Linie z Zatoki ogłosiły nową inicjatywę wspólnie z Qatar Tourist Authority. Jej celem jest promowanie walorów turystycznych tego kraju wśród podróżnych przesiadających się na lotnisku w Ad-Dausze. Do tej pory każdy turysta, który chciał odwiedzić Katar, musiał aplikować o wizę wcześniej i wyrobić ją sobie na lotnisku wizę (jej koszt to ok. 25 euro). Linia lotnicza robiła wyjątek dla pasażerów klasy biznes i pierwszej, którzy w przypadku dłuższych przesiadek mają zapewniony hotel, wyżywienie i darmowe zwiedzanie.
Teraz darmowa wiza będzie dostępna dla każdego pasażera przesiadającego się w Ad-Dausze, którego czas oczekiwania na przesiadkę wynosi minimum 5 godzin.
Maksymalnie wiza (wydawana od ręki na lotnisku) będzie ważna przez 96 godzin, czyli 4 dni. Linia nie podała jeszcze, od kiedy nowe przepisy wejdą w życie.
Katar to monarchia absolutna, która dzięki wielkim złożom gazu uchodzi za jeden z najbogatszych krajów świata. Średni dochód na głowę mieszkańca wynosi ok. 90 tys. USD.
Decyzja Qatar Airways wpisuje się w trend, który od pewnego czasu lansuje część linii lotniczych – aby jak najbardziej umilić czas pasażerom oczekującym na przesiadkę.
Niedawno na Fly4Free.pl napisaliśmy o tym, w jaki sposób linie zabiegają o serca pasażerów przesiadkowych. Możecie przeczytać go poniżej.
Jedną z najlepszych propozycji dla mających długie przesiadki ma linia Icelandair oferująca dość tanie połączenia na trasach transatlantyckich do USA (m.in. Boston, Nowy Jork, Chicago) i Kanady (Montreal, Toronto).
Oferta linii wydaje się niezła nawet dla Polaków, bo podróż do USA z Islandczykami mogą zacząć np. z Bergen albo Sztokholmu (dokąd z Polski latają tanie linie), nie ma też problemu, by niedrogo dolecieć do Reykjaviku (z Gdańska lata tam Wizzair, od maja także z Warszawy).
Ale miało być o ofercie przesiadkowej – nazywa się ona „Stopover Buddy”. W jej ramach każdy pasażer czekający na lot transatlantycki może przez jeden dzień zwiedzać Islandię z osobistym przewodnikiem – pracownikiem linii lotniczej, który pokaże nam to, co w tym kraju najlepsze i to zależnie od naszych preferencji.
W programie biorą udział wolontariusze - pracownicy linii. Można, więc spędzić dzień ze stewardessą, pilotem, pracownikiem obsługi, a nawet prezesem Icelandair - Birkir Holm Gudnason sam zgłosił się do programu i jak najbardziej można go sobie "zamówić".
Do programu może przystąpić każdy posiadacz biletu poprzez stronę internetową Icelandair. Wybieramy tam, jaki rodzaj atrakcji nas interesuje – można zdecydować się na: jedzenie, kulturę albo przygodę, a system skojarzy nas z konkretnym przewodnikiem.
W ciągu kilku godzin można, więc: zwiedzić Reykjavik, popływać w gorących źródłach, pojeździć na nartach, zobaczyć gejzery, wejść na wulkan, a jeśli trafimy na wyjątkowo gościnnego Islandczyka, nawet zjeść u niego w domu kolację. Koszty? Sama usługa jest darmowa – płacimy tylko za wyżywienie i bilety wstępu.
Usługa Icelandair wyróżnia się jeszcze z jednego powodu – inne linie oferujące udogodnienia dla przesiadkowiczów prawie zawsze wymagają, by wszystkie odcinki podróży były realizowane za ich pośrednictwem. U Islandczyków wystarczy, że masz bilet z Keflavik np. do USA.
Promocja „Stopover Buddy” trwa do 30 kwietnia.
Fot. Icelandair