Jakie są plany Wizz Aira dla Polski? „Są lotniska, o których myślimy, ale brakuje tam miejsca”
Mariusz Piotrowski: Czy Wizz Air odczuwa problemy z przepustowością i brak miejsca na Lotnisku Chopina? Pytam w szerszej perspektywie, bo pewnie teraz, gdy macie problemy z silnikami i ograniczacie waszą ekspansję, to nie jest tak istotne…
Robert Carey: Zacznę od tego, że jesteśmy naprawdę zdeterminowani, aby rosnąć w Polsce, nawet w obliczu kłopotów z silnikami Pratt&Whitney, co pokazują nasze ostatnie ruchy, jak dodanie ósmego samolotu do bazy w Gdańsku czy 12 samolotu na Lotnisku Chopina. W dalszym ciągu chcielibyśmy rosnąć przede wszystkim z Warszawy, ale zdajemy sobie sprawę z ograniczeń słotowych na tym lotnisku i odczuwamy je tak jak wszystkie inne linie operujące z tego lotniska. Dlatego staramy się wykorzystywać wszystkie możliwe sloty, jakie mamy do wykorzystania.
Ale i tak niedługo przyjdzie taki moment, że przepustowość na Lotnisku Chopina się wyczerpie…
Tak, i dlatego rozważamy różne opcje. Na pewno jedną z możliwości jest lotnisko w Modlinie, ale ono też jest zapchane i nie ma tam miejsca.
Kreta Zachodnia od 2356 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Vienna)
Majorka od 2699 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Ayia Napa od 2592 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
I jest tam Ryanair.
To prawda, ale to akurat nie jest duży problem. Bardziej chodzi o to, że na tym lotnisku nie ma w tej chwili warunków, żeby się rozwijać czy bazować samoloty. Są tam jakieś możliwości uruchamiania lotów w ciągu dnia, ale nie ma mowy ekspansji na większą skalę…
Czyli gdybyście wchodzili do Modlina, to od razu otwierając nową bazę?
Prawdopodobnie tak, ale to na razie teoretyczne rozważania. W skali prawdopodobieństwa oceniam to jako „mało prawdopodobne”, a poza tym powtórzę – na razie skupiamy się na Lotnisku Chopina.
Jest też lotnisko w Radomiu, z którego uruchomiliście w grudniu loty do Larnaki. Czy wiążecie z nim swoją przyszłość na dłużej?
Zamierzamy na pewno kontynuować loty z Radomia do Larnaki także w letnim sezonie. Radom to dla nas nowy rynek, którego dopiero się uczymy, więc potrzebujemy co najmniej 6-9 miesięcy, by wyciągnąć jakieś wnioski. Bilety na sezon letni trafią do sprzedaży w ciągu kilku najbliższych tygodni, a częstotliwość lotów zostanie utrzymana na takim samym poziomie jak obecnie. Natomiast niezależnie od tego czy to będzie Modlin czy Radom, to zawsze dla nas będzie dodatek do naszej głównej oferty z Lotniska Chopina.
Oczekiwania w Radomiu to kierunki bardziej emigracyjno-zarobkowe, takie jak Londyn czy Skandynawia. Czy jest szansa na uruchomienie takich połączeń?
Zdaję sobie sprawę z tego, jakie są oczekiwania. Myślimy o innych kierunkach z Radomia, ale na razie skupiamy się na Larnace i na pełnym wykorzystaniu potencjału tej trasy.
Chopin i Modlin nie są jedynymi lotniskami w Polsce, które zbliżają się do kresu swojej przepustowości. Podobne problemy ma lotnisko w Krakowie, które ogłosiło co prawda plany rozbudowy, ale jej efekty poznamy dopiero za 6-7 lat. Czy to może być problem w długiej perspektywie dla Wizz Aira?
Może tak być. W Krakowie jesteśmy obecni od ponad 4 lat i rośniemy tu bardzo stabilnie. Chcemy dalej rozwijać naszą bazę i siatkę połączeń z Krakowa. Wiem, że często podnosi się temat rywalizacji lotnisk w Krakowie i Katowicach, ale my nie mamy takiego problemu, bo oba te porty dobrze się uzupełniają. W przyszłym roku planujemy mocniej zwiększyć naszą obecność w Krakowie. Ale widzimy też, że niedługo zapewne przed upływem tych 6-7 lat na rozbudowę, pojawią się tu kłopoty z przepustowością, z czym także będziemy musieli się zmagać.
