Pasażerów mało, a kolejki jak przed pandemią! Dlaczego? Wyjaśnia szef Lotniska Chopina
W tym roku Lotnisko Chopina obsłuży maksymalnie 1/3 liczby pasażerów w stosunku do 2019 roku. Mimo to od czasu do czasu wciąż słyszymy o długich kolejkach i tłumach pasażerów, zwłaszcza do kontroli dokumentów podczas przylotu. Z czego to wynika? Podczas EKG w Katowicach mówił o tym Stanisław Wojtera, prezes PPL.
Tegoroczny sezon wakacyjny był dość udany dla Lotniska Chopina – w lipcu i sierpniu port lotniczy obsłużył w sumie ok. 2 mln pasażerów. Mimo to, w skali całego roku wyniki największego lotniska w Polsce nie będą bardzo zadowalające – największy port w naszym kraju obsłuży w tym najpewniej roku nieco ponad 6 mln pasażerów. Czy to dużo? W porównaniu do rekordowego 2019 roku, gdy przez Lotnisko Chopina przewinęło się 18,86 mln ludzi, to bardzo mało – niewiele ponad 1/3 tego, co przed pandemią.
Mimo to pasażerowie wciąż skarżą się na to, że często na lotnisku są duże kolejki i chaos, zwłaszcza podczas lotów powrotnych do Warszawy. Z czego to wynika?
Prezes zarządzającego Lotniskiem Chopina PPL Stanisław Wojtera przyznaje, że pasażerów na lotnisku jest znacznie mniej, co z pewnością wpłynie na kondycję finansową spółki.
– Nie nastawiam się, że w 2022 czy 2023 roku liczba pasażerów wróci do poziomu z 2019 roku – przyznaje.
Jednocześnie dodaje, że z powodów środowiskowych przepustowość na Lotnisku Chopina została w ostatnich latach znacząco zmniejszona.
– Dziś takie wyniki jak w 2019 roku nie byłyby możliwe, bo maksymalna przepustowość Lotniska Chopina to ok. 14 mln pasażerów rocznie. Ale to nie oznacza, że tych pasażerów jest mniej, bo w peakach, czyli szczytowych godzinach ruchu, podróżnych jest właściwie tyle samo, co przed pandemią. Podczas porannej czy wieczornej fali lotów dochodzimy lub nawet przekraczamy możliwości przepustowości lotniska. To zaś sprawia, że powstają kolejki i zatory. W efekcie pomimo mniejszego ruchu mamy mniejszą przepustowość, a na to nachodzą dodatkowe problemy organizacyjne związane z COVID-owymi procedurami. Ale taka sytuacja ma miejsce tylko podczas szczytu ruchu – potem mamy po prostu więcej wypłaszczeń i dłuższych przerw, jeśli chodzi o starty i lądowania samolotów – mówił podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Stanisław Wojtera.