Ile zarabia prywatna stewardesa szejka? Media się nabrały, Ty nie musisz
Ile zarabia prywatna stewardesa szejka?
Film, który szybko stał się viralem, opowiada o luksusowym życiu i pracy na pokładzie prywatnego odrzutowca należącego do arabskiego milionera. Według narratorki -„Alicji Botowskiej” – otrzymuje ona miesięcznie 15 000 dolarów, czyli równowartość 54 tysięcy złotych.
– Jednego dnia latasz do Paryża, następnego jesteś w Londynie, a wieczorem już w Dubaju. Prywatny jet, zero kolejek, luksusowe hotele, a ja w tym wszystkim, nie ukrywam, czuję się czasem, jak w filmie – możemy usłyszeć na filmie. – Stać mnie na fajne torebki, najlepsze hotele i oszczędzam na swoje mieszkanie w Hiszpanii. Ale nie będę kłamać, liczę na podwyżkę – dodaje lektorka.
Nie zabrakło też trudnej historii rodzinnej w tle. Według opowieści Alicja wychowała się w trudnych warunkach, z ojcem alkoholikiem. Zawsze marzyła o lepszej przyszłości i w końcu zdecydowała się wyjechać z Polski. To tam los miał się do niej uśmiechnąć – po serii rekrutacji i szkoleń zdobyła prestiżową posadę stewardessy na prywatnym samolocie należącym do zamożnego mężczyzny z Bliskiego Wschodu. Film obejrzało 1,3 mln osób.
Spora kwota i rzewne tło historii sprawiły, że temat ekspresowo podchwyciły media w Polsce. Artykuły na ten temat można przeczytać w popularnych serwisach plotkarskich, ale także w Fakcie i kilku innych lifestylowych portalach.
Tyle że… wszystkie dały się nabrać.
Skąd wiemy, że viralowa „prywatna stewardesa szejka” nie istnieje?
Wystarczy odrobina refleksji i spostrzegawczości, by z łatwością zorientować się, że nie tylko ten jeden film, ale i całe konto to twór sztucznej inteligencji. Nawet nazwa „użytkowniczki” – Alicja Botowska – zdaje się wskazywać na czystą prowokację.
Warto zwrócić też uwagę na inne elementy.
Brak potwierdzonych źródeł – nie ma żadnych realnych dowodów na to, że Alicja Botowska w ogóle istnieje, a tym bardziej, że pracowała jako prywatna stewardesa szejka. Jej konto jest też prowadzone od niedawna.
Niespójności narracyjne, za to typowo „instagramowe” – opowieść zawiera elementy, które brzmią spektakularnie i typowo „internetowo” — „ulubione kwiaty bossa”, nagłe loty między Paryżem a Dubajem. Wszystko to pasuje do modelu opowieści viralowej, niekoniecznie do realiów pracy w lotnictwie.
Materiały wideo wygenerowane przez AI – zarówno wideo, jak i obrazy generowane dziś przez sztuczną inteligencję (deepfake, generative video), potrafią być takie jakości, że wielu użytkownikom internetu trudno odróżnić je gołym okiem od prawdziwych nagrań. Jeśli jednak wystarczająco się przyjrzysz, zauważysz, że „coś jest nie tak”.
Dlaczego warto uważać na informacje, które czytamy w internecie?
To, co miało wyglądać jak spektakularna kariera i spełnienie marzeń Polki, która opuściła dom i trafiła na pokład prywatnego odrzutowca, stało się dowodem, że nawet duże portale nie zawsze potrafią poradzić sobie z fakenewsem. I choć błędy zdarzają się każdemu, to przynajmniej po czasie wypadałoby usunąć materiały. Tymczasem artykuły nadal można są dostępne i można je w każdej chwili przeczytać.
Nie ma jednak wątpliwości, że takich sytuacji będzie coraz więcej. W świecie, gdzie AI potrafi generować twarze, głosy i ruchy, redakcje i odbiorcy muszą rozwijać jeszcze większą czujność. Zanim podasz dalej sensacyjny materiał – sprawdź dwa razy: czy istnieją inne potwierdzające źródła, czy autor rzeczywiście istnieje, czy nagranie nie nosi znamion manipulacji.
„Prywatna stewardessa szejka” wygląda bardziej jak pułapka zastawiona na media i odbiorców niż realna kariera. A powtarzając tę opowieść bez cienia wątpliwości, wielu internautów dołożyły cegiełkę do jej popularności.





