Pierwszym miejscem, które większość z ludzi udających się do Izraela ujrzy jest ogromne lotnisko im. Ben Guriona w Tel Awiwie – jest to największe lotnisko międzynarodowe w tym kraju, obsługujące loty rejsowe jak i czarterowe. Jest też możliwość, że wylądujecie na lotnisku w Ovdzie, jednak ono jest głównie obsługiwane przez loty czarterowe i znajduje się na południu, na pustyni. Kontrola na lotnisku w Tel Awiwie jest jedną z najbardziej rygorystycznych kontroli, jakim miałam okazję się poddać.
Leciałam samolotem PLL LOT. Lądując w okolicach godz. 4. rano trzeba było się obudzić i zaspanymi nogami powłóczyć, dopełnić wszystkie obowiązki przylatującego pasażera, aby móc cieszyć się upragnionym Izraelem. Okazało się to wcale nie takie łatwe! Po 15 minutach chodzenia długimi korytarzami, wreszcie udało mi się dojść do czegoś co przypominało kolejki do punktów kontroli paszportów. Pomyślałam sobie, że nareszcie to już koniec, jednak to dopiero początek… Po odstaniu swego podeszłam do pani, która po pięciokrotnym spojrzeniu raz to w górę na mnie a raz w dół na mój paszport doszła do wniosku, że coś jest ze mną nie tak i zaczęła ze mną robić wywiad na temat moich planów w Izraelu (co akurat jest raczej normalne) i na temat mojego paszportu tymczasowego oraz gdy oświadczyłam jej, że nie mam wydrukowanego biletu powrotnego bo wystarczy mi rezerwacja na emailu, pomachała niezadowolona głową w lewo i prawo i nakazała mi czekać obok okienka. Po 5 minutach podszedł do mnie pan ochroniarz, zabrał mój paszport i głową wskazał mi kierunek, w którym mam się udać. Dalej kazano mi usiąść przed innym celnikiem, tym razem mężczyzną w gabinecie przy biurku, który następnie w przeciągu pół godziny wypytał mnie o zarobki moje i moich rodziców, wyposażenie mieszkania w którym mieszkam, dokładne plany odnośnie pobytu w Izraelu (weź tu coś powiedz, skoro jedyne co masz to przewodnik i bilet powrotny…), kolejne pytanie odnośnie paszportu tymczasowego: “-Dlaczego pani paszport jest tymczasowy? -Ponieważ okradziono mnie miesiąc temu w Paryżu. -Dlaczego panią okradziono?…” i w końcu udało mi się usłyszeć życzenia spokojnej podróży a także otrzymałam pieczątkę do paszportu. Odebrałam bagaż, wyszłam przed lotnisko, palmy – witaj Izraelu.
Transport z lotniska: najwygodniejszą opcją według mnie jest pociąg, który jedzie do centrum ok. 15-20 minut, zatrzymuje się w Tel Awiwie na 4 stacjach i kosztuje 15 szekli (1 NIS=0,84PLN); więcej informacji na stronie: http://www.rail.co.il/EN/Pages/Homepage.aspx. Koszt taksówki do centrum to ok. 130NIS.
Tel Awiw na pierwszy rzut oka nie odróżnia się niczym od europejskich stolic. Ogromne hotele, wysokie budynki, szerokie jezdnie, piękne plaże. Wystarczy jednak wejść w głąb miasta, aby przekonać się, że to miasto kontrastów.
Widok na Tel Awiw od strony Jafo
Obok luksusowych hoteli natkniemy się chociażby na arabską część miasta – Jafo, Neve Tsedek czyli pierwszą żydowską dzielnicę oficjalnie założoną w 1887 z totalnie zróżnicowaną architekturą, czy jemeńską dzielnicę, pełną urokliwych egzotycznych wąskich uliczek. Ulica Allenby żyje zarówno w dzień, jak i w nocy – możemy tam kupić jedzenie i używane książki, posłuchać i podpatrzeć ulicznych artystów, rozkoszować się klimatem. W centrum miasta znajdują się duże targowiska z owocami i warzywami, na których również można kupić wszystko.
