Nie więcej niż 6 drinków dziennie. Władze wprowadziły limit dla all inclusive
Władze Balearów już od kilku długich lat intensywnie walczą z imprezowym wizerunkiem Ibizy czy Majorki. Zamiast przyciągać żądnych wrażeń, ale niezbyt dobrze zachowujących się turystów, chcieliby nieco zmienić profil klienta. Pomóc w tym mają liczne ograniczenia i zasady wprowadzane przez lokalne władze. Przypomnijmy, że w ostatnich latach wprowadzono np. kodeks dobrych zachowań, określający kilkadziesiąt zakazów i nakazów – w tym np. zakaz skakania z balkonu do basenu (!). Ograniczono też sprzedaż alkoholu wieczorami, zakazano promocji typu happy hours.
Sharm El Sheikh od 2974 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Marsa Alam od 2482 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Wyspa Malta od 1539 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Palącą kwestią były też wakacje w wersji all inclusive. Władze chciały kompletnie ich zakazać, ale ostatecznie stanęło ograniczeniach, a konkretniej na limicie drinków. Zgodnie z obowiązującymi zasadami zarówno na Ibizie i Majorce (w wybranych strefach), nawet posiadając opcję all inclusive, nie można otrzymać więcej niż sześć drinków w ciągu dnia. Trzy mają być dozwolone w trakcie pory lunchowej i trzy wieczorem – w godzinach kolacji.
Warto jednak zaznaczyć, że prawo wprowadzono już w styczniu, ale dopiero wraz z nadejściem sezonu, zostało dostrzeżone przez turystów. Choć niektóre biura podróży dodały już tę informację do swoich ofert lub rozsyłają maile w tej sprawie do osób, które już wakacje wykupiły, to nie brakuje też tych, którzy przeżywają niemiłe rozczarowanie na miejscu. Szczególnie Brytyjczycy, których w tym temacie ostrzegają już niemal wszystkie krajowe media.
– Chcemy brytyjskich turystów, ale nie chcemy tego rodzaju turystyki. Zgadzamy się, razem z brytyjskim rządem, że niektóre zdjęcia i filmy przedstawiające brytyjskich turystów są mocno zawstydzające. Chcemy położyć temu kres – powiedział Iago Negueruela, minister turystyki na Balearach.
Zaniepokojone są natomiast hotele w wyznaczonych strefach, bowiem obawiają się znacznego spadku liczby turystów. Władze przekonują jednak, że z czasem turyści wrócą – choć będzie to inny rodzaj odwiedzających.





