Modlin vs. Radom. 7 ważnych pytań i nowych rzeczy, które wiemy o nowym lotnisku dla Warszawy
Opublikowany przez nas wywiad, w którym dyrektor PPL, Mariusz Szpikowski przyznał, że nie widzi szans na porozumienie się z Modlinem i rozważa budowę nowego lotniska, na które przeniesione zostaną z Chopina tanie linie i czartery, wywołał burzę w branży lotniczej. Przy tej okazji pojawiło się wiele pytań i wątpliwości dotyczących zarówno przyszłości lotniska w Modlinie, jak i ewentualnej lokalizacji nowego portu. Ze szczególnym uwzględnieniem lotniska w Radomiu, które wyrasta na faworyta do miejsca, gdzie będzie zrealizowana duża inwestycja PPL.
Postanowiliśmy wyjaśnić te kwestie i porozmawialiśmy z kilkoma ekspertami i przedstawicielami innych polskich lotnisk. Żaden nie chciał się wypowiadać pod nazwiskiem, tłumacząc, że nie chcą antagonizować środowiska. W tekście wypowiadają się więc anonimowo.
Zajmijmy się więc najważniejszymi kwestiami dotyczącymi tej trudnej sytuacji.
#1 Czy Ryanair faktycznie płaci w Modlinie tak niskie stawki?
To jeden z głównych zarzutów stawianych Modlinowi przez PPL – irlandzki przewoźnik w tym roku obsłuży niecałe 3 mln ludzi, ale poziom opłat lotniskowych wynosi 6 PLN od pasażera, a po przekroczeniu bariery 3 mln pasażerów rocznie stawka spadnie do 5 PLN. Tymczasem każdy nowy przewoźnik, który chciałby się pojawić w Modlinie, musiałby zapłacić na starcie 40 PLN. Dlatego według PPL żadna nowa linia nie pojawi się w Modlinie, bojąc się, że Ryanair szybko ją stąd wygryzie.
Z pytaniem o wysokość opłat zwracam się do prezesa jednego z polskich lotnisk.
– Te stawki nie są wyjątkowo niskie. Wystarczy obejrzeć cenniki w innych portach lotniczych. To taka sama sytuacja jak przy zakupach w sklepie – kupując dużo towaru, dostaje się niższą cenę jednostkową. I tak jest właśnie z Ryanairem – daje duże oferowanie i w efekcie dostaje lepsze warunki. Nie widzę przy tym specjalnego sensu, aby dawać takie same warunki linii lotniczej, która będzie z Modlina robiła 2-3 trasy w tygodniu. To zwyczajny rachunek ekonomiczny. Choć w takiej sytuacji pewnie warto, aby Modlin popracował nad cennikiem i „zachętami” dla nowych linii – mówi nasz ekspert.
A to prowadzi nas do drugiego pytania.
#2 Czy inne linie lotnicze pojawią w Modlinie?
– Sytuacja lotniska jest trudna i jej nie zazdroszczę. Na rynku jest wielu przewoźników, z którymi negocjacje wyglądają tak: „Macie u siebie Ryanaira?” – pytają. „Tak” – pada odpowiedź. „No to wróćcie do nas, jak nie będziecie go mieli”. Posiadanie tak rozwiniętego przewoźnika ma swoje zalety, ale wadą jest też to, że trudno jest ściągnąć tu inne linie. A to w tej chwili powinien być dla Modlina priorytet.
#3 Czy lotnisko w Modlinie może upaść, nawet jeśli jedynym przewoźnikiem będzie Ryanair?
Niekoniecznie, choć największym problemem lotniska jest w tej chwili brak infrastruktury.
– Powiem wprost – to lotnisko jest zdecydowanie zbyt małe, by zacząć zarabiać na pasażerach. Jest za mało restauracji, sklepów, punktów usługowych i nie ma gdzie ich dobudowywać, bo terminal już teraz pęka w szwach. Spójrzmy na sytuację z parkingami – w okolicach lotniska jest ich przynajmniej kilkanaście, każdy należy do prywatnych właścicieli, a co ma z tego Modlin? Absolutnie nic. Dlatego uważam, że ten pomysł zarządu z obligacjami wartymi 60 mln PLN był dobry. Modlin chciał rozbudować terminal głównie po to, by po prostu zacząć więcej zarabiać na pasażerach, bo dziś rzeczywistość jest taka, że nie da się zarobić na linii lotniczej. Przewoźnik napędza ruch, a to, jak to wykorzysta lotnisko, zależy tylko od kreatywności portu lotniczego.
