Lotnisko i dojazd: Lot przebiegał spokojnie. Po wyjściu z samolotu i odebraniu bagaży, udaliśmy się do punktu informacji turystycznej, gdzie miły Cypryjczyk zaopatrzył nas w komplet map i planów miast oraz przewodnik po wyspie. W momencie opuszczania klimatyzowanego lotniska, przeżyliśmy szok – powietrze było tak niesamowicie gorące i wilgotne, że odnieśliśmy wrażenie przebywania w saunie! Ponieważ w wielu miejscach czytaliśmy, że komunikacja autobusowa na Cyprze kuleje, a musieliśmy dostać się z naszymi bagażami do miejscowości Paralimni, postanowiliśmy wsiąść w taksówkę. Trafiliśmy na przezabawnego taksówkarza z pokaźnymi wąsami, starannie podkręconymi do góry, który za bardzo nie wiedział jak dojechać pod wskazany przez nas adres. I tu cenna uwaga – warto mieć przy sobie mapę, aby w razie problemów móc poinstruować kierowcę taksówki… na szczęście mówił po angielsku i pozwolił nam się popilotować.
Pojechaliśmy z Larnaki autostradą w kierunku wschodniego wybrzeża. Początkowo byliśmy zawiedzeni monotonnym krajobrazem, ponieważ w drodze z lotniska okolica była praktycznie pozbawiona roślinności. Na szczęście w miarę zbliżania się do wybrzeża, zaczęło robić się coraz bardziej zielono, pojawiły się palmy, opuncje, drzewa cytrusowe, oliwki i figowce.
Cypr jest trzecią co do wielkości wyspą na Morzu Śródziemnym, podzieloną na dwie części – południowa należy do Republiki Cypryjskiej i zamieszkiwana jest przez ludność grecką, natomiast część północna (Turecka Republika Cypru Północnego) od 1974 r. okupowana jest przez Turcję. Północne wybrzeże wyspy oddalone jest od Turcji o zaledwie ok. 100 km, podobnie jak najdalej wysunięty na wschód kraniec Cypru, który leży ok. 100 km od wybrzeży Syrii.
Z Paralimni czy Protaras warto wybrać się na wycieczkę do pobliskiej Famagusty, leżącej w tureckiej części wyspy. Najbezpieczniej jest wykupić wycieczkę lub rejs w miejscowym biurze podróży za około 40 euro. Większość zabytków Cypru usytuowana jest w zachodniej i centralnej części wyspy, w takich miastach jak Protaras czy Nikozja. Ponieważ jednak mieszkaliśmy we wschodniej części wyspy i nie wypożyczaliśmy samochodu, przez cały nasz pobyt zwiedzaliśmy region wybrzeża, rozciągający się od Paralimni do Capo Greko i Ayia Napy.
Przez pierwsze 2 dni cypryjski klimat wydawał się nam nie do zniesienia – wilgotność 50%, temperatura 44 st. w słońcu, 39 w cieniu i nawet woda w morzu zdawała się wcale nie chłodzić, bo miała 29 st. Jednak przez kolejne dni udało się nam trochę zaaklimatyzować, do tego stopnia, że po powrocie do Polski było nam ciągle zimno, mimo, że było u nas koło 28 st. Celsjusza. W dniu przyjazdu udaliśmy się wieczorem na pobliską plażę. Mimo, że słońce już zaszło i było zupełnie ciemno, po 15-minutowym spacerku byliśmy cali zgrzani i mokrzy. Na plaży spotkaliśmy maleńkiego kotka, który chodził w ciemnościach po piasku, piskliwie miaucząc. Warto wspomnieć, że na Cyprze co krok spotyka się wygrzewające się na chodniku koty, które od dawna uważane były przez mieszkańców wyspy za zwierzęta święte.
Transport: Następnego dnia postanowiliśmy stawić czoła tutejszej komunikacji publicznej i pojechać autobusem do Ayia Napy. Przed wyjazdem czytaliśmy na wielu forach internetowych, że lepiej wynająć samochód, ponieważ na Cyprze istnieje niezliczona ilość różnych linii autobusowych, które nie są ze sobą powiązane, każda linia ma swoje osobne przystanki i przeciętnemu turyście ciężko się w tym wszystkim połapać. Jednak ze względu na fakt, że obawialiśmy się jeździć lewą stroną drogi, nie wypożyczaliśmy samochodu. Podjęliśmy wyzwanie i koło południa wyruszyliśmy na poszukiwanie przystanku. Mieliśmy wydrukowane rozkłady jazdy linii OSEA, wiedzieliśmy który numer autobusu zawiezie nas na miejsce, znaleźliśmy nawet przystanek – wszystko wydawało się proste.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że wielu turystów zapomina o tym, że z uwagi na ruch lewostronny, przystanki na Cyprze usytuowane są po przeciwnych stronach ulicy, niż jesteśmy przyzwyczajeni;) Dostrzegliśmy nadjeżdżający autobus z napisem „OSEA”, już szykowaliśmy pieniądze na bilety, a tu niespodzianka – chociaż machaliśmy rękami, próbując go zatrzymać, kierowca bezsilnie wzruszył ramionami i nie zatrzymał się na przystanku! Zdziwieni i zdenerwowani, poszliśmy w kierunku centrum miasta, próbując przy okazji łapać autostop. Cypryjczycy okazali się przemili i bardzo chętnie do nas machali zza kierownicy, jednak nie rozumieli chyba o co nam chodzi. Jedynie Brytyjczycy zatrzymywali się i pytali dokąd nas podwieźć, jednak nikt nie jechał do Ayia Napy.
Napotkani na ulicy tubylcy nie wiedzieli, którymi ulicami kursują autobusy numer 101 i 102. Znaleźliśmy inny, nowszy przystanek z żółtym napisem 301, co wskazywało na to, że zatrzymują się tu autobusy linii OSEA, numerowane właśnie w ten sposób, jednak akurat nie tego numeru szukaliśmy. Gdy nadjechał autobus, spytaliśmy kierowcę o wskazówki, a on powiedział, żebyśmy wsiedli i pokaże nam, na którym przystanku przesiąść się w 102. Faktycznie około 300 metrów dalej zatrzymywał się poszukiwany przez nas autobus i dojechaliśmy Ayia Napy w samą porę, aby zdążyć na zachód słońca. Przez kolejne dni nie mieliśmy już żadnych problemów z dojazdem, bo wiedzieliśmy już jak wyglądają przystanki linii OSEA i którymi drogami jeżdżą. W przypadku podróży w ramach jednego regionu (np. z Paralimni do Protaras lub Ayia Napy), najbardziej opłaca się kupować bilety 1-dniowe – kosztują tylko 2 euro i są ważne do północy. Bilet na 1 przejazd kosztuje 1 euro.
Ayia Napa (wg tłum. „Święty Las”) jest dużym kurortem nadmorskim, przyciągającym turystów z całego świata. Słynie z ogromnego zagęszczenia klubów i dyskotek na kilometr kwadratowy. Znajduje się tu też dzielnica pamiętająca czasy imperium bizantyjskiego i zabytkowy klasztor z kościołem ufundowanym przez Wenecjan z XVIII w. Najbardziej znane plaże w Ayia Napie to Grecian Beach i Nissi Beach. Druga z kolei, słynie z imprez, jakie odbywają się na niej w sezonie letnim w ciągu dnia. Któregoś dnia wybraliśmy się zobaczyć to słynne „nocne szaleństwo” i faktycznie wierzyć się nie chciało ile tam jest klubów i ilu ludzi tam się bawi. Jednym z najczęściej polecanych klubów był Castle Club, czyli wielopoziomowa dyskoteka z kilkoma parkietami i różnymi stylami muzycznymi do wyboru. Warto zapamiętać, że przed północą wstęp jest bezpłatny.
Protaras: Zdecydowanie najbardziej przypadła nam jednak do gustu miejscowość Protaras, ponieważ nie ma tu aż tak wielu turystów jak w największej imprezowni na wyspie (choć i tu w sezonie jest ich jednak sporo), a tutejsze plaże uważane są za jedne z najpiękniejszych. Z Paralimni można tu również dojechać autobusami nr 101 i 102, które jadą przez Protaras do Ayia Napy. Niestety podróż nimi jest trochę męcząca, ponieważ wewnątrz jest jeszcze bardziej gorąco niż na zewnątrz, a przez cały nasz pobyt tylko raz udało nam się trafić na klimatyzowany autobus (można go rozpoznać po kichającym kierowcy, zakrywającym nos chusteczką;)), jednak trzeba przyznać, że przy tak niskiej cenie, nie można wymagać zbyt wiele. Warto wysiąść na pierwszym przystanku w Protaras, skąd widać w oddali niewielki, lecz bardzo malowniczy kościółek św. Proroka Eliasza (Ayios Ilias / Profitis Elias Church), który stoi na skalistym wzgórzu wznoszącym się nad Protaras. Budynek ten został kompletnie przebudowany ok. 30 lat temu. Warto się tu wspiąć, bo z góry rozciąga się niesamowity widok na wybrzeże.
