Fly4free.pl

Lecieć na kilka godzin do Włoch na pizzę za kilkadziesiąt PLN? Tak! Jednodniówki – czy to ma sens i czy się opłaca?

Foto: Tatyana Vyc, AR Pictures, ermess / Shutterstock
Dla jednych to esencja szybkiego podróżowania, bez uszczknięcia cennych dni urlopowych. Dla drugich – pomysł, który skutkuje pukaniem się w głowę przez osoby, dowiadujące się, że właśnie lecicie na 15 godzin do Lizbony. Kto ma rację?

– Co robisz w niedzielę? Może się zobaczymy?

– W sumie to nic, lecę rano na kilka godzin do Norwegii, na plażę i spacer. Wieczorem jestem w domu, możemy się spotkać.

– yyy???

Powyższy dialog słyszę nader często. Idea szybkich (niekiedy wręcz błyskawicznych) wyjazdów budzi skrajne reakcje. No bo jak to: tak bez przygotowania? Na parę godzin? „Przecież to się kompletnie nie opłaca, nic nie zobaczysz!” Niekiedy jednak motywacja do odbycia tego typu wypadów jest zupełnie inna. A zmiana otoczenia – nawet na kilka, kilkanaście godzin – bywa przyjemnością. To jak to jest z tymi jednodniówkami?

Kawa, zakupy, spacer

Na pozór to pomysł z gatunku szalonych. Podróż drogą lotniczą jeszcze do niedawna kojarzyła się z długimi przygotowaniami, sporymi kosztami zakupu biletów, czymś specjalnym i wyjątkowym. Jednak czasy się zmieniły: gwałtowny rozwój tanich linii lotniczych (LCC) był jak zamaszysty kopniak, który otworzył szeroki drzwi do taniego podróżowania – nie tylko na „duże wyjazdy”, ale i na szybkie wypady, weekendowe city-breaki… lub wręcz podróże, zamykające się w jednym dniu.

To wszystko za cenę, która w niektórych przypadkach budzi uśmiech na twarzy – bo więcej wydamy na obiad w restauracji, niż na bilet lotniczy.

Przykłady? Wystarczy śledzić nasz serwis, aby móc polecieć „za mniej niż stówkę” do Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Włoch. Tylko w te wakacje informowaliśmy Was o możliwości sobotniej wycieczki z Katowic do Dortmundu za 78 PLN, o okazji na weekend w Londynie z wylotem z Poznania za 88 PLN, czy o propozycji spędzenia dłuższej chwili w urokliwym Bergamo, lecąc na jeden dzień z Warszawy za cenę biletu powrotnego na pociąg do Łodzi.

Zasadność „speed-travel”?

Przeciwnicy takich wyjazdów mają na podorędziu sporo argumentów. I, paradoksalnie, mają częściowo rację. Weźmy na tapetę kwestię zwiedzania. Ów skromny czas, który mamy na miejscu (a pamiętajmy jeszcze o dojeździe z lotniska do centrum, i późniejszym powrocie na lotnisko z odpowiednim zapasem), nie pozwoli nam w ciągu takiej podróż na weekend – lub wręcz na jeden dzień – na dogłębne obejrzenie wszystkich interesujących miejsc. Nie staniemy się ekspertami, mogącymi o sobie powiedzieć: znam dobrze to miasto. Siłą rzeczy, ewentualne zwiedzanie musi odbywać się w pośpiechu, lub być nakierowane na konkretne miejsca, zabytki, atrakcje.

Dodajmy do tego czynniki niezależne od nas: samolot się spóźni, będzie mgła, autobus utknie w korku – i cały nasz misterny plan idzie… hmm, powiedzmy, że staje się nieaktualny. I kolejny argument, który często pada: wygoda podróży. Ścisk na lotnisku, kontrola osobista, procedury, duchota w kabinie, uciążliwi współtowarzysze w samolocie – cała litania potencjalnych problemów.

Jeden z naszych forumowiczów napisał:

– Nigdy nie zrozumiem tych, którzy lecą do Londynu na weekend. Przecież tam miesiąca nie starczy, aby wszystko zobaczyć. Byłem w Londynie kilka razy, i wciąż uważam, że nie znam tego miasta tak dobrze, jakbym chciał.

Dużo w tych słowach prawdy. Ale spójrzmy na to pod innym kątem.

