Fly4free.pl

Wszystkie grzechy i lęki polskich turystów. „Cena nie zawsze jest najważniejsza”

Foto: GdzieWyjechac.pl

– Zbyt wiele osób tylko mówi o problemach w turystyce, zamiast proponować skuteczne alternatywy – mówią Ania i Marcin Nowakowie z bloga GdzieWyjechac.pl. Rozmawiamy z nimi o ich książce, podróżach, lękach polskiego turysty oraz o tym… że czasem pewien rodzaj wstydu bardzo by się przydał każdemu podróżnikowi.

Ania i Marcin Nowakowie to jedna z najbardziej uznanych blogerskich marek w Polsce – prowadzą bloga Gdziewyjechac.pl. Spotkałem się z nimi w Warszawie, przy okazji premiery ich książki “Podróżuj Lepiej”, której patronem medialnym jest serwis Fly4free.pl. Porozmawialiśmy sobie trochę o podróżach, ale przede wszystkim o wyzwaniach, jakie stoją przed współczesnymi turystami – nie da się bowiem ukryć, że mimo znacznie ułatwionego dostępu do tanich lotów, eksplorowanie świata bywa znacznie bardziej skomplikowane niż jeszcze kilka lat temu.

Mariusz Piotrowski: Zacznijmy od podstawowego pytania. Dla kogo w ogóle powstała ta książka i co chcieliście w niej przekazać czytelnikom?

Ania: Przewodnia myśl towarzysząca tej książce była taka, żeby zachęcić ludzi do podróżowania, zwłaszcza na własną rękę, chociaż nie uważamy wyjazdów z biurami podróży za coś złego. Wielu ludzi ma chęci, aby ruszać w świat, ale mają też całkiem naturalne obawy, które staramy się rozwiać.

Marcin: Mogliśmy napisać tę książkę 3-4 lata temu, ale uważaliśmy, że było na to za wcześnie. I chyba faktycznie tak jest, bo dziś nasza perspektywa na wiele rzeczy się zmieniła. Mamy większe doświadczenie i patrzymy na podróże trochę inaczej niż kiedyś, bo perspektywa się zmienia. Przykład? Niby oczywisty, ale przecież nie dla wszystkich – cena noclegu. Dziś doskonale wiemy, że nie zawsze jest ona najważniejsza, a takich przykładów jest znacznie więcej.

Po liczbie pasażerów na polskich lotniskach widać, że latamy coraz częściej. Widzicie, że te obawy przed podróżami na własną rękę zaczynają znikać?

Marcin: Na pewno jest to bardziej powszechne i znikają te najbardziej podstawowe lęki. Jest coraz więcej blogów czy serwisów poświęconych taniemu lataniu, wiedza staje się coraz bardziej dostępna. Ale z drugiej strony – znikają jedne obawy a pojawiają się inne, bardziej szczegółowe. Widzimy to po naszym blogu i po tym, że nasi czytelnicy dorastają razem z nami – 6 lat temu pytania kierowane do nas były dość oczywiste, np. co możecie polecić w danym miejscu. Dzisiaj widzimy, że tanie linie lotnicze czy autokarowe mocno wpłynęły na naszą świadomość konsumencką. Jest ona wysoka, ale z drugiej strony jest bardzo duża niepewność na rynku – ceny usług, zwłaszcza w tanich liniach, zmieniają się bardzo szybko i ludzie nie nadążają za tymi zmianami. Mamy więc pytania o ceny i wymiary bagażu, rzeczy bardziej praktyczne.

Ania: Na pewno jest też coraz więcej pytań o to czy w danym kraju jest bezpiecznie. Coraz więcej Polaków podróżuje na Daleki Wschód, Bliski Wschód, ale wątpliwości co do tego czy podróżować w dane miejsce, jest coraz więcej.

Foto: GdzieWyjechac.pl

Ale chyba też jest trochę tak, że ta zmiana dokonała się w ostatnich latach. Jeszcze całkiem niedawno decydującym, a często nawet jedynym wyznacznikiem dla miejsca wyjazdu, była oprócz pogoda niska cena. Teraz już tak nie jest – zbliżyliśmy się trochę naszymi modelami zachowań do Europy Zachodniej.

Marcin: Na pewno jesteśmy rynkiem średniozaawansowanym i wyszliśmy już z dyktatu niskiej ceny, nie da się nam wcisnąć każdej, byle najtańszej oferty. Widać to też na rynku lotniczym, gdzie zaczynamy porównywać oferty i często wychodzi nam, że tanie linie bywają tanie tylko z nazwy, a za podobne pieniądze możemy zwiedzać świat takimi liniami jak KLM czy LOT.

