Andrei wydaje mi szereg szczegółowych poleceń.

Zbliżamy się do nieistniejącej granicy nieistniejącego państwa. A jednak są bramki, szlabany, pełno mężczyzn w mundurach. Jadący ze mną Mołdawianin jest bardziej zdenerwowany niż ja.

– Oni nas niekoniecznie lubią. Zresztą z wzajemnością. Pamiętaj, żeby się nie wydurniać, to straszni służbiści – przestrzega mnie.

Nie ma tu mołdawskich strażników, bo przecież oficjalnie nie ma tu żadnej granicy. Fot. Aneta Zając/Fly4free

W niezbyt przestronnej budce strażnik przegląda paszport strona po stronie. Przygląda się zdjęciu. Jeszcze raz wertuje strony. Na kilku zatrzymuje się na dłużej, spogląda z zaciekawieniem. Drukuje jakąś kartkę.

– Możesz tu zostać 24 godziny, inaczej będzie potrzebny meldunek. Nie zgub wydruku, będziemy sprawdzać przy wyjeździe – mówi pogranicznik i wręcza mi paszport razem ze świstkiem wielkości paragonu. – Witamy w Nadddniestrzu – dodaje.

Jak to było?

Wszystko zaczęło się w 1990 roku, kiedy niewielki skrawek ziemi razem z zamieszkałymi tam ludźmi mentalnie odciął się od Mołdawii. Najpierw zadeklarowali pozostanie w Związku Radzieckim, kiedy Mołdawia przestała być jego częścią. Kilka miesięcy później ogłosili niepodległość. To miało być zupełnie nowe państwo – Naddniestrzańska Republika Mołdawska.

Choć dziś Mołdawia wydaje się być względnie pogodzona z sytuacją, nie zawsze tak było. W 1992 roku w regionie wybuchła wojna, bo Mołdawia upomniała się o swój kawałek ziemi, a Naddniestrzanie chcieli bronić zadeklarowanej już niepodległości. Po obu stronach konfliktu walczyło ok. 18 tysięcy żołnierzy. Ostatecznie, pod nadzorem Rosji, Mołdawia i Naddniestrze wypracowały rozejm ogłoszony kilka miesięcy później.

W istocie Naddniestrze ma dziś wszystkie atrybuty państwa. Kraj wybrał swojego prezydenta, premiera i parlament. Ma swoją flagę i walutę – naddniestrzańskiego rubla i kształci młodych ludzi na tutejszym uniwersytecie. Są tu też wszystkie służby publiczne – milicja, wojsko, straż graniczna.

Naddniestrzańska flaga to jedyna na świecie, która wciąż używa symbolu sierpa i młota. Fot. Aneta Zając/Fly4free

Oficjalnie jednak kraj ten cały czas pozostaje na terytorium Mołdawii, a jedyne kraje, które uznały jego niepodległość, to dwie inne separatystyczne republiki – Abchazja i Osetia Południowa. Nawet Rosja, która finansowo i logistycznie wspiera ten region, nigdy nie uznała istnienia Naddniestrza.

Do dziś stacjonuje tu rosyjskie wojsko, a w 2006 roku Siergiej Iwanow – ówczesny rosyjski minister obrony zapowiedział, że sytuacja nie zmieni się dopóki „nie zapanuje spokój w regionie”. Rok później rosyjska flaga została uznana za równie ważną, co symbole Naddniestrza i od tego czasu jest eksponowana w trakcie wszystkich uroczystości, a także zawieszono ją we wszystkich urzędach i budynkach państwowych.

Nie jest też tajemnicą, że u władzy w separatystycznej republice stoją ludzie wywodzący się z szeregów KGB i innych siłowych resortów z czasów byłego ZSRR.

Sowiecki skansen

Turyści uwielbiają używać określenia „sowiecki skansen” wobec stolicy Naddniestrza – Tyraspolu. Krążą legendy na temat braku wielu znanych nam z „naszego” świata udogodnień – jak internet, płatność kartą czy telefony komórkowe.

