Znikną konkretne godziny odjazdów pociągów? Pomysł ma w konsekwencji skrócić czas podróży
Pomysł Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej zakłada przede wszystkim, że pociągi, które dojechały na stację zbyt wcześnie, nie będą musiały już czekać na ustaloną godzinę odjazdu. Oczywiście pod warunkiem, że na peronie nie ma już chętnych do wsiadania, a w pociągu pasażerów, którzy jeszcze nie wysiedli.
Jak jednak określić, że nikt nie będzie chciał wsiąść do danego pociągu? ŁKA chciałaby stworzenia przystanków „tylko dla wysiadających”.
Dzięki takiemu rozwiązaniu skład nie musi czekać bez celu na każdej ze stacji, a tym samym może szybciej dojechać do celu. Jeśli inicjatywa wejdzie w życie, to godziny odjazdu z konkretnych stacji nie będą podawane do publicznej informacji.
Wzorem dla nowego systemu ma być ten, który z powodzeniem funkcjonuje u naszych sąsiadów. W Czechach do informacji pasażerów podawana jest wyłącznie godzina przyjazdu pociągu na stację „tylko dla wysiadających”, a nie jego odjazdu. W innych krajach komunikacja zbiorowa bywa zorganizowana jeszcze inaczej – zarówno pora przyjazdu i odjazdu nie jest ujawniana.
Rozwiązanie w stylu „jak przyjedzie, to będzie” brzmi nieco absurdalnie, ale taki system organizowania komunikacji publicznej sprawdza się w wielu krajach Europy. Różnica polega na tym, że dotyczy głównie środków transportu kursujących z dużą częstotliwością. Na przykład rozkłady niektórych londyńskich linii autobusowych nie precyzują, o której konkretnie pojawi się nasz transport. Jest jedynie informacja, że dana linia kursuje np. „co 15 minut”.
Wiadomo więc, że pasażer nie będzie czekał dłużej niż kwadrans, ale nie denerwuje się, że autobus przyjeżdża spóźniony. Podobnie w wielu krajach świata działa metro – składy kursują po prostu co kilka minut, a nie o jakiejś konkretnej godzinie.
Pozostaje pytanie, czy przy polskiej częstotliwości kursowania pociągów, taki system mógłby się sprawdzić? Wprowadzenie pomysłu w życie wymaga też zmian formalnych, technologicznych oraz przeszkolenia pracowników.
Prezes ŁKA, Janusz Malinowski skierował w tej sprawie pismo do PKP PLK. Na razie jednak nie wiadomo, jak na pomysł zapatruje się spółka zarządzająca narodową siecią kolejową.