Włoskie miasto sprzedało wszystkie domy za 1 EUR. Ile kosztują naprawdę? Nowi właściciele zaskoczeni
Słynne “domy za 1 EUR” skusiły ludzi z całego świata. Jednak choć od początku było jasne, że w rzeczywistości będą one kosztowały znacznie więcej, to w wielu przypadkach koszty okazują się bardzo wysokie.
Kto nie chciałby zamieszkać w pięknych Włoszech i wieść mitycznego “dolce vita”? Z tego założenia wyszły włoskie miasta i miasteczka, które próbując walczyć z depopulacją i próbując ożywić trochę sytuację w swoich miastach zaczęły wystawiać na sprzedaż opuszczone domy w promocyjne cenie 1 EUR, czyli niewiele ponad 4 PLN. Najgłośniejszą tego typu akcję organizuje cyklicznie miasto Sambuca na Sycylii, ale w sumie swoje nieruchomości za 1 EUR w ciągu ostatnich 2 lat sprzedawało już ok. 20 miasteczek w tym kraju. Na przykład na Sardynii czy w Toskanii.
Domy schodziły na pniu, choć też miejscowe władze nie zawsze były zadowolone: nadrzędnym celem było bowiem, aby w uroczych miasteczkach pojawiali się nowi mieszkańcy, najlepiej z małymi dziećmi. Desperacja niektórych samorządów była tak duża, że chętnym do przeprowadzki na stałe… chciano nawet dopłacać. “Słynny” włoski region Molise, który przez lata był najszybciej wyludniającym się miejscem w kraju, zaoferował chętnym na przeprowadzkę 700 EUR miesięcznej “pensji” przez 3 lata. W sumie to ponad 110 tys. PLN, gdzieś musi być więc haczyk, prawda? Oczywiście – warunkiem jest to, że osoba, która się przeprowadzi, założy w mieści działalność gospodarczą: sklep, restaurację, piekarnię czy coś podobnego.
Akcja okazała się sukcesem i w efekcie włodarze miejscy zamierzają w dalszym ciągu kontynuować tego rodzaju “promocyjne” wyprzedaże. Aczkolwiek nikt nie ma wątpliwości, że ostateczne koszty są znacznie wyższe niż wspomniane 1 EUR. Ile wynoszą? Dziennikarze serwisu Business Insider porozmawiali z niektórymi właścicielami nieruchomości i zsumowali koszty, które są wcale niemałe. Ile wynoszą sprawdźmy?
Zacznijmy od depozytu, który co prawda zostanie nam zwrócony, ale też jest to kapitał, którym musimy dysponować. Chodzi o kwotę 5 tys. EUR, którą musimy wpłacić w przypadku miasta Sambuca – ma to być gwarancja, że w ciągu 3 lat od transakcji wyremontujemy dom i doprowadzimy go do stanu używalności. Druga sprawa: rzadko kupuje się dom za faktyczne 1 EUR, ponieważ najczęściej nabywane są one w drodze aukcji. Jak czytamy w serwisie BBC, tylko jedna nieruchomość w Sambuca została sprzedana za równowartość 4 PLN. Ile trzeba więc realnie zapłacić? Stawki są różne: cytowana w tekście Gillian ze Szkocji, zapłaciła za swój dom 1100 USD, a najdroższa licytowana nieruchomość została sprzedana za 28 tys. USD.
Do tego należy dołożyć lokalne podatki (ok. 400 USD) i koszty remontu. Tutaj stawki są różne – w przypadku niektórych nieruchomości określa się minimalną kwotę, jaką trzeba przeznaczyć na remont, np. 17 tys. USD (ok. 64 tys. PLN), jednak według rozmówców “Business Insidera”, te kwoty są zdecydowanie wyższe. Średni koszt remontu to ok. 60 tys. USD, a więc ponad 225 tys. PLN, ale zdarzają się też bardziej drastyczne przypadki. W magazynie “Forbes” czytamy o jednym z domów za 1 EUR, gdzie nowy właściciel oszacował koszty remontu aż na 124 tys. USD. Do tego wszystkiego trzeba jeszcze doliczyć pewnie ok. 10 tys. USD rocznie na przeloty w tę i z powrotem do swojego domu. W sumie Business Insider szacuje więc, że w pierwszym roku od zakupu będziemy potrzebować ok. 76 tys. USD, czyli ok. 286 tys. PLN.
Paradoksalnie, dla większości kupujących to i tak dobry interes.
– Jeśli kupujesz dom za 1 EUR, to nie możesz oczekiwać, że będzie piękny. To niemożliwe. Ale gdybyśmy chcieli kupić taki dom u siebie, zapłacilibyśmy pewnie z milion – mówi Bert z Belgii, który razem ze swoją żoną Niną kupił dom za 1 EUR w miejscowości Mussomeli. A właściwie 4 domy – właśnie skończyli renowację jednego z nich.
No właśnie, i tu pojawia się problem.

Czy domy za 1 EUR pomagają miastom?
Bo oczywiście na pierwszy rzut oka pozytywów jest mnóstwo. Są odnowione domy, a do pracy przy remontach potrzeba przecież lokalnych specjalistów, którzy dzięki temu znajdują zajęcie. Jest rozgłos i to często na światową skalę (jak w przypadku wspomnianej wcześniej Sambuca na Sycylii), co oznacza, że pojawiają się turyści (pewnie po pandemii koronawirusa będzie ich więcej), a to oznacza zarobek. Problem jest tylko z głównym celem, jaki towarzyszył tym atrakcjom – powstrzymaniem depopulacji.
– Nie wierzę, że sprzedaż opuszczonych domów za 1 EUR zachęci ludzi do osiedlenia się w miasteczku. Najwyżej będą tu przyjeżdżać na wakacje. To nie jest rozwiązanie. My musimy mieć więcej stałych mieszkańców i dzieci w naszej szkole. To dopiero oznacza powiew nowego życie – mówi w rozmowie z CNN cytowany przez Noizz.pl burmistrz miasteczka Teora, które do sprawy podeszło zupełnie inaczej. Tam miasto zaoferowało każdej rodzinie, która zdecyduje się tam zamieszkać, 150 EUR miesięcznie, np. na poczet wynajmu domu czy mieszkania. Taka dopłata jest realizowana przez 2 lata od momentu przeprowadzki.
Sami nabywcy “domów za 1 EUR” też nie kryją, że zazwyczaj traktują te nieruchomości raczej jako wakacyjne domy, gdzie będą wpadać na dłużej 1-2 razy w roku.
– Fakt, że będziemy mieli tu swój wakacyjny dom za ułamek kwoty, jaki zapłacilibyśmy gdziekolwiek indziej sprawia, że gdybym mogła cofnąć czas, jeszcze raz zdecydowałabym się na ten zakup. Mimo wszystich problemów związanych z urlopem – mówi Gillian ze Szkocji, która kupiła i wyremontowała dom w Sambuca.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?