Lotniska zbierają dane z naszych telefonów. I sprawdzają dokładnie, dokąd chodzimy
Zastanawialiście się kiedyś, na jakiej zasadzie działa system, który wskazuje nam, ile mniej więcej minut potrwa oczekiwanie i sama kontrola na lotnisku? Ekrany z szacowanym czasem można spotkać w wielu terminalach. Dzięki nim wiemy, czy powinniśmy się śpieszyć, czy można jeszcze chwilę pobuszować w sklepach, odpocząć albo zrobić kilka zdjęć na tarasie widokowym.
Dodatkowo, takie liczniki są oczywiście w biznesie portów lotniczych, którym jest na rękę byśmy jak najwięcej czasu spędzili w strefie bezcłowej. Okazuje się jednak, że na pomoc lotniskom przychodzą nasze… smartfony.
To właśnie one są kluczowym elementem systemu szacowania czasu. Telefony przewożone przez 98 proc. pasażerów dostarczają niektórym portom lotniczym szczegółowe dane, dzięki którym te mogą obliczyć prawdopodobny czas potrzebny na odprawę, dojście do bramki przed samym odlotem itd.
Te same informacje pomagają w odpowiednim momencie rozładować pasażerski korek, otwierając dodatkowe stanowiska odprawy czy kierując w dane miejsce więcej pracowników. Dzięki temu ludzie są mniej zestresowani i zmęczeni, a jak pisaliśmy niedawno, w znacznym stopniu wpływa to na ilość wydawanych pieniędzy przed wejściem na pokład.
Ale zebrane dane pokazują też, ile pasażerowie spędzają czasu w salonikach, ile zajmuje im wejście i wyjście z terminala, przejście konkretnych fragmentów portu, a nawet jak długo są na parkingu.
– Dane pomagają zrozumieć faktyczny czas oczekiwania na odprawę, pomagają w pracy z funkcjonariuszami służby granicznej oraz pozwalają wpływać na nasze przyszłe działania – mówi Chris Wilson, kierownik terminala na lotnisku w Birmingham w rozmowie z The Independent. – Dzieląc się informacjami na ekranach, pomagamy zmniejszyć frustrację pasażerów, pokazując realne dane dotyczące czasu oczekiwania – dodaje.
Ze wspomnianej metody korzystają lotniska na przykład w: Birmingham, Bristolu, Edynburgu i Manchesterze. Samą technologię dostarcza duńska firma BLIP Systems. Dzięki niej system wykrywa urządzenia elektroniczne, przez które używamy Bluetootha czy wi-fi i za ich pomocą śledzi nasze zachowanie na lotnisku. System ten nie ingeruje w żaden sposób w nasze telefony i nie identyfikuje konkretnego pasażera.
Pozostaje pytanie, na ile takie „korzystanie” z naszych smartfonów jest bezpieczne i czy na pewno chroni nasze dane osobowe w wystarczający sposób. Jednak podobne oprogramowanie w wielu krajach jest też wykorzystywane na dworcach kolejowych, w parkach rozrywki, podczas wydarzeń publicznych, a nawet w ośrodkach narciarskich, by określić czas oczekiwania na wyciąg.