Temat odwołania Milczarskiego (który prezesem LOT jest od stycznia 2016 roku) pojawiał się co jakiś czas w kuluarowych rozmowach, jednak zazwyczaj były to tylko plotki, które potwierdzały mocną polityczną pozycję szefa narodowego przewoźnika. Dlatego też decyzja o jego odwołaniu była dużym zaskoczeniem. Dlaczego stracił stanowisko?
Rodos od 2356 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Alanya od 2230 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Słoneczny Brzeg od 1757 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Jak nietrudno się domyślić, decyzja była podjęta z powodów politycznych. W „Pulsie Biznesu” czytamy, że decydujący wpływ miało Ministerstwo Aktywów Państwowych, z którym Milczarski miał trudne relacje. Punktów zapalnych miało być kilka, ale głównym miała być trudna sytuacja finansowa LOT. Narodowy przewoźnik zdołał co prawda zmienić swoją strategię biznesową w czasie pandemii koronawirusa, czego efektem było m.in. mocne wejście w rynek czarterowy, ale LOT wciąż ma duże problemy finansowe. Narodowy przewoźnik otrzymał już w ubiegłym roku 1,8 mld zł pomocy publicznej i 1,1 mld zł dodatkowej kapitalizacji ze strony MAP, ale Milczarski kilka razy jasno mówił, że to nie zamyka sprawy i może być potrzebna dalsza pomoc. W mediach czytamy, że wniosek o kolejną transzę pomocy miał wpłynąć w najbliższych dniach.
W tym kontekście zaskakujące są informacje „Rzeczpospolitej”, która informuje o innej formie tej „pomocy”: LOT miał bowiem wystąpić do państwa o odszkodowanie za skutki, jakie poniósł z powodu polityki państwa podczas pierwszych miesięcy pandemii. Chodzi tu m.in. o całkowity zakaz ruchu lotniczego, który trwał 3 miesiące. W tym czasie (nie licząc lotów repatriacyjnych w ramach akcji #LOTdoDomu i przewozów cargo) cała flota LOT była uziemiona. Straty z tego tytułu i wysokość rekompensaty Milczarski miał wyceniać na ponad miliard złotych.
W tym kontekście problemem dla LOT są też przeciągające się negocjacje z Boeingiem w sprawie odszkodowań za uziemienie samolotów 737 MAX. Jako powód podaje m.in. ekspert lotniczy Dominik Sipiński.
Przypomnijmy, że LOT jest jedną z nielicznych linii, która nie dogadała się polubownie z Boeingiem i domagała się większego odszkodowania, w kwocie nawet 250 mln dolarów. Narodowego przewoźnika czeka więc najpewniej długi i kosztowny proces, którego wynik jest niewiadomą, a na grę o pełną pulę miał naciskać właśnie Milczarski. Nie można też wykluczyć obaw w rządzie o to, że spór LOT z Boeingiem może naruszyć i tak nadwątlone polsko-amerykańskie relacje.
Oczywiście, niezwykle ważnym z punktu widzenia działania firmy powodem jest trwający od wielu lat konflikt prezesa ze związkami zawodowymi, którego kulminację był strajk w 2018 roku. Z drugiej strony, te relacje od lat pozostawały napięte, a Milczarski pozostawał na stanowisku, więc trudno się spodziewać, by akurat to mogło być powodem jego dymisji.