Liczy się chwila

Czy naprawdę każde z miejsc musimy poznawać od podszewki? Niekiedy intrygujące jest „posmakowanie” danego miasta lub okolicy. Przez krótki okres czasu, na chwilkę… tak, aby nabrać ochoty na kolejne odwiedziny. Są i tacy, którzy po weekendzie w Berlinie czy Madrycie dochodzą do wniosku, że jednak to nie są ich preferowane klimaty, jedzenie nie smakowało, pogoda była nieciekawa a ludzie nieuprzejmi. Cóż, ale mogą sobie wyrobić taką opinię na podstawie osobistych doświadczeń, a nie relacji książkowych lub wyczytanych w sieci.

Część z miłośników weekendowych podróży reprezentuje postawę, która może zawierać się w słowach: nowe wrażenia i przyjemność bycia, a nie zwiedzania.

Nasz czytelnik, cypel, ujął to na forum Fly4free w piękny sposób:

– Do mojej ulubionej Lizbony jestem w stanie polecieć na 1 dzień żeby siąść na ławeczce na Miradouro da Senhora do Monte i gapić się na Tag oraz zrujnowane domy pokryte czerwonymi dachami. W jednej ręce trzymając świeżą, zawiniętą w papier bifanę z knajpy od Antonia, a w drugiej trzymając butelkę wina i to wszystko w towarzystwie uśmiechniętych ludzi. Do takiego „beznadziejnego” Turku też mogę pojechać na 1 dzień, „jak mi się zachce”. Żeby pójść do sauny. Ale po co, przecież mam saunę pod nosem? Bo podoba mi się fiński, lubię Finów i wypić z nimi karhu, które jest byle jakie, ale w saunie smakuje wybornie…

I tutaj dochodzimy do momentu, w którym chcemy gdzieś jechać kolejny raz. Bo po prostu sprawia nam to przyjemność. To odpowiedź na argumenty, które padły wyżej („przez kilka godzin nic się nie zobaczy”). Okej, ale jeżeli już w danym miejscu byłem – na dłuższy niż kilkugodzinny wypad – zwiedziłem miejsca z kategorii tych obowiązkowych dla turysty, znam układ ulic, to mogę się skupić na relaksie, na (chociaż chwilowym, ale jednak) oderwaniu się od szarzyzny dnia codziennego.

Kiedyś było inaczej? Nieprawda.

Czy to znak czasów? Tego, że aktualnie siatka połączeń tanich linii lotniczych jest aż tak rozwinięta, a bilety kosztują przysłowiowe grosze? Ależ skąd, kilka lat temu również były takie możliwości. Co więcej, niekiedy nawet lepsze (cenowo) niż teraz! Kultowe były szybkie, kilkugodzinne wyjazdy do Włoch na… pizzę :). Tak, to było możliwe. Sięgam do swojej pamięci – w 2011 roku zamiast wychodzić „na miasto” pod wieczór ze znajomymi, aby spędzić miło czas przy jedzeniu i winie – robiliśmy to samo, ale we Włoszech. Wylot o 16:00 do Forli niedaleko Bolonii, lot powrotny o 23:00. I bezcenne spojrzenia znajomych, którzy na drugi dzień pytali się: jak minęła niedziela?

To były prawdziwe okazje. Bilet lotniczy w dwie strony potrafił kosztować 8 PLN (to dopiero były promocje!), na miejscu w Forli spędzaliśmy 5 godzin: idealny czas, aby pójść do prawdziwej włoskiej pizzerii, zjeść, napić się aromatycznej włoskiej kawy albo wyśmienitego wina. I wrócić do Polski, do domu, zahaczając po drodze we Włoszech o sklep i robiąc zakupy (chociażby kawy lub słodyczy).

Fot. Paweł Kunz, archiwum prywatne

Te czasy nie wrócą? Chyba nie jest aż tak źle. Popatrzcie zresztą sami na obecne kalendarze przewoźników.

„Bo ten ser jest po prostu świetny”

A jak jest teraz? Siatka połączeń Ryanair, Wizz Air, easy Jet (oraz promocyjne ceny) pozwalają na tego typu wypady. Może nie za 8 PLN w dwie strony, ale dalej jest tanio. Oprócz typowo rozrywkowego celu tego typu wyjazdów, sporo osób dzięki takim podróżom… rozpoczyna swoją przygodę z lataniem! Darek, znajomy z okolic Warszawy:

– Chciałem zabrać moich rodziców na krótką wycieczkę. Wiesz, oni są w dosyć podeszłym wieku i nigdy w życiu nie lecieli samolotem. Znalazłem fajny termin na wiosenne Włochy, zabrałem ich do Bergamo, spędziliśmy tam tylko dwa dni… ale rodzice wrócili zachwyceni. I sami się teraz pytają, gdzie mogliby tak polecieć – śmieje się Darek

Czy to zabawa tylko dla „świeżaków”? Ależ skąd. Łapię mojego redakcyjnego kolegę, Rafała – i pytam się o jednodniówki. Rafał szeroko się uśmiecha, i wyciąga komórkę, pokazując mi zdjęcia z… ostatniego poniedziałku.

