Grecja turystycznym hitem? Nie cała. 2 słynne wyspy mniej zatłoczone niż zwykle
Grecki dziennik „Ta Nea” przekazał, że w kwietniu tego roku liczba przylotów do Grecji wzrosła w porównaniu z tym samym okresem 2019 roku o 14,6 proc. Zauważalny wzrost odnotowano między innymi na Rodos (+31,2 proc.) czy też w Salonikach (+26,8 proc.) czy Atenach (+17,4 proc.). Mykonos i Santorini, czyli dwie z grona najpopularniejszych greckich wysp, zanotowały spory spadek – odpowiednio o 29 proc. i 6,4 proc.
To o tyle zaskakujące dane, że jeszcze do niedawna obie rajskie wyspy były synonimem jakościowej bazy noclegowej, rozrywkowej i gastronomicznej. „Ta Nea” zauważa, że tegoroczne lato będzie dowodem na to, że Mykonos i Santorini powoli stają się przereklamowanymi miejscami. Głównym powodem mają być gwałtownie rosnące ceny, za które w dużej mierze odpowiadają właściciele miejsc zakwaterowania i restauracji.
Hurghada od 2178 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Wyc. objazdowe od 2799 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Agadir od 2268 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
– Na Santorini jest pięknie, ale za cenę, którą płacisz, nie mogę powiedzieć, że jest tego warta. Na cały miesiąc pojechaliśmy do Turcji, Hiszpanii, Maroka i Grecji. Mnie i moją żonę kosztowało to łącznie 6,5 tys. dolarów. Mój przyjaciel pojechał w lipcu ze swoją dziewczyną na Santorini i za osobę za 10-dniowy wypoczynek zapłacili po 7 tysięcy dolarów – cytuje jednego z wczasowiczów grecki dziennik.
Media całkiem słusznie zauważają, że obie wyspy stoją w obliczu problemów, za które same odpowiadają. Gwałtowne podnoszenie cen i zdecydowane faworyzowanie międzynarodowych turystów kosztem Greków to przyczyny, które coraz bardziej działają na ich niekorzyść. Aktualne dane dowodzą również temu, że obcokrajowcy również są coraz mniej chętnie do godzenia się na płacenie tak wygórowanych kwot za noclegi czy posiłki.