Dla Airbnb Japonia okazała się prawdziwą żyłą złota – w ciągu ostatniego roku liczba dostępnych mieszkań na wynajem zwiększyła się w tym kraju aż czterokrotnie. Obecnie jest to 35 tys. ofert, z których przez 12 ostatnich miesięcy skorzystało aż 1,38 mln turystów. Według Airbnb, wynajmujący i ich goście wygenerowali w sumie 2,2 mld USD przychodu dla gospodarki Japonii. Dużo, zważywszy na to, że japońscy gospodarze Airbnb działają w szarej strefie.
Powód jest prosty – w japońskim prawie nie ma żadnych przepisów, które regulowałyby krótkoterminowe wynajmy mieszkań przez internet, znane w Japonii pod nazwą „minpaku”.
Z tego powodu japoński parlament już od dawna debatuje nad uregulowaniem tego rynku. Propozycje zmian zakładają przede wszystkim konieczność rejestracji w urzędzie przez każdego wynajmującego swoje mieszkanie okazjonalnie. Przy czym okazjonalnie oznacza wynajmy przez 90 dni w skali roku. Oznacza to też oczywiście konieczność płacenia podatków, których obecnie wynajmujący nie uiszczają.
Ciężkie czasy czekają również „zawodowców” wynajmujących swoje mieszkania przez 180 dni w roku – oni będą musieli z kolei zdobyć regularną licencję hotelową.
Najcięższym ograniczeniem dla wynajmujących może być zaś wprowadzenie minimalnej liczby dni, na które można wynajmować domy przez internet. W lutym premier Shinzo Abe ogłosił, że właściciele wynajmujący mieszkania przez Airbnb mają to robić na minimum 7 nocy. Jednak wejście w życie tego prawa zależy wyłącznie od lokalnych japońskich samorządów, te zaś nie palą się do wprowadzenia pomysłu w życie.
Ograniczenia, ale też szansa
Z drugiej strony – Japonia nie będzie chciała aż tak mocno nękać Airbnb, bo kraj przeżywa obecnie prawdziwy boom turystyczny. Z powodu słabego jena i zniesienia części ograniczeń wizowych w 2015 r. kraj odwiedziło rekordowe 19,7 mln turystów, a w 2020 r., gdy Tokio zorganizuje letnie igrzyska olimpijskie, Japonię odwiedzi aż 35 mln ludzi.
I tu pojawia się problem, bo już teraz w największych miastach jak Tokio jest problem z brakiem miejsc hotelowych.
Szansę dla siebie widzi w tym Airbnb, które ochoczo zadeklarowało, że pomoże rządowi w ściąganiu podatków od gospodarzy w taki sam sposób jak robi to choćby w Paryżu czy San Francisco. Serwis planuje też stworzenie japońskojęzycznej aplikacji, dzięki której sąsiedzi i gospodarze mogliby zgłaszać na policję problemy z kłopotliwymi gośćmi.
Serwis Bloomberg informuje, że między serwisem a rządem Japonii trwają obecnie negocjacje w sprawie odpowiedniej formuły. Airbnb zatrudnił do nich Chrisa Lehane – byłego doradcę Białego Domu i bliskiego współpracownika Billa Clintona.
Na szczęście mamy dostępnych bardzo dużo kierunków w Airbnb. Nie posiadasz konta w serwisie? Załóż je klikając w ten link i odbierz 65 PLN bonusu.