W centrum Protaras, zarówno autobusy jadące w kierunku Ayia Napy, jak i Paralimni, zatrzymują się w tym samym miejscu – na drewnianych przystankach położonych przy głównej, jednokierunkowej ulicy Leoforos Xenodochion. Znajdują się też tutaj liczne restauracje, sklepy z pamiątkami i kluby, stąd też można udać się jedną z uliczek prowadzących do Fig Tree Bay – szerokiej zatoki rozciągającej się przez całą długość miejscowości. Znajduje się tu piękna piaszczysta plaża, zadziwiająca błękitem wody. Przy plaży jest punkt, w którym amatorzy sportów wodnych mogą wykupić lekcje nurkowania, rejsy do Cape Greko i Famagusty, oraz rozmaite inne atrakcje związane z pływaniem i fruwaniem na różnych sprzętach wodnych. My mieliśmy swoje własne zestawy do snorkowania – maski, fajki i płetwy – oddaliśmy się więc obserwowaniu rybek pływających w zatoce.
Kolejną, jeszcze piękniejszą zatoką w Protaras jest Konnos Bay, znajdująca się 3 przystanki od centrum Protaras. Plaża ta, podobnie jak Nissi Beach w Ayia Napie, wyróżniona została nagrodą Blue Flag, przyznawaną za czystość, standardy bezpieczeństwa i infrastrukturę plaży. Do zatoki schodzi się po drewnianych schodkach. Można stąd udać się 2,4 km do jaskini, ścieżką Cyklop Cave Path. Na plaży natomiast za 3 euro można wypożyczyć żółte plastikowe leżaki, które pełnią jednocześnie funkcję materaców do pływania, ponieważ unoszą się na wodzie. Uwaga! W sierpniu piasek jest rozgrzany do tego stopnia, że chodząc boso można sobie poważnie poparzyć stopy. Konnos Beach zlokalizowana jest pośród malowniczych skałek, z których co odważniejsze osoby skaczą do wody. Tutaj również warto zabrać ze sobą sprzęt do snorkowania, chociaż fale są trochę większe niż w Fig Tree Bay.
Kuchnia: Teraz trochę turystyki kulinarnej. Cypr był przez całe wieki pod wpływem Turcji i Grecji, co odcisnęło piętno na kuchni tej wyspy. Szczególnie na północy wyspy na śniadanie serwuje się chleb pita, biały i żółty ser (beyaz peynir i kasar), oliwki i kawę lub herbatę. Można też tu kupić libański płaski chleb w stylu pity, tylko większy. Ze słodyczy najbardziej polecamy baklavę – bardzo słodki deser, przyrządzony z ciasta filo (coś jak ciasto francuskie), przekładanego krojonymi migdałami, orzechami włoskimi i pistacjami, z syropem cukrowym i miodem. Greckim akcentem jest kleftiko – kawałek koziego lub jagnięcego mięsa pieczonego w specjalnych glinianych piecach. Nam bardzo przypadły do gustu tutejsze kebaby z jagnięciny w lokalnej knajpce, gdzie jadali tylko tubylcy. Codzienne zakupy również warto robić w sklepach, w których kupują Cypryjczycy.
Będąc na Cyprze koniecznie trzeba spróbować tradycyjnego sera halloumi, będącego narodowym produktem Cypru. Jest to półtwardy ser solankowy, wytwarzany z mleka koziego i owczego, z dodatkiem świeżej mięty. Ponieważ ciepły klimat Cypru idealnie nadaje się do uprawy winorośli, od stuleci wyrabia się tam wspaniałe wina. My najbardziej polecamy Commandarię – słodkie 15-procentowe wino, produkowane jedynie na Cyprze od czasów starożytnych (od około 800 w. p. n. e.) według tej samej, tradycyjnej receptury.
Ostatniego dnia udaliśmy się do Cape Greko – najdalej wysuniętego na wschód skrawka Europy. Przylądek zbudowany jest z ogromnych żółtawych wapiennych skał, wyżłobionych przez słoną, morską wodę. Znajdują się tu nadmorskie jaskinie i piękne klify. Na tym zupełnie dzikim półwyspie, gdzie praktycznie nie widać znamion cywilizacji, zlokalizowano park narodowy. Od przystanku do przylądka można dojść ścieżką dydaktyczną o nazwie Aphrodite Path, wzdłuż której rozmieszczono tabliczki opisujące tutejszą roślinność. Dookoła niesamowicie pachnie tymiankiem.
Chociaż udało nam się obejrzeć jedynie niewielki fragment wyspy, zrobiła ona na nas niesamowite wrażenie i z pewnością jeszcze tam powrócimy – tym razem spróbujemy upolować loty w okresie wiosennym, kiedy na Cyprze wszystko kwitnie i podobno jest wtedy najpiękniej, a i temperatura nie daje się tak we znaki. Na szczęście krótko po naszym powrocie Ryanair otworzył właśnie nowe połączenie z Brukseli Charleroi do Larnaki.
http://www.adobe.com/flashplayer





