Słyszeliście o Makaronezji? Islandczycy chcą inwestować w to piękne miejsce, a niedługo ma przyciągać tłumy
Icelandair i Loftleidir Icelandic zamierzają solidnie zainwestować w linie lotnicze poza Islandią. Pozornie zaskakujące ruchy Islandczyków na Azorach i Wyspach Zielonego Przylądka, mogą okazać się strzałem w dziesiątkę, na którym zyskają także pasażerowie.
Jest duża szansa, że nawet byliście w tym uroczo brzmiącym rejonie świata. Makaronezja, inaczej zwana czasem Wyspami Szczęśliwymi obejmuje bowiem przede wszystkim znane i lubiane Wyspy Kanaryjskie i Maderę, wciąż nie do końca odkryte przez masową turystykę Azory i Wyspy Zielonego Przylądka, ale też zupełnie niezamieszkałe wyspy Selvagens.
Jednym zdaniem, piękny kawałek świata, który z gospodarczego punktu widzenia aż się prosi o ściągnięcie tu większej liczby turystów. I to właśnie zamierzają zrobić… Islandczycy. A przy okazji solidnie na tym zarobić.
Ale po kolei. Już w kwietniu pojawiła się informacja, że Icelandair próbuje kupić 49 proc. udziałów w Azores Airlines, które zmagają się z problemami finansowymi. Wydawało się, że trzy miesiące później efekt będzie już jasny, ale termin składania ofert właśnie przedłużono do 26 lipca. Mimo tego, Islandczycy nadal podtrzymują ofertę i liczą, że samorząd regionalny Azorów, który jest właścicielem tutejszej linii skusi się na ich propozycję.
Bo choć linie Azores Airlines mają 250 mln USD długu i tylko trzy niezbyt znane trasy transatlantyckie, to Icelandair widzą w nich duży potencjał. Zwłaszcza na loty długodystansowe, bowiem linia niedawno odebrała dwa nowe Airbusy A321neo, które bez trudu mogłyby takie połączenia wykonywać. Tymczasem Islandczycy od dawna słyną z ciekawych i rentownych planów podbijania serc pasażerów na trasach za ocean.

Ale to nie koniec pozytywnego wojowania w Makaronezji. Loftleidir Icelandic, który jest częścią tej samej grupy co Icelandair, zaledwie kilka dni temu uzgodnił z Cabo Verde Airlines, że będzie zarządzał tamtejszymi liniami lotniczymi przez przynajmniej rok. Przewoźnik z Wysp Zielonego Przylądka jest w podobnej sytuacji co Azores Airlines – kłopoty finansowe i problemy z flotą nie sprzyjają rozwojowi. Ale za to ma trasy za ocean – do Bostonu i na trzy brazylijskie lotniska – do Salvadoru, Fortalezy i Recife.
Jeśli dodać do tego, że Azores Airlines też ma trasy na Wyspy Zielonego Przylądka, wszystko zaczyna składać się w ciekawą wizję na przyszłość. Zarówno Sal na Wyspach Zielonego Przylądka jak i Ponta Delgada na Azorach mogą w perspektywie stać się nie tylko popularnymi miejscami turystycznymi, ale też niezłymi hubami przesiadkowymi na loty za ocean i znaczenie poszerzyć siatkę połączeń oferowanych przez Islandczyków.
I jeśli tak się stanie, menadżerowie z krainy lodu i ognia kolejny raz swoimi działaniami utrą nosa gigantom branży lotniczej. A przy okazji ułatwią życie pasażerom.