Był jakiś przełomowy moment, który zmienił nasze myślenie o podróżach?

Marcin: Na pewno ekspansja tanich linii, ale wydaje mi się też, że sporo zmienił PolskiBus ze słynnymi biletami za złotówkę – to zmieniło nasze myślenie o poznawaniu Europy Środkowej i dla wielu ludzi było początkiem takiej podróżniczej zajawki. I tak też polecamy zacząć podróżowanie ludziom, którzy mają chęci i trochę wolnego czasu, ale nie mają pomysłu, jak zacząć. Gdy takie osoby zgłaszają się do nas , to nie wypychamy ich od razu do Aten czy Włoch. Jeśli jest za wcześnie na zagłębianie się w meandry zakupu biletów lotniczych, to może zacznijcie od pociągu albo autobusu. Pojedźcie do Drezna czy Lwowa na zagraniczny długi weekend, gdzie wszelkie bariery dla początkujących podróżników są mniejsze. Metoda małych kroków.

Ania: Dla nas jest bardzo ważne, żeby o podróżowaniu pisać z poziomu zwykłego życia. Nasz blog wyrósł z pasji do podróży, ale obydwoje cały czas pracowaliśmy na etatach, a ta sytuacja zmieniła się dopiero 2 lata temu. Ale doskonale rozumiemy ten model, gdy pracujesz na etacie – kończysz w piątek, ruszasz na lotnisko, żeby zdążyć na samolot i wracasz w niedzielę. Pamiętamy te wszystkie dziwne kombinacje, by tanio dolecieć do wymarzonego miejsca – loty do Maroka przez Madryt, ale aby tam się dostać, trzeba najpierw jakoś dostać się do Poznania i tak dalej. Ale rozumiemy też ludzi, którzy dużo czasu spędzają w pracy i chcą jakoś pogodzić swoje życie zawodowe z pasją do podróży.

W dzisiejszych czasach turystom jest chyba trudniej niż wcześniej? Masowość podróżowania sprawiła, że w najpopularniejszych miastach są tłumy ludzi, dochodzi kwestia odpowiedzialnego podróżowania etyki…

Ania: We wszystkim, co robiliśmy w ciągu ostatnich kilku lat, bardzo pomogło nam nasze wykształcenie. Zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, jak dużym zagrożeniem jest “overtourism” – jest to problem, który trzeba przybliżać wszystkim, ale to nie powinien być koniec. Zbyt wiele osób tylko o tym mówi, zamiast podawać konkretne przykłady, na przykład wskazując alternatywy do pięknych, ale zatłoczonych miejsc.

Marcin: Kilka razy zdarzyło nam się odmówić uczestnictwa w kampanii promocyjnej megaturystycznego miejsca, które naszym zdaniem nie wymagało żadnej turystycznej promocji. Bo mamy przekonanie, że przyłożylibyśmy rękę do promocji miejsca, gdzie już teraz są tłumy.

Foto: GdzieWyjechac.pl

Co więc w takiej sytuacji robić?

Marcin: Najlepiej promować mniej znane, ale równie fenomenalne miejsca w okolicy, całe regiony, które są pełne niesamowitych atrakcji turystycznych, ale nie spotkasz tam tłumów.

Nie wszędzie to się sprawdza. Amsterdam przyjął właśnie taką strategię i zachęcał turystów do odwiedzania okolicznych miejscowości, a teraz jest w sytuacji, w której te okoliczne miasta… też mają już dość przyjezdnych i apelują o ograniczenie ich liczby.

Marcin: Tak, ale klucz tkwi w odpowiednim rozprowadzeniu ruchu turystycznego i dawaniu skutecznych alternatyw. Toskania jest piękna, ale jeśli wśród ludzi planujących tam urlop znajdzie się choć 10 procent ludzi, których zdołamy przekonać, że sąsiednia Umbria ma całą gamę podobnych wartości jak Toskania, to odciążymy ruch turystyczny, dorzucając do tego ogródka nasz mały kamyczek. I wcale nie uważam, że w ten sposób zadepczemy Umbrię, bo dzięki temu ten region też zacznie czerpać korzyści z rozwoju turystyki, ale nie na masową skalę. Podobne przykłady możemy znaleźć też w Polsce – weźmy Zakopane i ten słynny czas w roku, gdy wszyscy biegną oglądać kwitnące krokusy. Na szlakach są gigantyczne kolejki, przyjemność z tego żadna, a przecież piękne krokusy można spotkać w Gorcach, Mogielnicy, Policy koło Babiej Góry, części Beskidu.