Niektóre sceny naprawdę przenoszą w przeszłość. Fot. Aneta Zając/Fly4free

Na pierwszy rzut oka trudno się nie zgodzić z tym określeniem. Co krok spotykam naddniestrzańskie symbole wprost odnoszące się do tych znanych z czasów ZSRR. Czerwono-zielono-czerwona flaga przyozdobiona jest dodatkowo sierpem i młotem. Godło również zawiera sierp i młot, czerwoną gwiazdę i flagi, a do tego wieńce z kłosów i owoców.

Wiele ulic nosi nazwy komunistycznych bohaterów, a przed siedzibą rządu na mieszkańców Tyraspolu, prosto z cokołu dumnie spogląda Lenin. Dzieci wspinają się na czołg T-34, który jest częścią Pomnika Chwały Wojennej ulokowanego w samym centrum, a po ulicach jeździ sporo samochodów z poprzedniej epoki.

Czołg jest największą atrakcją miasta i dookoła niego toczy się towarzyskie życie stolicy. Fot. Aneta Zając/Fly4free

Większość budynków jest szara, klockowata i nie odbiega architektonicznie od czasów sowieckich, ale chyba nie ma kraju w Europie wschodniej, który nie miałby w swoim dorobku takiego budowlanego stylu.

Turyści muszą mieć pozwolenie na pobyt, które po upływie 24 godzin przedłużane jest tylko na podstawie zaproszenia lub rachunków z hotelu. Nie można fotografować budynków rządowych, funkcjonariuszy publicznych, a łamanie jakichkolwiek przepisów jest surowo karane.

– Jak masz się pakować w kłopoty, to niech cię złapią Naddniestrzanie. Wtedy może ci pomogę – ostrzegał mnie Andrei. – Jak wpadniesz w ręce Rosjan, to będę Cię miło wspominał – żartował, choć nie było w tym zbyt wiele przesady.

Jednak wbrew pozorom i powszechnemu mniemaniu Tyraspol jest całkiem rozwiniętym miastem. Wybudowano tu szerokie, dwu- i trzypasmowe drogi. Na ulicach jest czysto, a w całym mieście z powodzeniem funkcjonują restauracje, kino i sklepy.

Są tu bankomaty i kantory, ale z komórkami faktycznie różnie bywa, bo lokalna sieć nie funkcjonuje w systemie GSM, a CDMA, co oznacza, że nie wszystkie telefony ją obsługują. Bazary nie pękają w szwach od sprzedawanej broni, a ciemne interesy nie mają miejsca na każdym kroku.

Szeryf zgarnia wszystko

Problem polega na tym, że wszystko należy do jednej rodziny. Konsorcjum Sheriff to najbardziej znana marka i właściwie jedyna w tym regionie. Zgarnęli w Naddniestrzu wszystko. Jak często mówią mieszkańcy, ludzie Sheriffa „są właścicielami tego kraju”.

Włoska restauracja w Tyraspolu z jakże wymowną nazwą. Fot. Aneta Zając/Fly4free

Na czele firmy stanęli Viktor Gushan i Ilya Kazmaly. Oficjalnie znaleźli się z pokaźnym kapitałem w dobrym miejscu i czasie. Nieoficjalnie wiadomo, że oni wspierali ówczesnego prezydenta Igora Smirnova, a w zamian mogli liczyć na liczne przywileje – jak chociażby obniżanie podatków.

Logiem Sheriffa sygnowane są dziś sklepy spożywcze, piekarnie, gazety, stacja telewizyjna, salony samochodowe, firma deweloperska, stacje benzynowe, fabryka alkoholu, agencja reklamowa, a nawet sieć komórkowa. I oczywiście – dobrze znany kibicom Legii Warszawa – klub sportowy Sheriff Tyraspol, z którym warszawska drużyna niedawno zremisowała na własnym stadionie.

Co ciekawe klub sportowy jest jedną z nielicznych rzeczy, która łączy separatystyczną republikę z Mołdawią. Sheriff Tyraspol występuje bowiem w mołdawskiej lidze piłkarskiej, a od 2000 roku jest niemal nieprzerwanym mistrzem rozgrywek.

Takiego stadionu nie powstydziłoby się wiele europejskich klubów. Fot. Aneta Zając/Fly4free

Jak się żyje w nieistniejącym kraju?