I jak sobie z tym poradzicie?
Po doświadczeniach w Polsce będziemy chyba mistrzami z radzeniem sobie z takimi rzeczami jak ograniczenia przepustowości. Trochę żartuję, ale to realne wyzwanie – wydaje mi się, że w takiej sytuacji będziemy musieli skupić się na optymalizacji i lepszym wykorzystaniu posiadanych przez nas zasobów.
A co pan sądzi o budowie CPK? Jesteśmy teraz w trakcie zażartej debaty na temat tego czy budować lotnisko w Baranowie czy może skupić się na rozbudowie już istniejących portów lotniczych na Mazowszu?
Z jednej strony rozumiem problemy z przepustowością, o których zresztą teraz rozmawiamy, zwłaszcza w Warszawie i okolicach. Byłbym jednak bardzo ostrożny, gdyby ostatecznie zdecydowano się na budowę. W historii niemal każdego nowego dużego lotniska jak Berlin, Denver czy nawet paryskie CDG widzimy, jak skomplikowana była ich budowa i że ostateczne koszty zawsze znacząco przekraczały budżet. Ja mam praktyczne podejście, więc gdyby to zależało ode mnie, najpierw wykorzystałbym absolutnie wszystkie możliwości rozbudowy obecnej infrastruktury. A gdyby się okazało, że wszystkie opcje są już wykorzystane, wtedy można myśleć o budowie nowego lotniska.
Waszym naturalnym konkurentem jest Ryanair, który odgraża się, że będzie chciał wykorzystać Wasze problemy i mocniej wejść na rynki, na których jesteście mocni, w tym powiększyć przewagę w Polsce. Czy to dla Was potencjalnie duży problem i jak zamierzacie sobie z nim poradzić?
Ryanair to dobry rywal, dzięki któremu stajemy się lepsi, a oni stają się lepsi dzięki nam. Czy obawiam się, że w tym roku zaczną rosnąć na naszych najważniejszych rynkach? Oczywiście. Gdybym był na ich miejscu, robiłbym to samo. Ale jednocześnie wiemy, jak z nimi rywalizować. Mieliśmy kilka zwycięstw i porażek w rywalizacji z nimi na różnych lotniskach w Europie, jesteśmy zadowoleni z naszej obecnej pozycji i zamierzamy ją utrzymać.
A czy w związku z problemami z silnikami i zmniejszoną liczbą samolotów zmieni się jakoś wasza strategia rozwoju w Polsce? Pytam zwłaszcza w kontekście mniejszych lotnisk, które trochę narzekają na to, że Wizz Air już od jakiegoś czasu mocno ogranicza tu swoją obecność.
Główną osią naszego rozwoju pozostanie w dalszym ciągu 5 baz: Gdańsk, Wrocław, Katowice, Warszawa i Kraków. Wciąż chcemy też latać na inne lotniska, ale musieliśmy dokonać pewnych zmian w strukturze naszych lotów, m.in. w związku z ograniczeniami europejskiej infrastruktury kontroli ruchu lotniczego. W związku z tymi ograniczeniami przepustowości zwiększają się ryzyka związane z opóźnieniami lotów i koniecznością wypłaty odszkodowań. Wciąż będziemy latali na małe lotniska, choć pewnie większych zmian w naszej siatce połączeń w tym segmencie należy oczekiwać najwcześniej w przyszłym roku.
Czy jeśli chodzi o polski rynek, to możemy spodziewać się pojawienia w siatce połączeń lotów do jakichś nowych krajów?
Niestety, z uwagi na wspomniane wcześniej ograniczenia w tym roku nie będzie wielu absolutnych nowości z polskiego rynku, a jeśli chodzi o kraje, do których latamy, musieliśmy dokonać pewnych korekt. Na pewno ruch na naszym głównym rynku, a więc z Polski do Wielkiej Brytanii, dość mocno spadł po Brexicie i nie widać, żeby sytuacja miała się poprawić, co widać też po naszej siatce. Na pewno jest to efekt tego, że pracownicy z Polski przenieśli się do innych krajów np. do Niemiec. A my przenieśliśmy trochę nasz środek ciężkości w przypadku lotów z Polski na takie kraje jak Włochy czy Hiszpania. Ale nie tylko, bo myślimy też o większej liczbie połączeń wewnątrz Europy Środkowo-Wschodniej.