Drugi ekspert dodaje.
– Nikt się nie spodziewał, że Ryanair tak szybko się rozwinie i Modlin osiągnie w takim tempie poziom 3 mln pasażerów. Bo gdyby kilka lat temu w Modlinie chciano budować lotnisko na 5 czy 10 mln pasażerów, to wszyscy pukaliby się w czoło.
Lotnisko może więc relatywnie niewielkim kosztem zacząć generować zysk netto. Osobną kwestią jest jednak jego struktura właścicielska. W obecnym układzie akcjonariuszami Modlina są: Agencja Mienia Wojskowego (ma 34,43 proc. udziałów), Województwo Mazowieckie (30,37 proc.), PPL (30,39 proc.) i Nowy Dwór Mazowiecki (4,81 proc.). W tej sytuacji wszelkie plany rozwoju mogą być blokowane, tak jak decyzja o bankowej pożyczce (wszystkie ważne decyzje muszą być podejmowane jednomyślnie). Dyrektor PPL stwierdził, że chętnie odsprzeda swoje udziały Mazowszu, ale zostaje jeszcze jeden udziałowiec, czyli AMW.
Pamiętajmy też, że sama rozbudowa terminala to rozwiązanie na krótką metę, bo w perspektywie kilku lat Modlin potrzebuje znacznie większych pieniędzy. Przede wszystkim na drogi kołowania i nowy pas startowy, który będzie kosztował ok. 200 mln PLN. A przy takim poziomie wykorzystania pasa (nawet przez samego Ryanaira) decyzja w sprawie jego budowy powinna zapaść szybko. Mazowsze ma na to gotową odpowiedź.
– Jeśli województwo zostanie postawione pod ścianą, zapożyczy się, by zbudować nowy pas startowy bez wsparcia PPL. Zobaczymy, gdzie wtedy pójdą linie lotnicze: do nas czy do Radomia – mówi „Wyborczej” Marek Miesztalski, przewodniczący rady nadzorczej lotniska i skarbnik Mazowsza.
#4 Czy jest możliwe, że w okolicy Warszawy będą działały 3 lotniska?
Patrząc na impas, w jakim znaleźli się udziałowcy, nie można wykluczyć takiego scenariusza. Z problemów Modlina sprawę zdaje sobie też Ryanair, któremu od lat (niezależnie od opcji politycznej) nie było po drodze z PPL i Lotniskiem Chopina. Tym samym, które Michael O’Leary przechrzcił swego czasu na „Shocking Airport”, odnosząc się do wysokich stawek opłat lotniskowych. Stąd m.in. niedawna deklaracja szefa Ryanaira, który publicznie zaproponował… pożyczenie spółce pieniędzy na rozbudowę.
To akurat średnio realny scenariusz. Podobnie jak to, że Ryanair zrezygnuje z lotów do Modlina. Wydaje się bowiem, że potencjał rynku centralnej i wschodniej części kraju jest dla Irlandczyków na tyle kuszący, że po prostu muszą mieć tutaj swój matecznik i nie bardzo mają się przy tym dokąd przenieść. A 3 mln obsługiwanych pasażerów rocznie to zbyt duży kawałek rynkowego tortu, by lekką ręką z niego rezygnować.
Wciąż istnieje też możliwość, że udziałowcy Modlina się dogadają, a mocne wypowiedzi obu stron są tylko przykładem tego, że twarde negocjacje wchodzą w decydującą fazę. Trudno jednak być optymistą i wierzyć, że ten scenariusz się spełni.
#5 W Radomiu czarterom będzie lepiej niż w Modlinie
Tutaj medal ma dwie strony. Linie lotnicze, oprócz kwestii Ryanaira, poruszają też temat samych kosztów operacji. Oddajmy głos Grzegorzowi Polanieckiemu, szefowi Enter Air.