Dla pół miliona ludzi, którzy mieszkają w Naddniestrzu życie tu nie jest niczym niezwykłym. Jednak funkcjonowanie w kraju, który nie istnieje wiąże się z wieloma problemami. Żyją tu obok siebie Rosjanie, Ukraińcy i Mołdawianie – mniej więcej po 30 proc. Reszta to Bułgarzy, Żydzi, Gaguazi, a nawet nieliczni Polacy.

Nazywają swoją ojczyznę Transnistrią i czują się odrębnym narodem.

Większość musi posługiwać się kilkoma paszportami na raz, bo te wydawane w Naddniestrzu nie są wiele warte. Używają więc wymiennie dokumentów z innych krajów – rumuńskich, gdy chcą korzystać z unijnych gwiazdek otwierających granicę tej części Europy, rosyjskich, gdy jadą na wschód, mołdawskich, gdy przemieszczają się tylko tuż za granicę separatystycznej republiki.

Interesujące jest to, że na terytorium Rosji i Białorusi, podobno mogą oni wjechać nawet na starych, radzieckich dokumentach.

Z każdym dogadasz się tu po rosyjsku, ale młodzi uczą się też angielskiego. Ścieżki kariery są trzy – posada administracyjna, praca w Sheriffie albo emigracja. Choć można uczyć się na tutejszym uniwersytecie, to dyplom trzeba później przepisać w Mołdawii lub Rosji, żeby miał jakąkolwiek wartość poza granicami Naddniestrza.

Część osób zarabia jeżdżąc na taksówce albo sprzedaje swoje wyroby – jedzenie lub rzemiosło na lokalnym targu. Na co dzień żyją jak wszędzie indziej – plażują nad Dniestrem, popijają kwas chlebowy od ulicznych sprzedawców, jeżdżą na rowerach, spotykają się z rodziną.

Turyści też nie istnieją

Nie ma tu rozwiniętej turystyki, a jeśli ktoś przyjeżdża to raczej z ciekawości, na chwilę. Trudno znaleźć jakiekolwiek pamiątki, noclegów jest jak na lekarstwo, a wszechobecne „nie rób” odstrasza nielicznych śmiałków.

– Największą atrakcją dla obcokrajowców są tutejsze pieniądze. Plastikowe, wyobrażasz to sobie? – opowiada mi Andrei – Wiesz, że produkują je w Polsce?

Monety nie wyglądają na prawdziwe. Przypominają raczej te z gier planszowych. Fot. Alexander Damian

I faktycznie. Naddniestrzańskie monety przypominają raczej żetony z kasyna albo dodatek do planszówki. Są plastikowe, kolorowe i mają różne kształty. Jednak, mimo że Andrei był przekonany o ich polskim pochodzeniu, to w rzeczywistości Mennica Polska produkowała nie te plastikowe, a poprzednie – metalowe. Zresztą skończyło się to dyplomatycznym skandalem.

Wybijanie monet dla „rosyjskojęzycznych separatystów”, jak głosiły wtedy nagłówki gazet, nie było zbyt mile widziane przez międzynarodową opinię publiczną. Przedstawiciel mennicy tłumaczył wtedy, że przedsiębiorstwo nie produkowało waluty, a jedynie żetony okolicznościowe. Mennica broniła się, że nie ma wpływu na to, w jaki sposób zostały wykorzystane.

Ale pieniądze – poza tym, że wzbudzają ogromną ciekawość turystów, są też bardzo pożądane przez tutejsze służby. Niemal legendarne stały się łapówki, których wymaga się na każdym kroku – od granicy aż po posterunki policyjne.

Choć mi udało się uniknąć „podatku od bycia turystą”, jak lubię nazywać te nieprzewidziane opłaty wymyślane na bieżąco przez funkcjonariuszy, to wiele osób potwierdza taki stan rzeczy.

– To jest republika korupcyjna – mówi Andrei – Jak tylko jest okazja, żeby za coś policzyć dodatkowo, to na pewno to zrobią – przekonuje.

Nie innego zdania jest polskie MSZ.

–  Polacy, którzy na terenie tej separatystycznej republiki wejdą w kolizję z tamtejszym wymiarem sprawiedliwości praktycznie nie mogą liczyć na pomoc i opiekę konsularną – przestrzega ambasada RP w Kiszyniowie. –  Naddniestrzańskie służby graniczne i celne pod byle pretekstem wymuszają od cudzoziemców opłaty za rzekome naruszenia tamtejszych przepisów. Wobec takiej samowoli władze Mołdowy nie mają możliwości reagowania.

