Lecisz z Warszawy? Już w te wakacje szykuj się na potężne kolejki. A za rok będzie jeszcze gorzej
Dla Mariusza Szpikowskiego, dyrektora zarządzającego lotniskiem Chopina PPL, kluczową kwestią jest przepustowość największego portu w Polsce. Na jednym z pierwszych spotkań z dziennikarzami powiedział, że warszawski port rozwija się tak szybko, że tak naprawdę nie trzeba się starać o przewoźników, bo ci zgłaszają się sami z nowymi trasami. Nie wiemy czy faktycznie PPL się „nie stara”, ale faktem jest, że lotnisko przekracza obecnie wszelkie najśmielsze prognozy. W kwietniu obsłużyło 1,1 mln pasażerów (o 24,3 proc. więcej niż rok temu), a od początku roku – aż 4,1 mln osób. To aż o 27 proc. więcej niż w 2016 roku.
W całym 2016 roku lotnisko Chopina obsłużyło 12,8 mln pasażerów, na ten rok zaplanowało 14,1 mln osób, ale już teraz wiadomo, że będzie ich znacznie więcej. Najnowsza prognoza zakłada, że przez Warszawę przewinie się ponad 15 mln pasażerów, czyli o milion osób więcej od założeń – czytamy w „DGP”.
Wzrosty napędzają głównie LOT i Wizz Air. Narodowy przewoźnik w kwietniu uruchomił dwie dalekie trasy do Los Angeles i Newark, a w najbliższym czasie uruchomi jeszcze kilka nowych tras, m.in. do Kaliningradu, Astany i Stuttgartu. Z kolei od wakacji Wizz Air uruchomi z Chopina aż 7 nowych tras. Węgierski przewoźnik poleci do Bratysławy, Bukaresztu, Kijowa, Lamezia Terme (we włoskiej Kalabrii), Lyonu i Nicei, a od 18 września będzie latał 4 razy w tygodniu do Wilna. Sam Wizz Air w tym roku zaoferuje z Warszawy 2,6 mln miejsc w tym roku, co oznacza wzrost aż o 22 proc.
Już teraz wiadomo, że lotnisko będzie miało duże trudności z obsłużeniem takiego ruchu, bo choć jego maksymalna przepustowość to 22 mln osób rocznie, to prognoza ta nie uwzględnia spiętrzeń ruchu, jakie obecnie mają miejsce. Już dzisiaj w porannych i wieczornych szczytach kolejki potrafią sięgać kilkunastu minut, a szczególnie kiepsko wygląda sytuacja w przypadku lądowań, gdy jeden samolot szerokokadłubowy potrafi spokojnie sparaliżować kolejkę do kontroli paszportowej.
Jak czytamy w „DGP”, linie lotnicze chcą wykorzystać argument o przepełnieniu portu do negocjacji w sprawie obniżenia opłat lotniskowych. Taryfy na przyszły rok są na razie w przygotowaniu, a negocjacje lotniska z liniami zaczną się w wakacje.
Problemy lotniska widać po statystykach opóźnień samolotów. Z danych OAG wynika, że w 2016 roku tylko 78,5 proc. startów i lądowań na Chopinie miało miejsce o czasie. Z tym wynikiem warszawski port zajął dopiero 124. miejsce na świecie. Spadek punktualności, który najpewniej w tym roku jeszcze bardziej się pogłębi, najlepiej widać w porównaniu z danymi z 2015 r., gdy współczynnik punktualności dla Chopina wyniósł 89,87 proc.
A kto cierpi na tym najbardziej? Oczywiście LOT.
Fot. Lotnisko Chopina
Narodowy przewoźnik w niedoczasie
Z tych samych danych OAG wynika, że współczynnik punktualności dla LOT zleciał równie mocno: z 88,88 proc. w 2015 r. do 79,7 proc. w zeszłym roku. Strata jest tym bardziej bolesna, że LOT zleciał z 8 miejsca na świecie na 37. pozycję w klasyfikacji OAG.
W LOT słyszymy, że próbują naprawić sytuację, choć mają ograniczone pole manewru. Przewoźnik wymógł m.in. przebudowę i zwiększenie liczby kontroli paszportowej przy strefie non-Schengen. Inwestycja jest już zakończona na poziomie przylotów, a na odlotach ma być realizowana wkrótce. Dodatkowo na trasach krajowych obsługa pokładowa LOT sprząta i przygotowuje samolot do wylotu. Robi to zamiast agentów handlingowych, którzy zwyczajnie nie wyrabiają się z pracą.
– W ten sposób udaje nam się zaoszczędzić trochę czasu i wylatywać zgodnie z rozkładem. W razie oczekiwania na agentów handlingowych mogłoby to skutkować opóźnieniami – mówi Adrian Kubicki, rzecznik prasowy LOT.
To jednak tylko kosmetyka, bo w przyszłym roku sytuacja na Chopinie może być naprawdę kiepska.
Co zrobi Ryanair?
Swoje problemy zgłaszał już wcześniej LOT. Po otrzymaniu dodatkowych Dreamlinerów z powodu niedoboru stanowisk zdolnych do obsługi samolotów szerokokadłubowych w strefie non-Schengen, może się zdarzyć, że niektóre duże maszyny nie będą obsługiwane z rękawa, tylko za pomocą autobusów, które będą dowoziły pasażerów na płytę. To z pewnością nie poprawi punktualności.
Wielkim znakiem zapytania jest też Ryanair Sun, czyli nowa czarterowa linia irlandzkiego przewoźnika, która ma zadebiutować w przyszłe wakacje. Choć projekt jest jeszcze na wstępnym etapie, to z pierwszych rozmów z biurami podróży widać, że budzi wielkie zainteresowanie. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że biura podróży przedstawiły Ryanairowi zapotrzebowanie na znacznie więcej samolotów niż jest on w stanie zaoferować. A co to ma wspólnego z Chopinem? To, że większość zapytań touroperatorów dotyczy dwóch największych czarterowych lotnisk w Polsce, czyli właśnie lotniska Chopina i portu w Katowicach. Jeśli Ryanair Sun pojawi się na lotnisku Chopina, zapewne stworzy zupełnie nowy popyt i wygeneruje kolejną falę wzrostów, która… może nie być na rękę zatłoczonemu lotnisku.