Kolejna duża linia z Europy kasuje loty do Chin! Jest jeden kraj UE, który zyskuje na tym zamieszaniu
Tego należało się spodziewać – tego samego dnia, gdy LOT ogłosił zawieszenie połączenia z Warszawy do Pekinu, na ten sam krok zdecydowały się linie SAS. Ostatnia rotacja z Kopenhagi do Szanghaju zostanie wykonana 7 listopada, a dzień później, gdy Airbus A350 skandynawskiej linii wróci do stolicy Danii, połączenie to przejdzie do historii. Tak jak w przypadku LOT, SAS wini „trudne warunki rynkowe” jako główny powód zamknięcia trasy. I choć nie wyklucza powrotu, gdy ulegną one poprawie, to niewiele wskazuje na to, by stało się to w najbliższej przyszłości.
Hurghada od 2862 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Madera od 2683 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Pafos od 1866 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
„Z powodu aktualnych warunków rynkowych podjęliśmy trudną decyzję o zawieszeniu lotów do Szanghaju. Chiny wciąż pozostają dla nas ważnym rynkiem i będziemy aktywnie monitorować sytuację, by mieć pewność, że gdy wspomniane warunki ulegną poprawie, będziemy mogli wznowić loty do tego ważnego regionu. W międzyczasie będziemy służyć naszym pasażerom lotami do innych miejsc w Azji” – czytamy w komunikacie prasowym.
Tymczasem SAS będzie proponował pasażerom z ważnymi biletami alternatywne połączenia do swoich partnerów z sojuszu SkyTeam, czyli Air France i KLM. Kondycja „chińskich połączeń” tych przewoźników też jednak nie jest najlepsza – kilka dni temu prezeska holenderskiej linii zaapelowała do Komisji Europejskiej o podjęcie działań mających na celu wyrównanie szans na trasach z Europy do Chin dla europejskich linii lotniczych.
Bardzo podobny komunikat do SAS wystosował LOT, który po raz ostatni wykona lot z Warszawy do Pekinu 24 października. Warto podkreślić, że już wcześniej przewoźnik miał dość ograniczony rozkład lotów do stolicy Chin – kilka miesięcy temu linia zrezygnowała ze wznowienia lotów na lotnsko Pekin Daxing, a w nadchodzącym sezonie zimowym miała wykonywać zaledwie 3 loty w tygodniu na lotnisko Pekin-Capital.
LOT i SAS dołączyły tymczasem do innych przewoźników z Europy, które już wcześniej podjęły taką decyzję. Lufthansa z końcem października zakończy loty na trasie z Frankfurtu do Pekinu, choć utrzyma w ograniczonym zakresie połączenie do stolicy Chin z Monachium. Niemiecki przewoźnik będzie też w dalszym ciągu latał ze swoich dwóch głównych hubów do Szanghaju.
W zimowym rozkładzie lotów połączenie do Pekinu z Heathrow zawiesi też British Airways, a jedyną „chińską” trasą tego przewoźnika zostanie Szanghaj. Z kolei linia Virgin Atlantic pod koniec października zawiesi połączenie z Heathrow do Szanghaju.
Europejskie linie nie dają rady, Chiny zdobywają rynek
Z analizy Cirium wynika, że loty do Chin oferuje coraz mniej europejskich przewoźników. Oprócz wymienionych powyżej Air France, KLM czy Lufthansy są to Austrian Airlines, Swiss, Finnair, Turkish Airlines i Air Serbia. Skąd tak duże cięcia? Chodzi oczywiście o efekt wojny w Ukrainie, gdy w ramach odpowiedzi na unijne sankcje Rosja zablokowała swoje niebo dla przewoźników z Unii Europejskiej. W efekcie muszą oni latać do Chin okrężną drogą, co oznacza wyższe koszty, droższe bilety i… znacznie mniejszy popyt. Tymczasem chińscy przewoźnicy mogą latać krótszą trasą i wykorzystują ten element przewagi bezlitośnie.
Wystarczy spojrzeć na dane o oferowaniu, czyli liczbie dostępnych foteli. Z danych Cirium za trzeci kwartał tego roku wynika, że linie lotnicze z Chin oferują w tym okresie 1,93 mln foteli na trasach z Europy do Chin. To aż o 43 procent więcej niż w analogicznym kwartale 2019 roku (wówczas oferowanie chińskich linii wynosiło 1,35 mln foteli). Dla porównania: oferowanie linii z Europy na trasach do Chin spadło w tym okresie z 1,04 miliona do zaledwie 555 tysięcy foteli. Przekładając te dane na procenty widzimy, że udział przewoźników Chin w przewozach na rynku Chiny-Europa zwiększył się w omawianym okresie z 57 do 78 procent. To już prawdziwa przepaść!
Na problemach przewoźników zyskuje Budapeszt
Cała sytuacja jest trudna tak dla przewoźników, jak i Komisji Europejskiej, która może próbować różnych działań, ale ma związane ręce. Nie wydaje się też, aby wojna szybko się zakończyła, a nawet jeśli – perspektywy otwarcia rosyjskiej przestrzeni dla linii z Europy są obecnie absolutnie iluzoryczne. Co ciekawe, jest jeden kraj w UE, który nie tylko nie narzeka na tę sytuację, a wręcz przeciwnie, bardzo dynamicznie rozwija ruch lotniczy z Państwem Środka. Tym krajem są Węgry, a konkretnie lotnisko w Budapeszcie, gdzie siatka połączeń do Chin sukcesywnie rośnie.
Wynika to z zupełnie odmiennej perspektywy. Węgry nie posiadają narodowego przewoźnika, którego interesy należałoby chronić, więc nie mają problemu z kontraktowaniem kolejnych linii z Chin, które zwiększają siatkę i moc oddziaływania hubu w Budapeszcie. O efektach pisaliśmy kilka tygodni temu. W III kwartale chińskie linie lotnicze oferują na trasach z Budapesztu do Chin 73800 foteli. Niby niedużo, ale w porównaniu do analogicznego okresu z 2019 roku to wzrost aż o 300 procent. Sama siatka też wygląda dość bogato: obecnie ze stolicy Węgier można polecieć aż na 7 trasach do Państwa Środka, a najnowsze połączenia to realizowane od sierpnia loty Hainan Airlines do Shenzen (2 w tygodniu), China Southern do Guangzhou (od 27 czerwca, 4 loty w tygodniu) i Shanghai Airlines do Ningbo (od 29 maja, 2 razy w tygodniu). W efekcie tak dużych wzrostów, Węgry po raz pierwszy awansowały do czołowej dziesiątki krajów w UE z największą liczbą miejsc na trasach do Chin. I patrząc na wspomniane wyżej perspektywy, zapewne będą tylko pięły się w górę w tej klasyfikacji.






Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?