To jedna część rozwiązania, ale poważniejszym problemem są te megaturystyczne miasta jak Wenecja czy Barcelona, których mieszkańcy mają tak mocno dość turystów, że wprowadzane będą opłaty za wstęp do miasta.

Marcin: Pytasz czy to dobrze czy źle? Nie ma tu dobrej odpowiedzi – na pewno jeśli takie bilety wstępu będą kosztowały kilka euro jak teraz planuje Wenecja, to coś może trochę drgnie, ale sytuacja na pewno się nie zmieni. Z kolei wprowadzenie biletów za kilkadziesiąt euro spowoduje, że większości ludzi nie będzie stać na odwiedzanie takiego miejsca. Rozwiązania problemów Wenecji bardziej szukałbym w tworzeniu jakichś pakietów wycieczkowych, w których oprócz Wenecji turyści mogliby odwiedzać także położoną nieopodal Padwę czy Rawennę, a ruch turystyczny mógłby mieć bardziej wahadłowy charakter. Bo też nie oszukujmy się – Wenecja nie jest tak samo zatłoczona przez całą dobę, a dla jej mieszkańców najgorsze są te powodzie, gdy ruch turystyczny rośnie nagle o 800 procent i potem gwałtownie opada.

Ania: Na pewno dobrym rozwiązaniem jest też przekonanie turystów, by nie wybierali tych najbardziej popularnych miejsc w wysokim sezonie. Zdajemy sobie sprawę, że to trudne, ale z drugiej strony możemy zaręczyć, że włoskie miasta w listopadzie są równie piękne jak latem, a Hiszpania w marcu ma niesamowity urok. Choć wiemy, że są też inne czynniki decydujące o urlopie w takim, a nie innym terminie, na przykład dzieci w wieku szkolnym.

Foto: GdzieWyjechac.pl

O Wenecji rozmawiamy nieprzypadkowo, bo bilety wstępu są wprowadzane głównie po to, by walczyć z największą plagą turystycznych miast, czyli podróżnikami jednodniowymi. Takimi, którzy z punktu widzenia miasta są szkodnikami, bo tylko biorą, a nie dają nic od siebie. W domyśle – nie wydają pieniędzy, więc są niepotrzebni.

Mariusz: Kiedyś proponowaliśmy czytelnikom darmowe zwiedzanie jako najlepszą formę oglądania danego miasta, ale po kilku latach przestaliśmy to rekomendować, a jeśli już, traktować tylko jako jedną z możliwych opcji. Bo widzimy, że faktycznie takie miasto nic nie ma z takiego turysty, a nawet niewielka inwestycja finansowa – zakup karty miejskiej czy biletu do muzeum, może nam dać bardzo dużo. Warto też… tak po prostu, dawać coś od siebie, w tym przypadku – dawać zarobić mieszkańcom miejsca, które odwiedzamy.

A jak u Was ewoluowało to, w jaki sposób konsumujecie podróże? Bo ja na przykład pamiętam taki moment zachłyśnięcia się, kiedy jeździliśmy po Europie i nie tylko i biegaliśmy od muzeum do muzeum, właściwie odhaczając kolejne turystyczne atrakcje. Nie było w tym wiele refleksji, zastanowienia, a już na pewno niewiele przyjemności.

Marcin: U nas było podobnie, a zmiana nastąpiła dopiero niedawno. Kiedy jeszcze pracowaliśmy na etatach, chcieliśmy jak najwięcej zobaczyć, żeby potem jak najwięcej informacji przekazać czytelnikom. Ale przyszedł czas na podróże w wolniejszym rytmie – zaczęliśmy wracać do miast, które znamy, szukać na nie nowego pomysłu. Takiego jak podróże tematyczne – właśnie wróciliśmy z Wiednia, w którym byliśmy już któryś raz, ale tym razem zwiedzaliśmy go śladami secesji. I nie chcemy zachęcać ludzi, żeby koniecznie szli naszymi śladami, tylko kierowali się własnymi zainteresowaniami, nakładali filtr tego, co sami chcą zobaczyć. Mam nadzieję, że jesteśmy wiarygodni w tym co robimy, bo sami nakładamy taki filtr na miejsca, które odwiedzamy. Jeśli więc nie interesowaliśmy się nigdy przesadnie kulinariami, to nie zaczniemy tego robić teraz. Jeśli kogoś nie interesuje klasyczne zwiedzanie, niech podaruje sobie klasyczne punkty widokowe czy jakieś muzeum. Na pewno to jest coś, co się zmieniło w naszym podróżowaniu.

Ania: Podobnie jest z postrzeganiem kwestii nocowania i tego, o czym już mówiliśmy – nie zawsze najtańszy nocleg jest najlepszy. O tym akurat trochę przekonaliśmy się na własnej skórze – czasem trzeba było wpaść na kilka min, na przykład pluskwy w pokoju. Doświadczenie uczy cię, że czasem wybrać trochę droższe miejsce, ale np. bliżej dworca kolejowego czy stacji metra, bo potem sumarycznie zobaczymy, że różnica w cenie zwróci się szybciej niż myślimy.

Foto: GdzieWyjechac.pl

Jeszcze jedna zmiana, o której też już wspominaliście, to zmiany w polityce bagażowej tanich linii lotniczych…

Marcin: Tak, efektem tych zmian jest to, że nie da się już polecieć na tydzień z małym plecaczkiem na drugi koniec świata na tydzień w rejon o niepewnych warunkach pogodowych.

Ale z drugiej strony – przynajmniej ja miałem takie przekonanie, że zaczynam teraz pakować się w podróż bardziej świadomie i wiem, ile wcześniej brałem niepotrzebnych rzeczy.

Ania: Zdecydowanie tak. Jeśli myślimy o tym, co zmieniło się w naszym postrzeganiu podróży najbardziej, to jest to fakt, że liczba koszul i bielizny które bierzemy ze sobą za każdym razem, jest coraz mniejsza. Naprawdę nie trzeba brać ze sobą połowy szafy na wyjazd do Azji. Lepiej mieć perspektywę, że… na miejscu są pralnie. No, chyba, że jesteśmy influencerami z Instagramu.

No właśnie – to chyba też kolejna turystyczna plaga.

Marcin: Jesteśmy temu bardzo przeciwni. Nie lubimy bardzo przerobionych zdjęć, które w sieci wyglądają zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Poza tym tzw. “one shot destination”, czyli podróże tylko po to, aby zrobić jedno zdjęcie, wpisują się w zjawisko “overtourism” i zdecydowanie psują rynek. Nie widzimy w tym wielkiego sensu – przyjeżdżamy gdzieś tylko po to, aby zrobić zdjęcie, które przed nami zrobiło kilkaset tysięcy osób. A najgorsze, że są miejsca, np. Na Islandii, gdzie z powodu dużego natłoku instagramerów w niektórych miejscach w malowniczych wąwozach ścieżki są całkowicie wydeptane, dochodzi do erozji…

Foto: GdzieWyjechac.pl

Wróćmy do turystycznych “grzechów” i etycznego przebudzenia. Czy Waszym zdaniem to, co dzieje się teraz, czyli zakaz sprzedaży biletów do miejsc gdzie męczy się zwierzęta jak słynna sprawa słoni na Sri Lance, przerodzi się w masowy ruch?

Ania: Tutaj najwięcej na sumieniu mają biura podróży, które wielokrotnie proponowały takie dwuznacznie etyczne atrakcje swoim klientom. Wiedza na ten temat zaczęła wychodzić oddolnie od dziennikarzy i blogerów, tak jak w przypadku Azji Południowo-Wschodniej i słoni. I bardzo dobrze – to jest ten rodzaj wstydu w turystyce, który jest nam wszystkim potrzebny.

Marcin: W przeciwieństwie do flygskamu, który jest bardzo trudnym zjawiskiem, o którym nie da się myśleć w sposób zero-jedynkowy. Można odpuścić sobie atrakcję z trzymanymi w klatkach tygrysami, ale dotarcie do jakiegoś dalekiego miejsca bez samolotu jest już bardzo trudne.

Kwestia emisji CO2 jest ważna, ale z drugiej strony to chyba nie przypadek, że flygskam narodził się właśnie w Skandynawii, gdzie ludzie wydają się nasyceni lataniem samolotami. W Polsce, gdzie rynek cały czas rośnie bardzo szybko, pewnie trudno będzie zaszczepić ten pomysł.

Marcin: To na pewno będzie długotrwały proces, ale już widzimy, że linie lotnicze próbują jakoś na niego reagować, tak jak KLM, który na krótkiej trasie z Amsterdamu do Brukseli proponuje pociąg zamiast samolotu. I ma to sens, bo logicznie rzecz biorąc, puszczanie samolotów na loty trwające 40 minut czy godzinę nie ma większego sensu. Natomiast w naszym przypadku pozostaje jeszcze kwestia jakości połączeń kolejowych.

Ania: Jeśli z Katowic do Krakowa jesteśmy w stanie dostać się pociągiem najszybciej w czasie ponad 2 godzin, to o czym my rozmawiamy…

Foto: GdzieWyjechac.pl

Przez ostatnie lata na topie, jeśli chodzi o nowe kierunki podróżnicze była Azja Południowo-Wschodnia, która jednak także zaczęła cierpieć z powodu nadmiaru turystów. Tony śmieci, zamykane plaże ze względu na zagrożenie zniszczeń dla ekosystemu. Czy Waszym zdaniem ten region świata już wkrótce odpocznie od masowej turystyki i pojawi się jakieś nowe miejsce na mapie, gdzie turyści zaczną jeździć?

Marcin: Nie sądzę. Jedyną alternatywą dla Azji wydaje się Ameryka Centralna i Karaiby, jednak ze względu na huragany i niższy poziom bezpieczeństwa takie kraje jak Salwador czy Kostaryka nigdy nie będą miejscami dla masowej turystyki. Problem takich krajów jak Wietnam czy Kambodża leży gdzie indziej – w bardzo krótkim czasie pojawiły się tu tłumy turystów i te kraje w żaden sposób nie były na to przygotowane. W Europie podobny los może spotkać Albanię, bo jej popularność też drastycznie rośnie. W przypadku Azji Południowo-Wschodniej ponownie, najlepiej byłoby szukać mniej zatłoczonych alternatyw dla Phuket czy Koh Samui, ale turyści dalej będą tłumnie odwiedzać te miejsca – to przede wszystkim wpływ podróżnych z Chin, którzy podróżują coraz więcej.

A turysta z Europy?

Ania: Tajlandia i sąsiednie kraje wciąż będą nas przyciągały, bo to fantastyczny i osiągalny cenowo region. Ale obserwuję też sporą zmianę, jeśli chodzi o nasze nawyki podróżnicze. Trochę zmieniło się postrzeganie Europy, która kiedyś była traktowana jako kierunek na emeryturę. Dziś coraz częściej dostrzrgamy, że są takie miejsce jak Akwitania we Francji, które są piękne, a jednocześnie nie usłyszysz tam języka polskiego ani chińskiego. Wydaje nam się, że odkryliśmy już całą Europę, a jednak ona wciąż ma nam wiele do zaoferowania.

Foto: GdzieWyjechac.pl

Fly4free jest patronem medialnym książki Ani i Marcina Nowaków, którą możecie zamówić m.in. TUTAJMamy dla Was pięć darmowych egzemplarzy książki „Podróżuj lepiej”. Aby otrzymać jeden z nich, mamy dla Was zadanie konkursowe:

Napiszcie dokąd i dlaczego wybralibyście się w podróż życia mając jedynie 15 dni do rozdysponowania na urlop w 2020 roku?

Odpowiedź prześlijcie mailem na adres konkurs@fly4free.pl nie później niż do czwartku 24 października br. do godziny 23.59. Nagrodzimy pięć osób, które zdaniem jury udzielą najciekawszych odpowiedzi.

Regulamin konkursu dostępny jest >> TUTAJ.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Dzisiejszym problemem nie jest liczba turystów tylko blogerów którzy piszą książki o czymś o czym wszyscy wiedzą, gdy choć raz ruszą się 20 km od swojego miejsca zamieszkania.
EmeryT, 23 października 2019, 20:05 | odpowiedz
Ale chyba się im opłaca, skoro zrezygnowali z etatów. I "przypadkiem" zareklamowali LOT, sugerując, że też można z nim zwiedzać świat. Wstydzili by się z takimi stwierdzeniami obserwując ceny biletów tej linii. 
gregorio, 24 października 2019, 5:56 | odpowiedz
Ogólnie nie mam zbyt dobrego zdania o różnych "gwiazdkach" z instagramów czy internetów, czy blogów, ale Nowakowie akurat są pozytywnym zjawiskiem w tym wszystkim, bo mają trochę oleju w głowie i robią interesujące rzeczy. Natomiast ze szwedzką nową modą na nielatanie to czuję, że kolejna ściema, za którą stoją jakieś grupy interesów. Np. kolejowe albo autokarowe.
EmeryT Dzisiejszym problemem nie jest liczba turystów tylko blogerów którzy piszą książki o czymś o czym wszyscy wiedzą, gdy choć raz ruszą się 20 km od swojego miejsca zamieszkania.
tomaszko, 24 października 2019, 9:21 | odpowiedz
Ja jestem ciekawy kto bedzie te wszystkie ksiazki kupowal? Chyba kazdy sie zgodzi ze sa dobre i zle filmy. Tak samo jest z ksiazkami. Na kilkaset wydanych w ciagu roku, tylko 1 bedzie arcydzielem niestety. 
Tom Drapichrust, 24 października 2019, 22:47 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »