Fly4free.pl

Lot, ale bez bagażu. Hotel, ale bez basenu. Czy wszędzie i za wszystko będziemy dopłacać?

hotel meksyk
Foto: Jared Rice / Unsplash

Luksusowy hotel w Singapurze właśnie zaprezentował ofertę noclegu niczym z tanich linii lotniczych, w której za wszystko przyjdzie nam zapłacić dodatkowo. Wcześniej Emirates ogłosił, że szykuje „ubogą wersję klasy biznes”, a jeszcze kilka lat temu zapowiadał, że być może również będzie sprzedawał osobno bilet, a osobno usługi. Czy to oznacza, że luksusowe produkty w wersji podstawowej to przyszłość branży podróżniczej, a firmy, hotele i drożsi przewoźnicy będą się uczyć od tych niskobudżetowych? I tak, i nie.

Luksusowe podróże to coś, o czym marzy wielu podróżników. Choć wiadomo, że większość z nas wybiera jednak wersję „mały budżet i wielkie emocje”, to byłoby kłamstwem nie przyznać, że przynajmniej od czasu do czasu warto się podróżniczo rozpieścić. Czy to dzięki trochę lepszemu hotelowi niż zwykle, miejscami z większą przestrzenią na nogi w samolocie czy chociaż droższej restauracji.

Wiele wskazuje jednak na to, że szczególnie teraz – w dobie kryzysu branży turystycznej spowodowanego pandemią koronawirusa – wiele usług premium czy nawet tych z najwyższej półki zostanie przystosowana również dla tych, którzy nie mieli szczęścia bogato się ożenić, wybrać w LOTTO albo urodzić pod szczęśliwą gwiazdą. Albo tych, którzy po prostu wolą zaoszczędzić. Pod warunkiem, że są gotowi zrezygnować z wielu elementów tego luksusu – na rzecz ceny oczywiście.

Nocleg w cenie, ale basen, wi-fi czy siłownia już za dodatkową opłatą

Temat hoteli traktujących gości niczym tanie linie, powraca po tym, jak jeden z luksusowych hoteli – Andaz Singapore – zdecydował się wprowadzić coś w rodzaju taryfy podstawowej. Co to znaczy? Że od teraz można rezerwować tam pobyty z opcją „tylko pokój”. W cenie dostaniemy więc to – co w hotelu najważniejsze – czyli nocleg, ale już bez dodatkowych udogodnień, z których znany jest ten obiekt. Odpada chociażby dość spektakularny basen na 25 piętrze budynku czy siłownia, a także śniadania.

Choć obiekt tłumaczy się, że wynika to z pełnego obłożenia rezerwacji na siłownię i basen, których trzeba obecnie dokonywać z powodu pandemii koronawirusa, to w rzeczywistości obie te usługi są wciąż dostępne i mają „wolne miejsca”. Jest więc o wiele bardziej prawdopodobne, że hotel chciał po prostu przetestować zainteresowanie taką ofertą.

Co ciekawe, już w 2018 roku badania przeprowadzone przez Cornell University’s Centre for Hospitality Research pokazały, że duża część turystów nie tylko nie docenia, ale nawet uważa za zbędne wiele z dodatkowych hotelowych udogodnień. Co to znaczy? Że na przykład kiedyś wi-fi było kluczowym elementem noclegu, a dziś wielu z nas korzysta z kart SIM i ma w nosie, czy hotel je oferuje. Często też przeszacowujemy swoje potrzeby, czyli choć zakładamy, że będziemy korzystać z danej usługi, w rzeczywistości w ogóle tego nie robimy.

Najmocniej mylimy się właśnie w kwestii internetu. Jego używanie uczestnicy badania przeszacowali aż o 43 proc. jeśli mowa o tym dostępnym w pokoju i o 36 proc. w kontekście tego dostępnego w hotelowym lobby. Dalej pojawiły się restauracje, różnica między deklarowanym, a faktycznym korzystaniem to aż 30 proc. A w przypadku klientów biznesowych 21 proc. zapewniało, że chciałoby skorzystać z basenu, choć w rzeczywistości robiło to zaledwie 6 proc. z nich.

Zresztą na odzew nie trzeba było długo czekać. Zaledwie kilka miesięcy później na rynku pojawiła się marka Zip, która reklamowała się jako nowa tania marka hotelowa. I działa dokładnie tak, jak tanie linie.

– Nasz pomysł jest prosty. Dostajesz mały pokój, podstawowy pobyt i co najważniejsze, odpowiednią cenę, już od 19 GBP za noc. Pierwszy ZIP właśnie został otwarty w Cardiff, a wkrótce kolejne – tłumaczy marka, za którą stoi sieć Premier INN.

 W cenie noclegu dostajesz więc swój pokój i podstawowe usługi – dostęp do wi-fi, sprzątanie co 3 dni i małą łazienkę. Dodatkowo możesz korzystać z ogólnodostępnej strefy relaksu, a także kącika z pralką i żelazkiem. Wszystkie dodatkowe usługi – jak na przykład częstsze sprzątanie, szybszy internet, śniadania – dokupujemy ekstra.

Nie tylko tanie linie chcą być jak… tanie linie

Ale nie tylko hotele podglądają tanie linie i biorą z nich przykład. Także tradycyjne linie – które przecież nieraz zapierały się, że nie interesują ich poczynania low-costów – lubią czasem podejrzeć i przynajmniej rozważyć opcje stosowane przez niskobudżetowych przewoźników.

Ponad dwa lata temu takim rozwiązaniom przyglądał się… Emirates. Linia uznawana za jedną z najlepszych na świecie i bardzo lubiana także wśród Polaków rozważała wprowadzenie taryfy basic economy w wersji, o jakiej się chyba nikomu nie śniło. Pomysł zakładał bowiem sprzedawanie podstawowego biletu plus stworzenie oferty aż 50 dodatkowych usług, które można byłoby dokupić dodatkowo.

– Mamy wielu, wielu pasażerów, którzy pokonują duże odległości tylko z plecakiem podręcznym. Nie chodzi o to, żeby wyciągać z pasażerów jak najwięcej, tylko o to, żeby dać im to, czego chcą – mówił wtedy Tim Clark, prezes Emirates podczas spotkania Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego w Sydney.

Ostatecznie jednak nie doszło do stworzenia takiej oferty. To jednak nie znaczy, że Emirates nie zauważyło potrzeb mniej zamożnych klientów, choć zrobiło coś zupełnie odwrotnego i zamiast stworzyć podstawową taryfę w klasie ekonomicznej, właśnie uruchamia… klasę ekonomiczną premium. Zapewnia jednak, że to świetna opcja dla tych, którzy chcieliby latać wygodniej i marzą o klasie biznes, ale dysponują mniejszym budżetem.

Prezes Emirates powiedział nawet w jednym z wywiadów, że fotele w tej klasie będą „pod wieloma względami będą podobne do naszych siedzeń w klasie biznes”. Na początek ta opcja będzie dostępna w Airbusach A380, a później także A350-900 i Boeingach 777-9 oraz 787-9.

Będzie taniej czy drożej?

Pozostaje jednak najważniejsze pytanie – czy takie decyzje faktycznie pozwolą nam zaoszczędzić? Jeśli branża turystyczna faktycznie zacznie rozbijać swoją sprzedaż na cenę podstawową i dodatkowe usługi, szybko może się okazać, że choć zakładaliśmy, że będziemy płacić mniej, a oferta będzie bardziej skrojona pod nas, to w rzeczywistości… zapłacimy więcej.

Nie można bowiem zapominać, że rozbijanie usług – na tę podstawową plus reszta za dopłatą to najczęściej… spora korzyść dla firmy, linii lotniczej czy hotelu. Gdy zsumujemy takie usługi plus cenę podstawową, okazuje się, że lepiej już było wziąć „normalny” bilet, nocleg itd. I nie ma w tym nic dziwnego.

Strategia tanich linii zawsze zakładała, że tanio będzie tylko dla tych, którzy są gotowi zrezygnować z większości udogodnień. Natomiast każda usługa dokupiona po rezerwacji będzie zdecydowanie droższa.

Tylko, że przecież nie zawsze i nie ze wszystkiego chcemy rezygnować. Dopóki można ominąć dodatkowe opłaty i wykupić po prostu pełną usługę w rozsądnej cenie – nowe podejście branży nie będzie stanowiło problemu. Gorzej, jeśli okaże się, że z czasem będzie to jedyna opcja rezerwowania lotów czy noclegów.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »