Dokąd polecimy w tym roku na wakacje? 4 kraje to pewniaki, 2 faworytów w odwrocie!
– Dotąd klienci mieli blokadę psychiczną – skoro mam zamknięty hotel gdzieś w Polsce, to nawet nie myślę o tym, żeby jechać do Grecji. Teraz to się zmieni – mówi w rozmowie z Fly4free.pl Maciej Nykiel, prezes biura podróży Nekera. Rozmawiamy z nim o tym, jak będzie wyglądał ten sezon wakacyjny dla biur podróży oraz dla ich klientów.
Mariusz Piotrowski: Wydawało się, że ubiegłoroczny sezon wakacyjny był dziwny, ale ten jawi się jako jeszcze większa niewiadoma: biura i linie czarterowe wciąż układają swoje oferty na lato, programy lotów nie są jeszcze w pełni dograne. Jaki to będzie rok z punktu widzenia touroperatorów i klientów?
Maciej Nykiel: Rynek czeka na impuls, którym według mnie powinno być ogłoszenie ponownego otwarcia hoteli, restauracji i stoków. Dotąd klienci mieli blokadę psychiczną – skoro mam zamknięty hotel gdzieś w Polsce, to nawet nie myślę o tym, żeby jechać do Grecji. To największa różnica w stosunku do ubiegłego roku, bo wówczas popyt dalej istniał dla dużej grupy ludzi, którzy mieli środki i czas, by mimo ewentualnych restrykcji wyjechać na urlop. Myślę jednak, że teraz w biurach podróży ruszy sprzedaż zagranicznych wycieczek, gdy polska turystyka zostanie odblokowana.
Czy to znaczy, że na razie wycieczki się nie sprzedają?
– Na szczęście nie jest aż tak źle. Sprzedaż była bardzo słaba do końca roku, ale od początku stycznia sytuacja zmieniła się na lepsze. Paradoksalnie obserwujemy teraz takie first minute w zwolnionym tempie – mamy obecnie taki poziom rezerwacji, jaki zazwyczaj biuro podróży powinno mieć we wrześniu rok wcześniej. Jest więc 5 miesięcy przesunięcia, ale w kontekście sytuacji z pandemią nie jest to dziwne.
Jak to pogodzić z tym, że letnie programy nie są jeszcze w stu procentach dopięte?
– To wynika z obecnej sytuacji rynkowej po której widać, że proces modelowania siatki połączeń będzie ekstremalnie przesunięty w stronę last minute – nikt nie będzie teraz podpisywał wieloletnich kontraktów, bo sytuacja na rynku jest wielką niewiadomą. I dotyczy to wszystkich graczy – linie lotnicze mają konserwatywne podejście do siatki połączeń, a biura nie podają jeszcze pełnej oferty, bo też nie do końca wiadomo, które hotele się otworzą. Biura podróży prezentują różne strategie: my na przykład oprócz naszego głównego programu mamy w zapasie ok. 15 tysięcy hoteli na całym świecie, które w razie sprzyjających warunków możemy natychmiast uruchomić. Ale praktyka postępowania rynku jest różna.
To które kraje w tym roku będą się cieszyły największą popularnością?
– Pewniakami są Grecja, Chorwacja, Bułgaria i Turcja – te kraje w zeszłym roku zachowywały się racjonalnie i prowadziły odpowiedzialną politykę, która pomogła im zachęcić turystów do odwiedzin. Z tego grona tylko ten ostatni kraj może budzić pewne wątpliwości – Turcja od lat cieszy się dużą popularnością, bo oferuje najlepszy stosunek jakości do ceny, zwłaszcza w lubianej przez Polaków kategorii 4 i 5-gwiazdkowych hoteli all inclusive. Z drugiej strony jednak Turcja wysyłała różne sygnały w ubiegłym sezonie wakacyjnym, więc mam nadzieję, że decydenci tego kraju będą teraz bardziej stabilni w swoich decyzjach. Wciąż wielką niewiadomą jest Hiszpania, ale także Włochy, gdzie nie ma jednolitej strategii powrotu ruchu turystycznego, a co za tym idzie – możliwości planowania w kilkumiesięcznej perspektywie.
Niektóre brytyjskie biura podróży informują o dobrej sprzedaży wakacyjnych wyjazdów na październik, a stąd media wykuły wniosek, że być może ten sezon wakacyjnych podróży zostanie wydłużony. Czy zgadza się pan z takim postawieniem sprawy?
– Według mnie tak się nie stanie. W tym sezonie podróżowało będzie znowu znacznie mniej osób, ale wciąż największy ruch będzie miał miejsce w okresie od czerwca do końca sierpnia. Nie spodziewam się dużych przesunięć także ze względów pogodowych – w Bułgarii na początku września może być chłodno, ale także inne kierunki popularne wśród turystów z Polski nie gwarantują już upałów o tej porze roku. Ale ważniejszy wydaje się drugi powód, czyli dzieci, które są głównym motorem wzrostów ruchu turystycznego w wysokim sezonie z powodu rodzinnych wyjazdów. Zakładamy, że na początku września sytuacja z pandemią będzie już unormowana i w normalnym trybie rozpocznie się rok szkolnym. A po szczycie sezonu? Ruch w dalszym ciągu będzie się koncentrował wokół krajów otwartych turystycznie jak Zanzibar obecnie. Jeśli znajdzie się kolejne takie miejsce, które zdecyduje się mocniej otworzyć na podróżnych, to turyści skierują się właśnie tam.
Dla wielu podróżnych i ekspertów kluczowym warunkiem wznowienia podróży i ruchu turystycznego jest kwestia szczepień. Obecnie w Polsce, ale też w innych krajach UE mamy do czynienia z niepokojącymi sygnałami, dotyczącymi powolnego tempa i opóźnień w dostawach szczepionek. Czy Pana zdaniem może to wpłynąć na to, jak ten sezon turystyczny będzie wyglądał?
– Nie zgadzam się z tą opinią, bo uważam że same destynacje turystyczne będą stawały na głowie, by zapewnić swoim gościom bezpieczeństwa. Dobrym przykładem jest Emirat Ras Al Khaimah, który właściwie na swój koszt zapewnia test na koronawirusa dla wracających z tego kraju turystów, pokrywa też koszty ewentualnej hospitalizacji na wypadek pozytywnego wyniku testu. I jestem przekonany, że rynek pójdzie w tym kierunku. Mimo pandemii poszczególne kraje znajdują rozwiązania, aby zabezpieczyć turystów i to działa. Natomiast chciałbym podkreślić, że dla touroperatorów to znowu nie będzie łatwy sezon.