Na targach dosłownie znajdziemy wszystko 😉
Tel Awiw wypełniony jest po brzegi kawiarniami i restauracjami wszelkiego typu a jedzenie jest tak pyszne, że koniecznie trzeba wszystkiego wypróbować. Polecam falafel im pita – falafle (kulki z ciecierzycy z przyprawami smażone na głębokim oleju) w picie (płaskiej bułce) z dodatkiem różnego rodzaju warzyw oraz hummusu (pasty z ciecierzycy) czy thiny (pasty z sezamu). Koszt to średnio 15NIS. Równie świetna jest szakszuka czyli potrawa z pomidorów i jajek sadzonych – danie izraelskich żołnierzy – tanie, proste i jakże smaczne!
Zachód słońca w Tel Awiwie
Zwiedzanie Tel Awiwu: najlepiej obejść miasto pieszo; szeroko jest jednak rozwinięta sieć autobusów Egged oraz tzw. szerutów, czyli prywatnych busów; warto też sobie wypożyczyć rower, gdyż miasto jest pokryte siecią dróg rowerowych i wszędzie można znaleźć wygodne stojaki; cena za dzien to ok. 40 NIS.
Jerozolima – mój drugi cel podróży. Tutaj zupełnie inny klimat – ulice przepełnione ortodoksyjnymi Żydami, czuć historyczną i religijną atmosferę miasta. Tu także zimniej – Jerozolima znajduje się 1000m n.p.m., co zimą daje temperatury podobne jak w południowej Europie. Podczas mojego pobytu w Izraelu różnica między Tel Awiwem a Jerozolimą wynosiła jakieś 5-10 stopni Celsjusza, natomiast między Jerozolimą a Ein Gedi nad Morzem Martwym (do którego jeszcze wrócimy) ok. 15-20 stopni.
Panorama Jerozolimy ze Wzgórza Oliwnego
W Jerozolimie ciężko się nudzić. Stare miasto jest otoczone murem z ośmioma bramami, przez które można się dostać do środka (za wyjątkiem Złotej Bramy, która jest zamknięta) i podzielone na cztery dzielnice, w których każdy znajdzie coś dla siebie. W chrześcijańskiej – kościoły i sklepy z tandetnymi pamiątkami w kształcie Matki Boskiej; w arabskiej – tanie, przepyszne falafle (o wiele tańsze niż w Tel Awiwie – udało mi się kupić falafel w bułce z sałatką i humusem za 5NIS!), wieczny gwar i bezustanne targowanie się, przyprawy (!!!), meczet Al-Aqsa; w żydowskiej – drogie suweniry w czystych, klimatyzowanych sklepach, Ściana Płaczu – najważniejsze miejsce kultu judaizmu; w ormiańskiej – najmniejszej – spokój.
Jerozolima, wnętrze bazyliki Grobu Pańskiego
Jerozolima, Ściana Płaczu
Jerozolima, sklep z przyprawami w arabskiej części Starego Miasta
Warto wejść na Wzgórze Oliwne, z którego rozciąga się piękna panorama Jerozolimy. Znajduje się ono już po stronie arabskiej i nasze próby zakupienia piwa skończyły się fiaskiem – miły pan w sklepie poinformował nas, że w tej części miasta piwa nigdzie nie dostaniemy 😉 Poza starym miastem wartą zobaczenia jest ul. Jaffa, na której po 10 latach wreszcie zbudowano tramwaj i stała się nieprzejezdna dla samochodów i na której można znaleźć kawiarnie, jadłodajnie, księgarnie, butiki i sklepy z pamiątkami, Yad Vashem – czyli miejsce upamiętnienia holocaustu, czy Mea Shearim – czyli dzielnica ortodoksyjnych Żydów (należy pamiętać o stosownym ubraniu, zachowaniu i o szabacie).
Jerozolima, cmentarz arabski (fot. Paweł Gutowski)
Po stronie palestyńskiej można kupić już Coca Colę w zupełnie innej puszce 😉
W drodze na Wzgórze Oliwne (fot. Paweł Gutowski)
Po Izraelu najlepiej przemieszczać się autobusami Egged lub szerutami. Egged między Tel Awiwem a Jerozolimą to koszt 19NIS, jeździ często i dowozi nas do dworca autobusowego w Jerozolimie, który znajduje się właściwie w centrum. Można także wziąć szerut czyli prywatny busik mieszczący 8-10 osób, który na tej trasie kosztuje 23NIS i może nas wysadzić w Jerozolimie na trasie tam, gdzie poprosimy kierowcę. Istnieje także pociąg ale w Jerozolimie dworzec znajduje się dość daleko od centrum.
Dalej z Jerozolimy przemieściłam się Eggedem (37NIS) nad Morze Martwe, do miejscowości Ein Gedi. Miejscowość – to może za dużo powiedziane. Znajduje się tam Spa, kibuc, hostel młodzieżowy oraz field school, która działa też na zasadzie hostelu. Oprócz tego jest stacja benzynowa, na której nie ma jedzenia i mała budka z kanapkami i colą – ceny kosmiczne. Polecam zaopatrzenie się w jedzenie przed wyruszeniem do tej miejscowości 😉
Ein Gedi, droga wyjściowa z Youth Hostel
Okolica jest przepiękna. Niedaleko znajdują się wodospady, które akurat w lutym były zamknięte ze względu na powodzie… Powodzie na pustyni też są dość ciekawą sprawą, gdyż zimą zdarza się, że woda spływa z położonej 1500 m wyżej Jerozolimy, zalewając tym samym drogi, co uniemożliwia wyjazd z tamtych okolic – miałam okazję trafić na takie zjawisko, poruszać się po ulicy można było tylko jeepem, autobusy przestały kursować! Morze Martwe położone jest 418 m p.p.m., co daje dość dużą różnicę wysokościową, biorąc pod uwagę fakt, że Jerozolima jest oddalona tylko o 70km. Przez ten fakt, wyjeżdżając z Jerozolimy jedziemy właściwie cały czas w dół i możemy obserwować, jak z kilometra na kilometr temperatura na zewnątrz wzrasta. Po kilkunastu stopniach w Jerozolimie, trafiłam do miejsca, gdzie temperatura osiągała bagatela 30 stopni. Jedynym minusem był bardzo silny wiatr. Nie stanęło mi to jednak na przeszkodzie, aby do wody wejść 😉
Zasolenie jest widoczne gołym okiem.. 😉
W lutym w tamtych rejonach praktycznie pustki. Ludzi jak na lekarstwo, dzięki temu mieszkałam w 5-osobowym dormie z jedną dziewczyną. Polecam Youth Hostel (http://www.iyha.org.il/eng/) w przyzwoitych cenach z pysznym śniadaniem w formie szwedzkiego bufetu – przestronne pokoje z tarasami i widokiem na morze. Można wykupić sobie także obiady, co jest ciekawym doświadczeniem w piątki wieczorem, gdy Żydzi spotykają się przy szabatowej kolacji. Do plaży kilometr chodnikiem wzdłuż morza. Można spotkać kozice, które są bardzo oswojone i chętnie jedzą suszone daktyle 😀 Generalnie świetne miejsce na wypoczynek, odludnione i piękne.
Ein Gedi, w tle Youth Hostel
Ein Gedi, droga na plażę
Niedaleko od Ein Gedi znajduje się Masada – starożytna twierdza żydowska, położona na szczycie wzgórza, na którą można wejść pieszo lub wjechać kolejką. Jest ona symbolem heroizmu, co ma odniesienie do historii – kiedy w 73r. n.e. Rzymianie ją przejęli, Izraelczycy popełnili zbiorowe samobójstwo, pozostawiając po sobie zapasy aby Rzymianie wiedzieli, że nie wzięli twierdzy głodem.
Warte odwiedzenia jest też Qumran – są to ruiny antycznej osady, w której okolicach znaleziono w jaskiniach liczne antyczne zwoje rękopisów spisanych po hebrajsku, aramejsku i grecku.
W Izraelu bez problemu można dogadać się po angielsku prawie z każdym. Mieszkańcy są czasem tak nadgorliwi, że mimo zapytania ich o cokolwiek po hebrajsku, odpowiadają po angielsku 😉 Nie ma też żadnych problemów jeśli chodzi o podróżowanie samemu. Nawet w arabskiej części czułam się swobodnie. Ludzie są pomocni, chętnie odpowiadają na pytania, gorzej jest, kiedy rozmowa schodzi na tematy historii – nie zawsze jest ona taka sama jak u nas 😀 Polecam ten kraj, jego różnorodność jest imponująca a ludzie na pewno warci poznania. Oczywiście jest wiele miejsc, których nie odwiedziłam, jak Haifa czy Eilat, jednak mam zamiar tam wrócić nie raz i wtedy uzupełnię moją relację.
Przy pobycie w Izraelu do 90 dni nie ma potrzeby posiadania wiz dla Polaków, paszport jednak musi być ważny minimum 6 miesięcy.