Duża wpadka Emirates. Linia „przyłączyła” Donieck do Rosji!
Emirates, podobnie jak inne linie z Zatoki Perskiej, nie zrezygnował z lotów do Rosji w następstwie napaści tego kraju na Ukrainę. Przewoźnik oczywiście wystrzega się jakichkolwiek politycznych komentarzy związanych z wojną, zaliczył jednak dużą wpadkę, którą wyśledzili dziennikarze ukraińskiego serwisu lotniczego.
Hurghada od 2978 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Costa del Sol od 2394 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Łódź)
Costa del Sol od 2779 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Modlin)
W czym tkwi problem? W systemie rozrywki pokładowej na liście miast z całego świata Donieck został sklasyfikowany jako miasto należące do Rosji. To bardzo duża wpadka znanego przewoźnika. Przypomnijmy bowiem, że Donbas jest obecnie centralnym miejscem walk między Rosją i Ukrainą. 3 dni przed rozpoczęciem inwazji prezydent tego kraju Władimir Putin uznał niepodległość Donieckiej Republiki Ludowej. Aktu tego nie uznał żaden inny kraj na świecie, z wyjątkiem Korei Północnej. Podobnie było z „referendami” na terenie Donbasu, które nie zostały uznane przez społeczność międzynarodową. W ich wyniku samozwańcza republika została anektowana przez Rosję, co znów nie zostało uznane przez nikogo. Skąd więc ta pomyłka linii Emirates?
Przewoźnik nie odpowiedział na pytania dziennikarzy w tej sprawie, ale serwis Aerotelegraph, który także pochylił się nad tym tematem, wskazuje, że to wcale nie musi być pomyłka linii lotniczej, tylko na przykład dostawcy systemu rozrywki pokładowej. Cała sprawa jest dość zagadkowa, bo w systemie Emirates mapa Ukrainy pokazana jest już prawidłowo, tzn. obejmuje terytorium Donbasu. Istnieje też co prawda miasto Donieck w Rosji, jednak jak wskazuje Aerotelegraph, miasto to liczy ledwie 46 tysięcy mieszkańców i raczej nie jest możliwe, by pomylono je z Donieckiem w Donbasie, który przed wojną liczył 1,9 mln mieszkańców.
Liniom często zdarzają się takie „pomyłki”
W przeszłości liniom lotniczym zdarzały się już takie wpadki. Kilka lat temu linia Hainan Airlines była krytykowana, gdy na mapie Bliskiego Wschodu oznaczyła Syrię, Liban, Cypr i Autonomię Palestyńską, ale zapomniała o Izraelu. Czasem takie oznaczenia są też robione z pełną premedytacją. Tak jest choćby w przypadku Tajwanu: jak donosi Aerotelegraph, wiele dużych linii (np. British Airways, Air Canada, Air France, Emirates czy Lufthansa) oznacza Tajwan jako część Chin na swoich mapach. Przewoźnicy robią tak pod naciskiem Państwa Środka, uznając, że jest to dla nich zbyt ważny rynek, aby dodatkowo rozdrażniać Chińczyków w tym temacie.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?