Linie mają brutalną metodę na unikanie opóźnień. Działa jak złoto, ale pasażerowie jej nienawidzą
Doskonale to znacie, prawda? Siedzicie sobie przy bramce na lotnisku, nagle pojawia się hasło do wejścia na pokład, stajecie więc w kolejce, skanujecie kartę pokładową i wchodzicie do rękawa (a w niektórych przypadkach nawet na płytę), gdzie… stajecie w długiej kolejce i czekacie jeszcze kilka minut, bo samolot nie jest jeszcze gotowy do przyjęcia podróżnych. To codzienna rzeczywistość podróżujących takimi liniami jak Ryanair czy Wizz Air, które operując na krótkim „turnaround time” nie wyrabiają się z obsługą podróżnych i stosują te metody, by maksymalnie usprawnić swoje operacje. Ale – jak wskazuje branżowy serwis Paddle Your Own Kanoo – nie tylko ci przewoźnicy stosują tę metodę. Mało tego, może się okazać, że w sezonie letnim, który zawsze odznacza się zwiększoną liczbą pasażerów, kolejkami i problemami z punktualnością, „boarding not boarding” może być wprowadzony przez większą liczbę przewoźników, bo… nie da się ukryć, że metoda ta działa! Mało tego, potwierdzają ją statystyki.
Hurghada od 2986 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Marmaris od 1521 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Wyc. objazdowe od 2684 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Jak czytamy w Paddle Your Own Kanoo, dobrym przykładem jest hiszpańska Iberia, która z upodobaniem stosuje tę metodą. Ale ma efekty: w styczniu jej współczynnik punktualności według danych Cirium wyniósł aż 87 procent (tyle wylotów i przylotów zrealizowała o czasie), a w ubiegłym roku była piątą najbardziej punktualną linią na świecie. Podobnie wygląda sytuacja z linią Qatar Airways, której zdarza się otwierać boarding na długo przed rzeczywistym czasem wylotu i lokować pasażerów w oczekiwaniu na wejście do samolotu, gdy ten jeszcze nie jest gotowy na ich przyjęcie. Szczególnie widać to na lotnisku w Doha, gdzie przewoźnik sprawdza karty pokładowe przed wejściem do odgrodzonego gate’u (czyli mamy tu do czynienia z bardziej cywilizowaną metodą). Tu także się to sprawdza: w 2023 roku Qatar Airways miał być trzecim najbardziej punktualnym przewoźnikiem na świecie, a w styczniu tego roku awansował nawet na drugie miejsce w tym zestawieniu.
I choć bywa to dość frustrujące (zwłaszcza w przypadku tanich linii), wydaje się, że skoro ta metoda działa, to linie raczej jej nie porzucą. A w sezonie letnim można się spodziewać, że będą ją stosowały nawet częściej.