– Modlin nie ma standardu porównywalnego z Chopinem. Wielokrotnie liczyliśmy koszty operowania z Modlina. Na kierunkach brytyjskich czy skandynawskich kalkulacja wychodziła całkiem dobrze, ale na kierunki wakacyjne, rejsy były kilkanaście minut dłuższe, a to znaczy droższe. Najważniejsze jednak, że turyści nie chcą latać z Modlina i nie można ich do tego zmusić – mówi Polaniecki w rozmowie z „Pulsem Biznesu”.
Co do kosztów, zapewne ma rację. Jeśli hipotetyczna kandydatura Radomia jest prawdziwa, to oba lotniska dzieli od siebie 150 kilometrów, a w sytuacji, gdy linie czarterowe latają głównie na południe, przy dużej skali operacji, oszczędność jest spora. Zdaniem ekspertów… mogą to być jednak tylko wymówki.
– Dla wszystkich operatorów Radom jest tak samo zły jak Modlin. Zwłaszcza dla linii czarterowych. Jeśli rodzina wydaje 10-20 tysięcy PLN za wakacje, to chce lecieć w komfortowych warunkach, z wygodnego i dobrze położonego lotniska, jakim jest Chopin, a nie tłuc się godzinę czy dłużej w jedną bądź drugą stronę. Jest więc prawdą, że klienci biur podróży nie będą chcieli latać z żadnego z obu wymienionych lotnisk, ale to też wynika ze specyfiki warszawskiego pasażera, który jest gotowy nawet dopłacić więcej, byle tylko lecieć z Lotniska Chopina. Z tego powodu, uważam, że linie czarterowe będą się trzymały tego lotniska ze wszystkich sił i nie będzie łatwo je przenieść do drugiego portu.
#6 Czy Radom jako drugie lotnisko dla Warszawy to dobry pomysł?
Ten pomysł ma szereg wad. Podaje je „Dziennik Gazeta Prawna”, opierając się na analizie wykonanej w… Modlinie.
Jedną z największych wad jest położenie – lotnisko w Radomiu znajduje się 4 kilometry od centrum miasta, a podejście do lądowania jest nad gęsto zabudowanym obszarem. W efekcie – rozbudowa lotniska w Radomiu tak, by mogło ono obsługiwać kilka milionów ludzi rocznie doprowadzi zapewne do przeciągłego hałasu nad dużą częścią miasta i protestów mieszkańców (czyli tego, co jest dzisiaj dużym problemem dla Lotniska Chopina). Konieczne będzie też prawdopodobnie wprowadzenie nocnego ograniczenia lotów. Brzmi znajomo?
Inne wady to brak odpowiedniej infrastruktury (Modlin ma m.in. system ILS), a także fakt, że port w Radomiu to nadal lotnisko wojskowe, a całkowita przeprowadzka żołnierzy na inne lotnisko byłaby kosztowna.
Pozostaje też kwestia odległości. Z Warszawy do Radomia jest ok. 115 kilometrów, do Modlina – ok. 40. Z centrum stolicy dojazd do Modlina zajmuje góra 50 minut, do Radomia 2 razy dłużej. Sytuację z pewnością poprawią inwestycje w infrastrukturę – do 2020 r. gotowe będą brakujące odcinki drogi ekspresowej S7 z Warszawy do Radomia, niedługo gotowa będzie też obwodnica miasta. W kwietniu podpisano również umowę na modernizację linii kolejowej do Radomia – w jej efekcie w 2020 roku pociągi osobowe na tej trasie będą mogły jeździć z prędkością 160 km/h, a czas przejazdu skróci się ze 115 minut obecnie do ok. 75 minut. To jednak wciąż bardzo długi czas na dojazd.
#7 Czy są jakieś alternatywy?
Z naszych informacji wynika, że PPL nie rozważa kandydatury portu w Łodzi. Lotnisko dysponuje dobrą infrastrukturą, jednak głównym problemem ma być jego lokalizacja. W nieoficjalnych rozmowach przewijał się też temat przystosowania do potrzeb pasażerskich części wojskowego lotniska w Mińsku Mazowieckim, jednak wydaje się, że pomysł ten został porzucony. Sam Szpikowski przyznaje też, że nie jest zwolennikiem budowania lotniska od zera.