Budowa tego unikalnego kompleksu prezentującego faunę i florę Afryki trwała prawie 2,5 roku i kosztowała 220 mln. W efekcie tuż obok wybiegu dla żyraf stanął nowoczesny, długi na 160 metrów budynek, w którym w siedmiu akwariach krąży ponad 15 milionów litrów wody (mniej więcej tyle co w 6 basenach olimpijskich).
Liczby te niewątpliwie zachęcają do odwiedzenia tego obiektu. A więc zaczynajmy! Podczas wycieczki mamy możliwość odwiedzenia pięciu różnych ekosystemów afrykańskich. Jest to dość unikalna koncepcja (prezentowania poszczególnych biomów z jednego obszaru geograficznego, zamiast zwierząt i roślin z różnych zakątków świata), a jeśli wierzyć pracownikom wrocławskiego ZOO – jedyny tego typu obiekt na świecie prezentujący kompleksowo Czarny Ląd. Na wstępie zobaczymy rafy koralowe Morza Czerwonego.
A raczej ryby rafowe. Obecne w akwarium korale są sztuczne, tych żywych możemy spodziewać się dopiero mniej więcej za rok. Wynika to z specyfiki tak dużego zbiornika – musi on „dojrzeć” (określenie używane przez akwarystów na osiągnięcie stanu równowagi biochemicznej) do bycia zasiedlonym przez tak delikatne organizmy jakimi są korale.
Następnie udajemy się do Afryki Wschodniej – królują tu zabójcze hipopotamy (to nie żart – w starciu z nimi ginie rocznie 500 osób, 5 razy więcej niż z powodu lwów) oraz ryby z endemicznych jezior Tanganika i Malawi (ze względu na wysoką zasadowość wody fauna tych jezior jest unikalna na skalę światową) – rybom tym tak spodobały się nowe warunki mieszkaniowe, że uważny obserwator może zauważyć już nieśmiało pływający narybek 🙂
W tym ekosystemie możemy spotkać też innych mieszkańców, nie tylko pływających – np te oto żyjące pod ziemią ślepe golce (z rodziny kretoszczurów), najdłużej żyjące gryzonie na świecie. Wpisuje się to w całokształt koncepcji Afrykarium.
W niedługim czasie do stworzeń pływających i biegających dołączą też te potrafiące latać – rozsuwany w lecie dach budynku jest przygotowany na nowych mieszkańców którzy będą latać ponad głowami gości.
Wreszcie docieramy do Głębiny Kanału Mozambickiego (cieśniny pomiędzy Afryką a Madagaskarem zasilanej ciepłym prądem Mozambickim), czyli robiącego chyba największe wrażenie zbiornika zasiedlonego przez różnego rodzaju rekiny, żółwie (na razie jednego, o imieniu Stefan), płaszczki, orlenie czy inne duże ryby pelagiczne.
To tu większość zwiedzających przyklejała się do szyby na długie minuty.
Największą atrakcję stanowi 20m tunel przebiegający przez zbiornik.
Można w nim podziwiać ryby z każdej strony.
Na wybrzeże szkieletów w Namibii (nazwane tak ze względu na ponad 1000 wraków statków leżących na brzegu, rozbitych przez silne prądy morskie panujące w tym rejonie) witają nas stado prujących wodę niczym torpedy pingwinów (liczące aż 55 sztuk!) oraz kotiki afrykańskie.
Te morskie ssaki przypominają nasze foki, charakteryzuje bardzo ciekawe zachowanie. Śpią one bowiem.. głową do dołu na powierzchni wody. Płetwy zaś wystawiają nad wodę, wyginając je w charakterystyczny sposób – dzięki czemu działają one jak żagle, kotiki zaś nie są znoszone przez prądy morskie. Serca wszystkich odwiedzających podbija 5 miesięczna samiczka której repertuar zabaw nigdy się nie kończy. Na koniec zwiedzający odwiedzają tropikalną dżungle Kongo.
W parnym i ciepłym klimacie można podziwiać liczne krokodyle, zarówno nad jak i pod wodą.
Niewątpliwie ciekawym widokiem są też syreny. Wyglądają jednak trochę inaczej niż wyobrażamy je sobie na co dzień 😉 Te ważące 400kg (choć potrafią w naturze ważyć nawet ponad 1000kg!) wodne ssaki to manaty. Żyją na pograniczu wód morskich i słodkowodnych. Manat afrykański stanowi zagrożony wyginięciem gatunek, dlatego w Afrykarium możemy oglądać jego kuzynów wprost z Karaibów.
Jak sami widzicie repertuar mieszkańców Afrykarium jest ogromny. Idąc kilometrową ścieżką możemy zobaczyć 200 gatunków zwierząt. A ma być ich 250! Każdego dnia akwaria zasiedla nowa fauna, aktualnie są to krewetki, puste zbiorniki czekają ciągle na meduzy. Afrykarium mogą odwiedzać nie tylko indywidualni turyści, lecz również specjalne grupy które będą mogły przyjrzeć się jego mieszkańcom z jeszcze bliższej odległości z specjalnych ścieżek edukacyjnych.
Wstęp do Zoo i Afrykarium jest możliwy w ramach jednego biletu, którego cena nie zmieniła się od otwarcia. Bilet normalny kosztuje 30 PLN, studencki 25 PLN, a ulgowy 20 PLN. Dostępne są jednak różnego rodzaju promocje, takie jak np studenckie środy, kiedy to wstęp dla studentów kosztuje jedynie 10 PLN, czy bilety rodzinne. Przez najbliższe 5 miesięcy cena biletów nie ulegnie zmianie – przez ten czas władze wrocławskiego Zoo będą oceniać czy da się utrzymać dotychczasową cenę.
Liczą, że zwiększona liczba osób odwiedzających zrekompensuje wyższe koszty utrzymania zwierząt. Jest na to duża szansa. Tylko pierwszego dnia Afrykarium odwiedziło 12 tyś osób! Rocznie Zoo do tej pory odwiedzało 650 tyś osób, aktualne szacunki zakładają aż 2 mln zwiedzających rocznie.
Wizytę w Afrykarium możemy również połączyć z odwiedzeniem znajdującego się dosłownie naprzeciw jednego z czternastu polskich zabytków wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO – Hali Stulecia. Ta powstała w 1913 roku budowla zaprojektowana przez architekta Maksa Berga uznawana jest za przykład wybitnego budownictwa XX wieku. Powstała w celu uczczenia stulecia odezwy cesarza Fryderyka Wilhelma III do ludu na wzór hal światowych wystaw, miała stanowić halę widowiskowosportową dla wrocławian – i funkcję tą spełnia do dziś, goszcząc 80 wydarzeń kulturalnych rocznie. W momencie powstania była to największa żelbetonowa kopuła na świecie (mieszcząca zresztą największy na świecie instrument muzyczny – gigantyczne organy).
Zaprojektowana w celu pomieszczenia 10 tysięcy osób (obecnie 7tys miejsc siedzących), podczas wizyty Adolfa Hitlera na Śląsku podobno pomieściła ich 50 tys. Nawet laików architektury zainteresuje sposób budowy hali poprzez karuzelowe dźwigi czy unikalny system naturalnej klimatyzacji budynku – o których można dowiedzieć się w nowoczesnym Centrum Poznawczym.
Szczególnie polecam jednak pokazy video mappingu, czyli projekcji świetlnych na elementach architektury połączonych z muzyką – można poczuć się jak w statku kosmicznym! (pokazy odbywają się codziennie gdy nie ma specjalnych wydarzeń o 16, a w weekendy 4 razy dziennie) Zresztą Hala Stulecia to nie tylko hala ale także Iglica
Ogród Japoński, Pergola czy pobliska Fontanna Multimedialna. Jest więc co oglądać.
Czy warto więc polecieć z Warszawy do Wrocławia na jeden dzień specjalnie do wrocławskiego Zoo i pobliskich atrakcji? Jak najbardziej! dzięki lotom już od 19 PLN w jedną stronę z Modlina, dogodnemu rozkładowi lotów (wylot 8:15, powrót 16:10) i bliskiej odległości lotniska we Wrocławiu do Zoo (komunikacją miejską dotarcie zajmie ok godziny czasu) taka wycieczka to czysta przyjemność 🙂