Drugie lotnisko w Polsce czeka klęska urodzaju? Wszyscy chcą stąd latać, biją rekordy, ale terminal nie jest z gumy
144 połączenia – tyle tras liczyła pod koniec marca siatka połączeń krakowskiego lotniska w letnim rozkładzie lotów. A to nie koniec, bo w ostatnich kilkunastu tygodniach jeszcze się powiększyła. Oprócz „tradycyjnych” nowości, czyli tras Ryanaira i Wizz Aira, na liście połączeń znalazły się też kompletnie nowe trasy i przewoźnicy. Wśród nich połączenia LOT i Turkish Airlines do Stambułu, połączenie Air Serbia do Belgradu i nowa trasa lini Pegasus do Ankary, która wystartuje na początku lipca.
– Pierwotnie zakładaliśmy na ten rok osiągnięcie wyniku zbliżonego do tego z ubiegłego roku, ale wszystko wskazuje na to, że uda nam się przebić poziom z 2019 roku, gdy obsłużyliśmy 8,4 mln pasażerów. Natomiast patrząc na wydarzenia tylko z ostatnich lat, z pokorą podchodzimy do tej sytuacji, bo wiemy, jak jedno wydarzenie może wpłynąć na cały ruch lotniczy – mówi w rozmowie z Fly4free.pl Radosław Włoszek, prezes lotniska w Krakowie.
Chalkidiki od 2356 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Dahab od 1796 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Kreta Wschodnia od 2710 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Doskonale widać to w statystykach. Maj był dla krakowskiego lotniska rekordowy – przez port w Balicach przewinęło się prawie 840 tysięcy pasażerów. To aż o 23 procent więcej niż w 2023 roku i o 12 procent więcej niż w rekordowym maju 2019. W sumie od początku roku lotnisko obsłużyło zaś do końca maja 3,054 mln podróżnych. Szanse na pobicie rekordu są więc spore. Tym bardziej, że do Krakowa wracają zagraniczni turyści, których w zeszłym roku w pewnym stopniu wystraszyła wojna za naszą wschodnią granicą. To też napędza statystyki, ale też sprawia, że coraz bardziej aktualne są pytania o rozbudowę krakowskiego lotniska.
Tym bardziej, jeśli spojrzymy na bardziej długofalowe plany przewoźników już obecnych w Krakowie. Dobrym przykładem jest choćby Ryanair – podczas ubiegłotygodniowej konferencji w Krakowie Michael O’Leary otwarcie powiedział, że chciałby za 5 lat podwoić liczbę pasażerów przewożonych z i do Krakowa.
– W tym roku w Krakowie obsłużymy 4,5 mln pasażerów, ale nie chcemy się na tym zatrzymywać. Planujemy w ciągu 5 lat podwoić tę liczbę, a może nawet dojść do poziomu 10 mln pasażerów rocznie. Rozmawialiśmy dzisiaj rano z Radosławem i powiedziałem mu, żeby jak najszybciej rozbudowywał terminal – powiedział O’Leary.
Jeśli krakowskie lotnisko będzie dalej rozwijało się w takim tempie, to szybko może zacząć tu brakować miejsca. Szacuje się, że roczna przepustowość terminala w Krakowie to ok. 10 mln pasażerów rocznie. Oznacza to, że należałoby dość szybko myśleć o rozbudowie. Tymczasem lotnisko w Krakowie owszem, myśli o rozbudowie, ale inwestycja miałaby zacząć się nie wcześniej jak za 2 lata. Wszystko z powodu braku miejsca, które zostanie uwolnione dopiero po wybudowaniu nowego terminala cargo. Kilka dni temu podpisano umowę na budowę nowego obiektu – wart 92 mln zł terminal cargo ma być gotowy w ciągu 23 miesięcy, choć możliwe, że zakończy się jeszcze pod koniec 2024 roku.

– Mamy zatwierdzony przez właścicieli plan inwestycyjny rozbudowy lotniska, który konsekwentnie realizujemy, a jego celem jest zwiększenie przepustowości. Jeśli chodzi o rozbudowę terminala pasażerskiego, to kluczowe jest powstanie nowego terminala cargo. Gdy ta inwestycja zostanie zakończona, przeniesiemy tam wszystkie funkcjonujące w obecnym terminalu cargo instytucje i operacje, jednocześnie zaś zwolni się przestrzeń potrzebna do rozbudowy terminala pasażerskiego – mówi Radosław Włoszek.
A jak obecnie wygląda sytuacja pasażerów wylatujących z Krakowa?
– Od wielu lat obserwuję rozwój siatki połączeń z Krakowa i tego, jak razem z nią wypełnia się terminal w Balicach. Szczególnie w gorącym sezonie – jak święta, weekendy czy wakacje widać, że terminal nie jest z gumy, a kolejki z roku na rok rosną. Mimo że pasażerowie zawsze są obsługiwani sprawnie, to jednak nie da się ukryć, że na kontroli bezpieczeństwa czy przy gate’ach bywają prawdziwe tłumy – mówi moja redakcyjna koleżanka Aneta Zając, zapalona podróżniczka regularnie korzystająca z usług krakowskiego lotniska.

Inne problemy? Choćby pas startowy
Innym problemem jest ciągnąca się od lat kwestia budowy nowej drogi startowej, przeciw której protestują okoliczni mieszkańcy. Do tej pory robili to skutecznie – obawiający się hałasu mieszkańcy zablokowali wydanie decyzji środowiskowej. Jednak w maju pojawiła się dla Balic nadzieja – minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zapowiedział bowiem, że droga zostanie wybudowana w oparciu o procedury dla inwestycji militarnych, co pozwoli ominąć niektóre formalności. Nowa droga startowa ma być umieszczona po północnej stronie obecnej. Ma mieć długość 2, tys. metrów i szerokość 45 metrów plus 7,5 metra poboczy po obu stronach.
Popyt będzie tylko rósł
Nie da się przy tym ukryć, że popyt na loty z Krakowa może tylko rosnąć, wraz z coraz szybciej rosnącym powrotem zainteresowania turystów przylotami pod Wawel. Zdaje sobie też z tego sprawę prezes krakowskiego lotniska.
– Mamy najbardziej rozbudowaną siatkę linii niskokosztowych oraz regularnych przewoźników ze wszystkich lotnisk regionalnych w Polsce. Krakowskie lotnisko konsekwentnie dąży do powrotu do realiów sprzed pandemii. Wyzwaniem dla nas jest także pełne odrodzenie ruchu lotniczego w segmencie klienta biznesowego i branży konferencyjnej. Ten rodzaj ruchu wciąż jeszcze nie wrócił w całości do realiów przed pandemią. Na pewno widzimy też, że w porównaniu do 2019 roku więcej pasażerów przylatywało do Krakowa niż z niego wylatywało. Dlatego systematycznie odbudowujemy przedmiotową strukturę ruchu na naszym lotnisku. Bo choć wolumenowo wygląda ona pozytywnie, to wciąż pracujemy nad segmentem przyjazdowym, tak ważnym dla Krakowa i całej Małopolski – mówi Radosław Włoszek.