„Korzystanie z wolnych miejsc w samolocie jest nie fair”. Spór linii z pasażerem
Jeden z pasażerów linii United poskarżył się w mediach społecznościowych, że nie mógł zająć wolnego miejsca w samolocie nawet po tym, gdy wszystkie inne osoby usadowiły się już wygodnie na swoich fotelach. Linia odpowiada z humorem, ale stanowczo i podkreśla, że przyzwolenie na przesiadkę byłoby nie w porządku wobec innych pasażerów. Tymczasem w wielu liniach nie ma problemu ze zmianą miejsca – kto więc ma rację?
Wsiadasz do samolotu i choć w twoim rzędzie jest komplet pasażerów, szybko dostrzegasz puste siedzenia w innej części maszyny. Czekasz aż stewardesa wypowie magiczne „boarding completed” i ruszasz czym prędzej z pytaniem, czy mógłbyś zająć wolny fotel. To, czy będziecie mogli się przesiąść zależy od wielu czynników, ale często nie ma z tym żadnego problemu. Zdarza się jednak, że wewnętrzna polityka firmy wymaga od członków załogi, by nie wyrażali na to zgody. I tak właśnie stało się w przypadku linii United.
– Jestem na pokładzie lotu UA679 w 22. rzędzie, a przede mną jest 7 rzędów pustych. Kiedy jednak zapytałem, czy mogę się przesiąść, powiedziano mi, że muszę za to zapłacić – relacjonuje na Twitterze Krunal Pattel, zaskoczony pasażer.
Mężczyzna zapytał stewardesę, czy skoro trafił do rzędu pełnego pasażerów, to czy biorąc pod uwagę niewielkie zapełnienie samolotu, mógłby skorzystać z wolnych miejsc. Odmowa, która tak go zaskoczyła, była jednak podyktowana zasadami panującymi w United, które firma postanowiła wyjaśnić.
– Miejsca Economy Plus są dodatkowo płatne, a umożliwienie klientom przejścia na nie, nie jest sprawiedliwe wobec klientów, którzy za to zapłacili – wyjaśniła linia. – Klienci, którzy decydują się zapłacić otrzymają dodatkową przestrzeń. Jeśli kupisz Toyotę, nie będziesz mógł odjechać Lexusem, tylko dlatego, że stał pusty – dodali później.
W mediach społecznościowych wywołało to gorącą dyskusję. Jedni uważają, że to bzdura, bo przecież żaden klient, który zapłacił za lepsze miejsce nie zbiednieje od tego, że ktoś inny także będzie z takiego korzystał. Inni przyznają rację linii mówiąc, że taka przesiadka to czyste cwaniactwo, a jeśli ktoś chce lecieć w bardziej komfortowych warunkach, to powinien myśleć o tym zawczasu i dopłacić zamiast liczyć na łut szczęścia. Nie brakowało też pasażerów, którzy uważają, że porównanie zmiany miejsca do kradzieży auta jest bardzo niefortunne i hiperbolizuje sytuację.
Z jednej strony linia ma prawo ustalać własne zasady, tym bardziej, że sytuacja dotyczy de facto podniesienia klasy lotu – z ekonomicznej do premium economy, z drugiej strony sprawa pewnie w ogóle nie zwróciłaby niczyjej uwagi, gdyby stewardesa faktycznie pozwoliła się przesiąść jednemu pasażerowi. Nie musiała jednak tego robić i przynajmniej teoretycznie – nikt nie powinien mieć o to pretensji.
W praktyce – jak to zwykle bywa – każda ze stron ma swoje racje. A to po której stronie tego sporu byłoby dobrze się opowiedzieć, zostawiam wam. Dajcie znać, co uważacie!