– Popatrz, poleciałem z moim ojcem na 12 godzin z Krakowa do Sandefjord. Teraz, 28 sierpnia. Fajnie było, szybki wypad dla rozrywki, trochę pochodziliśmy, zmieniliśmy atmosferę, dobrze się bawiliśmy. Nawet pogoda była znośna, zobacz sam – dodaje, przerzucając kolejne zdjęcia w swoim telefonie

Fot. Rafał Waśko, Fly4free.pl 

Można? Można! Moi sąsiedzi, których częstuję pewnym brązowym serem (to Brunost, karmelizowany ser wytwarzany z serwatki, uwielbiany w Norwegii), nie wiedzą, że ser ów przywożę… z takich właśnie jednodniowych wypadów, ostatnio do Stavanger.

„Szopingi, szopingi”

Na naszym forum jest mnóstwo opisów, jak perfekcyjnie zorganizować sobie weekend w Londynie, łącząc zwiedzanie z… zakupami odzieżowymi, na przykład w Primarku. Liczne jest również grono osób, które starają się dopasować takie kilkunastogodzinne wyjazdy do terminarzy piłkarskiej ligi w Hiszpanii, Włoszech czy Niemczech – czyniąc z uczestnictwa w meczu jako kibic główną atrakcję wypadu.

Istotną przewagą tego typu wyjazdów jest fakt, iż nie nadszarpują one najczęściej naszej puli dni urlopu, który nie jest z gumy. Mając do dyspozycji 26 dni wolnych, wiele osób planuje długie wyjazdy i odpoczynek. Jednodniówka lub wyjazd na weekend jest pod tym względem wręcz idealny: przy niektórych z naszych ofert, które publikujemy dla Was, można złożyć wyjazd, rozpoczynający się w piątek wieczorem, po pracy – a kończący się w niedzielny wieczór. Świetna przygoda bez potrzeby brania urlopu.

Ktoś napisze: w porządku, ale taka oferta jest fajna dla ludzi, którzy mieszkają tuż przy lotnisku, w Warszawie. Cóż, to nieprawda – ciekawe wypady okołoweekendowe były, są (i zapewne będą) możliwe nie tylko z Warszawy, ale także z Krakowa, Trójmiasta, Poznania, Wrocławia, Katowic…

Czy to oferta tylko dla fanatyków latania? Absolutnie nie. To może być początek wspaniałej przygody z lataniem, podróżami, wypuszczaniem się dalej, poznawaniem Europy (i nie tylko). Uprzedzam jednak lojalnie, takie podróże… wciągają 😉

Zamiast słów zachęty: w mojej poczcie mailowej właśnie wylądował bilet. Linia Ryanair, koniec października, niedzielne lenistwo w… Berlinie i powrót w poniedziałek rano. Za 78 PLN w dwie strony. Byłem w Berlinie wiele razy, znam go dobrze. I z przyjemnością polecę tam po raz kolejny. Nawet na jeden dzień.

A Wy? Lataliście – lub latacie – na tego typu weekendowe zwiedzanie bądź jednodniowe wypady? Podzielcie się swoją opinią.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Dziś wybieram się do Pragi LeoExpressem na 1 dobę, pomimo, że byłem tam już z 10 razy. Po prostu lubię to miasto :)
FreddieKruger, 2 września 2017, 8:46 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Takich jednodniówek trochę już zrobiłem głównie z Berlina (do lotniska mam ok 180 km). Kopenhaga, Bergamo, Wenecja, Bazylea, Sandefjord, Genewa, Mediolan, Kolonia, Stavanger, Warszawa, Rzym, Ateny, Budapeszt, Bukareszt
Robertos, 2 września 2017, 10:46 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Prywatnie nie latam na jednodniowki, za wyjatkiem Bieguna w tym roku, ale sluzbowo tak. Dzis uwazam, ze to nie bylo za madre poleciec prywatnie tylko na 1 noc na Tajwan, jeszcze w latach 90-tych. ;) Wypady weekendowe na Bliski Wschod, do NYC, po Europie to tak. Mam tylko powazne objekcje ze wzgledu na ochrone srodowiska i ostatnio zredukowalem krotkie, szalone wyjazdy. Zreszta, na kolacje do Niemiec jezdze teraz pociagiem.
cccc, 2 września 2017, 14:00 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »