MissTravel – podróżowanie za darmo czy ordynarny sponsoring? Kontrowersyjny serwis i 600 000 użytkowników

Zwiedzać świat – i nie płacić za to nawet złotówki? Brzmi jak nierealne marzenie podróżnicze, turystyczny Święty Graal. A jednak. Istnieje portal, który w założeniach ma pomagać w kojarzeniu ze sobą osób, chcących wspólnie podróżować i odkrywać nowe miejsca. Idea jest piękna: po co przemierzać świat samemu, skoro można znaleźć kogoś, kto w tym czasie chce jechać z nami. Diabeł tkwi w szczegółach.
MissTravel to serwis, który od dłuższego czasu jest obecny w sieci, ciesząc się sporym powodzeniem. Wygląda jak pomieszanie serwisu turystycznego z serwisem randkowym: zakładamy swój profil, określamy kilka parametrów dotyczących planowanych podróży, zainteresowań (a także wyglądu, wpisując m.in. swoją płeć, rasę, wagę), dodajemy swoje zdjęcia – i jesteśmy gotowi na szukanie osób chętnych z nami podróżować. Ale zaraz, moment, co tam robi sekcja: kto za to płaci?
To odpowiedź na pytanie o popularność serwisu: szukając towarzyszki albo towarzysza w podróży, określacie jak będzie wyglądało rozliczenie finansowe podróży. I macie do wyboru trzy możliwości: pierwszą jest „ZAPŁACĘ ZA CIEBIE”, kolejne to, odpowiednio, „ZAPŁAĆ ZA MNIE” oraz „50/50”. Czy już rozumiecie?
Fot. misstravel.com
***
Żarty na bok. Już wcześniej słyszałem o rozmaitych osobach (nie tylko kobietach), które korzystają z takich podróżniczych stron. Ale dopiero przeglądając cały serwis, widać na czym opiera się jego popularność. Aby z niego korzystać, należy mieć ukończone 18 lat, a w samym profilu musicie zamieścić swoje zdjęcie. Zaglądam zatem na profile kobiet i mężczyzn – i w oczy rzuca się pewna prawidłowość: mnóstwo mężczyzn jest gotowych zapłacić za podróż swojej towarzyszki… a dla odmiany, przy wielu profilach kobiet, potencjalnych podróżniczek, widnieje wybrana opcja: zapłać za mnie. Bez żadnego skrępowania, bez długich i łzawych opowieści o chęci zwiedzania świata i braku na to funduszy. Nie, to krótki komunikat: masz pieniądze? Szukasz towarzystwa? Zabierz mnie ze sobą!
Niedopowiedziane „warunki dodatkowe” wiszą w powietrzu niczym ulotna chmura, będąc raczej oczywistymi dla wszystkich użytkowników.
Rozmawiam z Danielem, który korzysta z tego podróżniczego serwisu dosyć intensywnie.
– Na początku wydawało mi się to dziwne. Bardziej nastawiałem się na znalezienie kogoś, kto po prostu jedzie w tym samym kierunku, w tym samym czasie, aby nie zwiedzać samotnie. Czasami na Fly4free ustrzelę jakąś fajną promocję, ale nie mam z kim pojechać. Pamiętam moją pierwszą taką podróż z kimś znalezionym na MissTravel. To była Helen, Kanadyjka, która mieszkała w Berlinie i leciała do Wietnamu. Spędziliśmy fajny czas, nie było żadnych podtekstów seksualnych, ona od początku traktowała mnie po prostu jak kumpla, podzieliliśmy koszty na pół, uznałem, że to fajny sposób poznawania współtowarzyszy podróży – opowiada mi na Skype Daniel.
– Ale potem zauważyłem, że mnóstwo profili kobiet ma sprecyzowane oczekiwania. Ja płacę za ich podróż, a one tak naprawdę płacą swoim towarzystwem i ciałem. I nie było tu mowy o żadnej dwuznaczności. Już przy pierwszej wymianie korespondencji było to wyraźnie zaznaczone – dodaje Daniel. – Co kto lubi, ja takich profili unikam. Ale jak pokazałem ten serwis u mnie w pracy, okazało się, że dla moich znajomych nie stanowi to żadnego problemu. Pracujemy w IT, w bardzo jednorodnym i męskim towarzystwie, wielu z nas nieźle zarabia… ale nie mamy totalnie czasu na rozwijanie kontaktów towarzyskich, sporo moich kumpli to samotni faceci. Dla nich to gwiazdka z nieba.
Fot. Paweł Kunz / misstravel.com [zdjęcie zostało zanonimizowane]
***
Siedzę i zastanawiam się nad tym, co usłyszałem od Daniela. Czy to jeszcze „etyczne” poszukiwanie towarzystwa w podróży, czy zwykły sponsoring. Łapię na naszym forum jednego z dłuższym stażem użytkowników – i pytam się o jego opinię.
Stary, to czyste ku*****! Jak chcesz znaleźć ludzi, którzy z tobą gdzieś polecą, to piszesz na forum, mamy przecież taki wątek – nie pozostawia złudzeń nasz forumowicz („Nie pisz w artykule mojego nicka, bo będę mieć potem dziwne wiadomości prywatne”). Zdrowy układ, wspólna przygoda, czasami wspólnie kupowane tanie bilety. A ten serwis dla mnie to wylęgarnia łatwych dziewczyn, które oczekują, że za pójście do łóżka ktoś im zasponsoruje wakacje. Gdzie w tym idea podróżowania?
Ostro, nie ma co. Ale czy taka opinia jest prawdziwa? Może błędnie odbieram motywację ludzi, którzy wybierają na MissTravel opcję „ZAPŁACĘ ZA CIEBIE” lub „ZAPŁAĆ ZA MNIE”? Rejestruję swój fałszywy profil (staję się tym samym 27-letnią dziewczyną, która aktualnie mieszka w Wielkiej Brytanii i chciałaby wyjechać na wakacje, ale jest „spłukana” z pieniędzy). Dokładam zdjęcie mojej kuzynki (Karolina, dziękuję!). Dwie godziny później mogę:
- lecieć do Indonezji na nurkowanie z doktorantem na jednej z holenderskich uczelni. Lubi podróżować, nie ma czasu na stałe relacje, jest gotów zapłacić za cały mój pobyt, bilety lotnicze w październiku („wiesz, wcześniej nie mogę się wyrwać”);
- przeżyć świetny koncert i ciekawy city-break we włoskim Turynie. Na stole leży oferta od Włocha (ze zdjęcia podobny nieco do młodego Pacino): koncert zespołu Metallica 10 lutego 2018 w Turynie (skąd on wziął te bilety?! Przecież koncert jest dawno wyprzedany!), szybkie zwiedzanie północy Włoch, obowiązkowe „dni i noce” razem („jesteśmy dorośli, lubię dziewczyny z Wielkiej Brytanii, są takie bezpruderyjne”). On płaci za całość;
- zwiedzić USA. Bo napisało do mnie trzech (różnych!) panów, których skusiło najwidoczniej moje zdjęcie (gwoli ścisłości, zdjęcie mojej kuzynki 😉 ). Cóż, do wyboru Niagara i atrakcje Nowego Jorku z 30-latkiem, który ma – podkreśla to dwukrotnie – swój mały loft na obrzeżach miasta. A jak nie Niagara, to może objazd amerykańskich parków narodowych kamperem, razem z Tony’m? („Kamper ma dwa łóżka, do niczego Cię nie zmuszam, jeśli Ci się nie spodobam, to śpimy osobno, ale i tak zapłacę za całą twoją podróż i pamiątki”);
***
A może to tylko jednostronny kontakt? Stworzyłem w końcu profil jako kobieta, chcąca podróżować… i mogłem przyciągnąć takich „turystów”. Następuje więc szybka zamiana płci (oraz zdjęcia i innych danych), nowy profil – i jestem 25-latkiem, który włóczy się po całym świecie i uwielbia towarzystwo, nienawidząc samotnych eskapad.
Nie minęło dużo czasu, a rozmawiam z kobietą, która w polu zainteresowań oprócz innych parametrów, wybrała „Discreet affairs”. Pojeździła po świecie, głównie w formie All Inclusive (Dominikana, Kenia, Wyspy Kanaryjskie, Tajlandia), jej partner nie lubi podróżować, więc mają cichy układ: on się nie wtrąca w jej wyjazdy, a ona się z nich nie spowiada, wyjeżdżając samotnie. To znaczy nie do końca samotnie, wchodzi na MissTravel i szuka sobie towarzysza do zwiedzania, oferując miejsce w swoim pokoju 2- osobowym i pokrycie „kosztów osobistych” (nie chcę już się dopytywać, czym są owe koszty osobiste). Dostaję też nowe zdjęcie, inne niż to, które było w profilu.
Fot. Paweł Kunz / misstravel.com [zdjęcie zostało zanonimizowane]
Widzę także „normalne” profile podróżników i podróżniczek, którzy szukają towarzystwa w swoich eskapadach. Ale na razie mam chyba dość.
***
Dlaczego o tym piszę? Bo dotyka to idei samego podróżowania, zwłaszcza taniego. Dla mnie tanie (lub niekiedy wręcz darmowe) podróżowanie nie jest jednoznaczne z godzeniem się na bycie przedmiotem. A do tego sprowadzają się serwisy internetowe, które mamią potencjalnych podróżników ofertą znalezienia dla nich idealnego partnera podróży.
Podróżowanie niejedno ma imię. Codziennie moi koledzy z działu Promocji wrzucają na nasz portal nowe okazje, deale, świetne ceny. Możecie – wydając niewielkie pieniądze – wybrać się na Wyspy Kanaryjskie, do Gruzji, na Maltę. A jeżeli nie macie z kim jechać, nie wchodźcie na takie portale „podróżnicze” jak opisany przeze mnie MissTravel. Mamy specjalny dział na naszym forum Fly4free.pl, gdzie ludzie szukający towarzyszy w podróży, zamieszczają swoje ogłoszenia. Daty, miejsca, propozycje, szalone wyjazdy i długie wędrówki. Wszystko szczere i uczciwe, nie podszyte wiszącym w powietrzu podtekstem seksualnym, na których się opierają serwisy podobne do wzmiankowanego. Zobaczcie sami >> Szukam towarzysza podróży
Z drugiej strony: nikt nikogo nie oszukuje. Odwieczne prawo popytu i podaży: skoro są chętni na taką formę wyjazdu i jego rozliczenia – zarówno oferujący podróż, jak i szukający jej – nic i nikt nie może im tego zabronić. Decyzja, jak zwykle, jest sprawą indywidualną.
Co myślicie o takim sposobie podróżowania?