Ekspert: „Nowe przepisy katastrofalne dla pasażerów. Zyskają na nich zombie airlines, straci na przykład LOT”
W czwartek Rada UE ogłosiła porozumienie w sprawie zmian w prawach pasażerów w temacie odszkodowań za opóźnione i odwołane loty oraz ogólnej opieki linii nad podróżnymi w takich sytuacjach. Nowe przepisy wzbudziły kontrowersje. Jakie będą ich skutki dla podróżnych? Rozmawiamy w tej sprawie z ekspertem.
Mariusz Piotrowski: Ogłoszone w czwartek porozumienie Rady UE w sprawie zmiany praw pasażerów jest sprzedawane jako wzmocnienie praw podróżnych i kompromis między potrzebami podróżnych i wymaganiami linii lotniczych. Ale wchodząc w szczegóły widzimy, że pasażerowie raczej na tym nie zyskają, a i same linie lotnicze są bardzo niezadowolone z proponowanych zmian.
Dominik Lewandowski, DelayFix: Przyznam, że bardzo dziwię się niezadowoleniu linii lotniczych, bo w gruncie rzeczy praktycznie wszystkie najważniejsze zmiany odbywają się kosztem praw pasażerów, dla których to są katastrofalne zmiany. Wydłużenie czasu opóźnienia, po jakim możemy występować o odszkodowanie z 3 do 4 godzin na krótkich i z 3 do aż 6 godzin na dalekich trasach oznacza, że linie lotnicze będą mogły praktycznie dowolnie napinać swoje siatki połączeń i wydłużać bez konsekwencji ewentualne opóźnienia. Nowe przepisy oznaczają bowiem, że ponad 2/3 pasażerów straci prawo do odszkodowania, bo właśnie tyle opóźnionych lotów notuje poślizg w granicach od 3 do 4 godzin. Dlatego mówienie o tym, że jakiekolwiek prawa pasażera są wzmacniane i że poprawią one punktualność linii, to argumenty z kategorii absurdu. Kto śledzi kwestię praw pasażerów i to, jak one obecnie się zmieniają, ten w cyrku się nie śmieje. Naprawdę, nowe przepisy uderzają w pasażerów.
Ale są też chyba jakieś pozytywy? Na przykład możliwość samodzielnego znalezienia alternatywnego lotu, jeśli linia nie zaoferuje nam dogodnego i szybkiego połączenia. Albo zwiększona opieka nad pasażerami, na przykład przebywającymi kilka godzin w samolocie na płycie lotniska?
– To są w gruncie rzeczy marginalne sprawy, a część z nich była już wcześniej ustalona choćby poprzez orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE. Naprawdę trudno mi znaleźć w tych nowych przepisach rzeczy, które realnie wzmacniają pasażerów. Pozostaje niesmak i problemy, zwłaszcza dla takich grup pasażerów jak rodziny z dziećmi, które muszą pojawić się na lotnisku 2 godziny przed lotem, potem w przypadku opóźnienia siedzieć tam 6 godzin, a na koniec okaże się, że nie tylko nie przysługuje mu odszkodowanie, ale jeszcze ponosi wydatki na lotnisku.
Costa Brava od 1841 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Ostrawa)
Marmaris od 2688 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Korfu od 2449 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
To, co wydaje się też dużym problemem – tak przy tej nowelizacji jak i w aktualnie obowiązujących przepisach – to brak jakiejkolwiek formy egzekwowania praw pasażerów. Na papierze to wygląda super, że linia ma 14 dni na wypłacenie nam pieniędzy, ale w praktyce…
– Większość przewoźników absolutnie się do tego nie stosuje, a takich przypadków w Polsce jest bardzo dużo. Patrząc tak na gorąco mogę powiedzieć, że dzisiaj najbardziej na zmianie przepisów skorzystają przewoźnicy czarterowi z Turcji i Ukrainy, którzy zdobywają obecnie bardzo duże udziały na polskim rynku, a mają przy tym wielokrotnie więcej i większe opóźnienia niż przewoźnicy z Polski. Wejście w życie przepisów w takiej formie sprawi, że swoją przewagę konkurencyjną straci na przykład LOT, czyli linia z w miarę wysokim współczynnikiem punktualności. Natomiast takie linie jak SkyUp czy MaviGok będą dalej szturmem zdobywały nasz rynek. Ponownie, bez żadnych konsekwencji.
Czy to także linie, od których najtrudniej dochodzi się odszkodowań dla pasażerów? Macie jakąś swoją czarną listę?
– Generalnie najbardziej problematyczne są tzw. zombie airlines, czyli przewoźnicy o bliżej nieokreślonych powiązaniach kapitałowo-osobowych, które szturmem wchodzą do Polski. Oprócz linii z Ukrainy czy Turcji trzeba też tu wskazać choćby przewoźników z Egiptu, a najlepszym przykładem jest słynna próba bankructwa linii FlyEgypt, która zostawiła pasażerów na lodzie i właściwie obyło się to bez żadnych konsekwencji dla przewoźnika.
Jakie przewiduje pan skutki wejścia w życie zaktualizowanych przepisów?
Na pewno nie takie, jak twierdzą linie lotnicze, czyli to, że dłuższe limity opóźnień pozytywnie wpłyną na punktualność. Bo jest dokładnie odwrotnie – z badań dr Piotra Śpiewanowskiego dr Hinnerka Gnutzmanna jasno wynika, że rozporządzenie EC261/2004 wpłynęło na zmniejszenie średnich opóźnień o 1/3 – z 17 do 12 minut. Stało się tak, bo restrykcyjne przepisy sprawiły, że linie lotnicze trzymały w ryzach swoje rozkłady lotów. Jeśli więc teraz te przepisy się poluzowuje, to nie trzeba być jasnowidzem, żeby widzieć, że opóźnień będzie więcej i będą one dłuższe. Współczuję pasażerom, ale też sobie jako pasażerowi, bo ta zmiana nie spowoduje niczego dobrego.