Co dalej?

Nie zanosi się, żeby Naddniestrze miało zostać uznane przez inne kraje państwa. Zwłaszcza, że według Unii Europejskiej i władz Mołdawii kraj ten wspiera handel bronią. Choć samo Naddniestrze odpiera te oskarżenia, to faktem jest, że na jego terytorium znajdowało się 40 000 ton byłej radzieckiej broni. Eksperci nazywają to miejsce największym wolnocłowym rynkiem świata, rajem dla przemytników.

– Tu wystarczy przyjechać samorządem do urzędu i dostaniesz naddniestrzańskie blachy. Ukradli Ci kiedyś samochód? Bo jeśli tak, to jest duża szansa, że teraz jeździ nim ktoś w Transnistrii – opowiada Andrei. – Choć większość tutejszych mieszkańców chciałaby niepodległości, to musisz wiedzieć, że jest też dużo osób, które marzą o przyłączeniu do Rosji. Ten kraj stoi pośrodku niczego – dodaje.

Faktem jest, że po rosyjskiej aneksji Krymu w 2014 roku, Naddniestrze starało się o przyłączenie separatystycznej republiki do Rosji, ale nie spotkało się to z zainteresowaniem władz federacji.

Z drugiej strony – Mołdawia, jeśli w najbliższych latach zintegruje się z Unią Europejską, prawdopodobnie skorzysta z doświadczenia Cypru, który część swojego kraju określił mianem „terytorium o nieuregulowanym statusie międzynarodowym”.

Czy warto tam jeździć? 

Trzeba uważać, być gotowym na niespodzianki i przynajmniej starać się stosować się do obowiązującego prawa. Tylko tu zobaczycie w jednym budynku ambasadę Osetii Południowej i Abchazji. Nigdzie indziej nie zapłacicie plastikowymi monetami. Wysłuchacie tu niezwykłych historii – zwłaszcza od starszych mieszkańców Naddniestrza.

Możecie wybrać się do zamku w Benderach, a w samym Tyraspolu zobaczyć Pomnik Chwały Wojennej, który w rzeczywistości składa się z czołgu, cerkwi i kilku monumentów. Tuż obok w małym skate parku spotkacie młodzież trenującą jazdę na deskorolkach i rowerach. Nieopodal jest też most na Dniestrze, na którym zakochani zawieszają kłódki. Wszystko jest tutaj w zasięgu niezbyt długiego spaceru.

Ale ten długi na 200 kilometrów skrawek ziemi nie jest pełny zabytków i atrakcji, choć ma sporo do zaoferowania przede wszystkim dla miłośników historii i militariów. I dla tych, którzy chcą nieco przenieść się w czasie nie tracąc przy tym możliwości korzystania z komórki czy bankomatu.

Nie liczcie na adrenalinę i dreszczyk emocji, szykujcie się na drobne kombinowanie, dziwne przepisy, mentalność z dawnych lat. To miejsce podobne do wielu postsowieckich regionów. Z tą różnicą, że nie istnieje. Przynajmniej formalnie.

Zobaczcie poniżej więcej zdjęć z tego niesamowitego, surrealistycznego kraju.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Byłem miesiąc temu. Bezpiecznie, tanio, sympatycznie. Skansen komunizmu, warto odwiedzić choć Tyraspol to miasto do obejrzenia w pół dnia i to z kąpielą w Dniestrze.
Tomo14, 20 sierpnia 2017, 21:15 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Interesujący artykuł a teraz konkrety: - pierwszy autobus z Kiszyniowa do Tyraspolu 6:30; cena 36 MDL - autobusy i busy do Naddniestrza co 20-30 min - na granicy (po stronie PMR) dostajemy kartkę imigracyjna ze swoim nazwiskiem (do okazania przy wyjeździe) - w Tyraspolu dworzec autobusowy obok kolejowego (bilety na autobus w bud. stacji kolejowej) - dwa kantory w budynku dworca kolejowego 1 MDL = 0,85 TDR - ruble naddniestrzańskie niewymienialne w Mołdawii ani na Ukrainie (sprzedać nadmiar!) - autobusy do Odessy co 30-60 min; bilet 56,5 TDR
Kornel, 20 sierpnia 2017, 21:20 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Chyba ktoś trochę przykolorował opowieść aby postraszyć. Mi się udało zwiedzić Tyraspol i Bendery z Polakami tam mieszkającymi. Znalazłem ich przez internet. Wszystko załatwili. Spokój, zdjęć robiłem ile chciałem i z kim chciałem. Czysto, spokojnie i żadnych problemów. O wiele bezpieczniej niż w Zachodniej Europie.
nkozi, 20 sierpnia 2017, 21:46 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Byłem w Tyraspolu w czerwcu 2016. Zwiedziłem Tyraspol bez problemu. Czysto, spokojnie, ludzie sympatyczni, zdjęcia robiłem gdzie chciałem, z kim chciałem i ile chciałem. Polecam obejrzec obiekty sportowe Sheriff Tiraspol. Super sprawa. Na wschód od Polski jest bezpiecznie. Bardzo bezpiecznie. To nie Zachód Europy gdzie w każdej chwili auto w ciebie wjedzie.
mathew77, 20 sierpnia 2017, 22:56 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Byłem w Nadniestrzu również i ja. Trochę podrasowany ten artykuł, chyba po to by nakręcić niepotrzebnie ludzi na F4F... Owszem można wjechać na 24h,ale również jest opcja na 72h... Nie miałem problemów ze zdjęciami i nikt mi nie robił uwag i kłopotów. Wręcz przeciwnie. Miałem doczynienia z "władzami" i z nimi i ich obiektami też mam fotografie. Żyją tam Polscy księża nawet i można się sporo dowiedzieć, poobserwować lokalny tryb życia ludzi. Niektórym żyje się lepiej niż w Mołdawii. Szkoda, że to jednak teren sztuczny, skorumpowany i w jurysdykcji dyktatury Rosji co by nie mówić. Jedno jest pewne. Ubezpieczenie i pomoc jakiegokolwiek Rządu, Ambasad itp. nie ma tam racji bytu, gdyby coś było nie tak. Wjazd na własne ryzyko pod tym względem.
JanekSto, 20 sierpnia 2017, 23:34 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Kornel Interesujący artykuł a teraz konkrety:– pierwszy autobus z Kiszyniowa do Tyraspolu 6:30; cena 36 MDL– autobusy i busy do Naddniestrza co 20-30 min– na granicy (po stronie PMR) dostajemy kartkę imigracyjna ze swoim nazwiskiem (do okazania przy wyjeździe)– w Tyraspolu dworzec autobusowy obok kolejowego (bilety na autobus w bud. stacji kolejowej)– dwa kantory w budynku dworca kolejowego 1 MDL = 0,85 TDR– ruble naddniestrzańskie niewymienialne w Mołdawii ani na Ukrainie (sprzedać nadmiar!)– autobusy do Odessy co 30-60 min; bilet 56,5 TDR
Nie orientujesz się może, o której jest ostatni autobus do Odessy, a o której pierwszy? Czy hrywny ukraińskie można tam wymienić?
BaczekWawa, 21 sierpnia 2017, 0:27 | odpowiedz
Avatar użytkownika
BaczekWawa Nie orientujesz się może, o której jest ostatni autobus do Odessy, a o której pierwszy? Czy hrywny ukraińskie można tam wymienić?
Ja do Odessy jechałem około południa. Nie wiem, kiedy pierwszy i ostatni ale wyglądało na to, że jeżdżą "od rana do wieczora". Hrywny, euro, dolary i leje mołdawskie bez problemu wymienisz w kantorach przy dworcu.
Kornel, 21 sierpnia 2017, 6:30 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jest w Tyraspolu jeszcze jedna wielka atrakcja - fabryka wina i koniaków KVINT. Polecam sklepy przyzakładowe w których można kupić różne trunki w śmiesznie niskich cenach.
pablo79, 21 sierpnia 2017, 7:44 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jeszcze, przy okazji: Jeśli ktoś przylatuje samolotem do Kiszyniowa, to, wychodząc na główną drogę (kilkaset metrów od terminalu), może złapać auto|bus jadący do Tyraspolu.
Kornel, 21 sierpnia 2017, 7:58 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Knajpa MAFIA jest również i w Kijowie, wystrój i obsługa ok, jedzenie smaczne, a ceny jak na nasze portfele dość przystępne i nie widziałem tam żadnych gangsterów, sami normalni ludzie i sporo Polaków. Ze swojej strony Polecam.
panprofesor82, 21 sierpnia 2017, 8:53 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Nie wiem jak jest dziś ale rok temu uwagę zwracały spredy w naddniestrzańskich kantorach. W Tyraspolu (23.04.2016) spred na dolarze amerykańskim był symboliczny (10 kopiejek), podczas gdy na euro sięgał ponad 10% - 1,35 rub! usd (skup/sprzedaż): 11,25 / 11,35 rub eur (skup/sprzedaż): 12,60 / 13,95 rub Najlepszą pamiątką z Naddniestrza jest... alkohol. Wspomniana w jednym z komentarzy fabryka KVINT to niegdyś duma całego ZSRR. Słyną z wyjątkowych koniaków i brady, a ceny się śmieszne. Warto się skusić i nabyć w którymś Sheriffie albo np. w przyzakładowym sklepie przy ulicy wiodącej do tyraspolskiego dworca kolejowego/autobusowego). I nie ma co straszyć. Jest tam zupełnie spokojnie, a ludzie przyjaźni. Jeśli jeszcze mówi się coś po rosyjski to już w ogóle nie jest się żadnym 'inostrańcem' tylko 'swoim' :-)
duganirelli, 21 sierpnia 2017, 10:10 | odpowiedz
Avatar użytkownika
pablo79 Jest w Tyraspolu jeszcze jedna wielka atrakcja – fabryka wina i koniaków KVINT.Polecam sklepy przyzakładowe w których można kupić różne trunki w śmiesznie niskich cenach.
Dodam że fabrykę można zwiedzać warto się umówić przez Internet. Koszt 40 rubli.
rafgrzeg, 21 sierpnia 2017, 12:19 | odpowiedz
Avatar użytkownika
rafgrzeg
pablo79 Jest w Tyraspolu jeszcze jedna wielka atrakcja – fabryka wina i koniaków KVINT.Polecam sklepy przyzakładowe w których można kupić różne trunki w śmiesznie niskich cenach.
Dodam że fabrykę można zwiedzać warto się umówić przez Internet. Koszt 40 rubli.
Można się również zapisać na wycieczkę w sklepie przy fabryce! Ja rano przyjechałem zapisałem się bez problemu na wycieczke tego samego dnia.
lasan82, 21 sierpnia 2017, 14:37 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Artykuł, faktycznie został lekko podrasowany, jeśli chodzi o zagrożenia, wróciłem przedwczoraj i byłem Naddniestrzem pozytywnie zaskoczony. Polecam szczególnie wizytę w Twierdzy w Benderach i informacji turystycznej w Tyraspolu naprzeciwko wytwórni koniaków Kvint. Pani jest bardzo sympatyczna, pomocna z poczuciem humoru i znajomością angielskiego i rosyjskiego. A Jeśli chodzi o marszrutki z przejścia granicznego Kuciurgan to do Odessy dojeżdżają jedynie na przedmieścia (30 hrywien).
Slavec, 25 sierpnia 2017, 23:31 | odpowiedz
Artykuł już mocno przeterminowany. Wracaliśmy z Ukrainy  tydzień temu przez Mołdawię. Na granicy z Naddniestrzem  czekaliśmy 1 godzinkę wszystko sprawnie sympatyczni pogranicznicy. Nie byłem świadomy że  wjeżdżając do ich kraju trzeba wykupić winietę ale celnik grzecznie mnie poinformował żebym odstawił  samochód i poszedł do wskazanego budynku w celu uiszczenia opłaty ( ja płaciłem w hrywnach ok  15 zł) Po okazaniu paragonu otworzono nam szlaban i pojechaliśmy dalej. Jechaliśmy do Kiszyniowa, ale po drodze zwiedzaliśmy stolicę Naddniestrza Tyraspol, miasto mało ciekawe ale z pewnością warto je "zaliczyć"Polecam podróż do tego "nieistniejącego państwa" jeszcze tanio,  ale przede wszystkim INACZEJ, już coraz mniej takich osobliwości w Europie.
maly, 1 sierpnia 2019, 12:12 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »