Lot do Polski nie odbył się przez agresywnych pasażerów? Linia oskarża, inni podróżni… zaprzeczają
To miał być jeden z wielu lotów z Egiptu do Polski obsługiwany przez EnterAir. Linia jest największym czarterowym przewoźnikiem w naszym kraju i z powodzeniem przewozi miliony pasażerów każdego roku. Lot z Marsa Alam wystartował o czasie i w środę, 22 sierpnia miał dotrzeć do Katowic o 16:30. Okazało się, że zaledwie po 30 minutach lotu, maszyna musi jednak wykonać nieplanowany postój w i dopiero później będzie kontynuować podróż.
Hurghada od 2838 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Marmaris od 2920 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Djerba od 2056 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Samolot zawrócił do Hurghady, został schłodzony i oczekiwał na możliwość ponownego startu. I to właśnie na tym etapie pojawiły się problemy, które sprawiły, że ostatecznie pasażerowie zostali w Hurghadzie na noc. Kwestią sporną pozostaje jednak przebieg wydarzeń na pokładzie, bowiem to jest też moment, w którym wersje wydarzeń zaczynają się mocno różnić.
Zacznijmy od tego, jak całą sytuację przedstawia linia lotnicza.
– W ostatnim czasie mamy do czynienia z powtarzającymi się aktami agresji na pokładzie samolotów linii Enter Air (…) W dzisiejszym przypadku doszło do niezrozumiałego zachowania pasażerów lecących z Egiptu – napisała linia w oficjalnym oświadczeniu. – Po uzyskaniu ponownej zgody na lot doszło do protestu pasażerów, którzy w konsekwencji zostali poproszeni o opuszczenie pokładu – dodał przewoźnik.
Linia przypomniała też, że zarówno pasażerowie agresywni, jak i ci pod wpływem alkoholu nie będą wpuszczani na pokład. Wyjaśniła też, że zgodnie z międzynarodowym prawem, wyproszeni pasażerowie muszą czekać na inny lot wewnątrz terminala i nie mogą go opuścić. Wydawało się więc jasne, że na pokładzie doszło do jakiejś awantury. Wtedy jednak do dyskusji włączyli się pasażerowie tego konkretnego lotu.
– Jestem pasażerem tego lotu i nie przypominam sobie, żeby ktoś był agresywny lub pod wpływem alkoholu. (…) Tu niby awaria, zaraz wylatuje, potem dowiadujemy się, że pilotowi skończył się czas pracy (…). Byliśmy 7 godzin w samolocie i nie było żadnej agresji i alkoholu – komentuje Klaudiusz.
Tę wersję potwierdzają też inni pasażerowie, którzy dodatkowo informują, że przymusowy postój w Hurghadzie oznaczał kilka godzin wewnątrz samolotu – bez wody i klimatyzacji.
– Zdążyliście zamieścić to żałosne i kłamliwe oświadczenie jeszcze przed zakwaterowaniem nas, czyli grupy prawie 200 osób w tymczasowym hotelu po awaryjnym lądowaniu Waszego uszkodzonego samolotu. Zapewniam również oburzonych, że klienta lotu była i nadal jest wybitnie kulturalna – napisał Maciej.
Trudno więc opiniować, kto w tym sporze ma rację, bo wersje są kompletnie różne. Pasażerowie przekonują, że powrót do Polski został opóźniony z winy przewoźnika, a przewoźnik, że z winy pasażerów.
Pewny jest tylko finał sprawy – ostatecznie pierwotny lot został odwołany. Po wielu przygodach pasażerowie w końcu dotarli do Polski dzień później. Kolejny samolot wystartował kilka minut przed siódmą rano i o 12:44 wylądował w Katowicach. Część z nich zapowiedziała jednak, że będzie walczyć o odszkodowanie za opóźnienie.






Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?