Coś poszło nie tak? Największe podróżnicze wpadki redakcji Fly4free i czytelników
Pakuję właśnie plecak na kolejny wyjazd. I jak zwykle, zastanawiam się czy los będzie dla mnie łaskawy – czy może spłata mi jakiegoś figla. Wiecie, mówię o najrozmaitszych wpadkach 🙂 Zapomnę czegoś, albo się spóźnię, albo zachowam się nie do końca adekwatnie do miejsca bądź sytuacji… i będzie mi głupio.
Każdy z nas, podróżujących, pamięta takie sytuacje. Czasem wynikłe z naszej winy, czasem z obiektywnych przyczyn. To tak jak w jednym z praw Murphy’ego: „jeśli wiesz, że coś może pójść źle i podejmiesz stosowne środki zapobiegawcze, to źle pójdzie coś innego”.
Przed wami kilka autentycznych opowieści podróżniczych. Zaczerpniętych z doświadczeń własnych, opowieści znajomych, oraz naszych czytelników i użytkowników forum Fly4free.pl. Ku przestrodze… i dla śmiechu 🙂
Uwaga, pisownia w wypowiedziach czytelników i forumowiczów – w formie oryginalnej!
Na początek moja historia. Tytułem wstępu: odwiedziłem ponad 100 państw świata – i w szufladzie zalega mi spora kupka paszportów, które zostały anulowane z powodu braku miejsca na dalsze wizy. Są przedziurkowane, nieważne, trzymam je na pamiątkę. W tej samej szufladzie, w której zawsze jest aktualny paszport.
Rok 2010. Świetna okazja na Fly4free! Wyloty do Ameryki Południowej (Kolumbia, Brazylia) linią Lufthansa za relatywnie niewielkie pieniądze, daty na początek 2011. Kupuję, jestem zadowolony, spokojnie planuję wyjazd.
Dzień przed wylotem jestem spakowany, zwarty i gotowy na przygodę. Czas ruszyć w drogę. Ale wylot jest z lotniska w Warszawie, muszę tam z Krakowa dojechać. Zakładam „na zapas” bezpieczny margines 3-4 godzin, wyjeżdżam z Krakowa... i robię sobie krótką przerwę w Kielcach. Coś mnie tknęło, zaglądam do saszetki z dokumentami. Jest paszport? Jest! Uff.
...ale, chwila, chwila, na brzegach widzę dziurki! Spakowałem nieaktualny i stary paszport!
Droga powrotna z Kielc do Krakowa po paszport... i późniejszy ekspresowy przejazd z Krakowa do Warszawy, to było niezapomniane przeżycie. Nikomu nie polecam. Czułem się jak w „Need for Speed” na drodze krajowej :-/ Zdążyłem prawie na styk, wystarczyłby jeden większy korek przed Warszawą – i zamiast polecieć, pozostałaby mi podróż palcem po globusie.
Od tej pory mam zwyczaj, aby przed wyjazdem parokrotnie sprawdzać wszystkie dokumenty. Zawsze. Mimo tego, że zrobiłem to pół godziny wcześniej. Nazwijcie to kompulsjami, nazwijcie to rytuałem. Robię to zawsze :-)
Fot. Paweł Kunz, Fly4free.pl