więcej okazji z Fly4free.pl

Coś poszło nie tak? Największe podróżnicze wpadki redakcji Fly4free i czytelników

Foto: Paweł Kunz, Fly4free.pl
Wymarzony wyjazd. Jest super? Niestety, nie wszystko można zaplanować. A wpadki podczas podróży i wyjazdów są ich nieodłączną częścią. Czasami jest śmiesznie, czasami nerwowo. Też tak macie? 

Pakuję właśnie plecak na kolejny wyjazd. I jak zwykle, zastanawiam się czy los będzie dla mnie łaskawy – czy może spłata mi jakiegoś figla. Wiecie, mówię o najrozmaitszych wpadkach 🙂 Zapomnę czegoś, albo się spóźnię, albo zachowam się nie do końca adekwatnie do miejsca bądź sytuacji… i będzie mi głupio.

Każdy z nas, podróżujących, pamięta takie sytuacje. Czasem wynikłe z naszej winy, czasem z obiektywnych przyczyn. To tak jak w jednym z praw Murphy’ego: „jeśli wiesz, że coś może pójść źle i podejmiesz stosowne środki zapobiegawcze, to źle pójdzie coś innego”.

Przed wami kilka autentycznych opowieści podróżniczych. Zaczerpniętych z doświadczeń własnych, opowieści znajomych, oraz naszych czytelników i użytkowników forum Fly4free.pl. Ku przestrodze… i dla śmiechu 🙂

Uwaga, pisownia w wypowiedziach czytelników i forumowiczów – w formie oryginalnej!

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Wrzesień 2016 wyjazd do Kanady (Toronto) Po prawie 24 godzinach podroży wylądowałyśmy z koleżanka w Toronto. Niestety na miejscu okazało się ze nikt nie przyjechał po nas z wypożyczalni samochodów który wcześniej zamówiłam. Życzliwy pracownik lotniska zadzwonił do wypożyczalni niestety odzywała się tylko poczta głosowa. Zmęczona, bez planu "B" z koleżanką która sie rozchorowała w czasie podroży nie chciało mi sie za bardzo wracać na inny terminal i szukać pociągu, lub metra do centrum Toronto. Wtem zauważyłam razem z koleżanką autobus na którym widniał napis "Do Centrum".Szczęśliwe wsiadłyśmy do niego i prawie byśmy nie pojechały bo niestety nie miałyśmy drobnych a pan nie wydaje pieniędzy, ale był tak bardzo miły i dal nam bilety za darmo. Chciałabym żeby to było szczęśliwe zakończenie, niestety jak sie jest zmęczonym to nie zwraca się uwagi na szczegóły. W połowie drogi zorientowałam się że jedziemy co prawda do centrum ale nie tego miasta co trzeba :( Wysiadłyśmy na końcowym przystanku i z desperacji wzięłyśmy taksówkę zapłaciłyśmy 60 $, ale dojechałyśmy w końcu na miejsce. Niestety w hostelu zorientowałam sie że w całym tym zamieszaniu zgubiłam mojego ulubionego jaska w kształcie owieczki która podróżuje ze mną wszędzie. :( Zawsze miej plan B a nawet C
Ania, 15 listopada 2016, 20:54 | odpowiedz
tez pomylilem lotniska - Barcelona z girona. nei zdazylem do barcelony bo korki niemilosierne. efekt - nocleg w hostelu i 700 zl za bilet na nastepny dzien do katowic. wiem - jestem kretynem.
podroznik, 15 listopada 2016, 21:08 | odpowiedz
Lato 2014, lecę na Spitsbergen z przesiadką w Oslo. Lot z Krakowa 0 13:00 a mieszkam w Warszawie. Wracam z pracy, pakuję się do nocy, nastawiam budzik na 7:00. Pociąg jest o 9:00 i dociera na 11:30. Luzik zdążę. Budzę się dziwnie wyspany, budzik wyłączony, czas:8:45.... Nie ma szans żebym zdażył, wymyślam alternatywne opcje: samochodem nie zdażę bo drogi nie pobudowane, taxi - na jedno wychodzi, następny pociąg dociera po 13... Sprawdzam samoloty... Jest o 11:00, bilety są, niedrogie. Kupuję przez internet, zdążę jeszcze zjeść śniadanie i pociągiem lotniskowym docieram na Okęcie. No czemu do samolotu nie wołają? No w końcu wołają, Wszystko się opóźnia... O 12:15 drzwi zamykają się. Doleciałem na 13:00, właśnie powinienem być w samolocie do Oslo. Wysiadam, czekam na autobus, dojeżdżamy do portu krajowego, czekam na bagaż i z buta 300 m do terminalu odlotów. Dochodzę na 13:30 pełny ponurych myśli.... Wow, cud!!! Odlot opóźniony o 2 godz., nie przyleciał jeszcze. Pędzę do odprawy, nie ma nikogo. Upraszam obsługę o obsługę. Pani fuczy, wyraźnie zła: Pan tylko do Oslo?! Nie, ja na Spitsbergen... Dała się uprosić i odprawiła. Zdążyłem spocony... Wnioski: pakuje się wcześniej, nastawiam 3 budziki, biorę 1 dzień więcej urlopu na załatwienie spraw przed wyjazdem no i... żadnych drinków na sen ;-)
Robo, 15 listopada 2016, 21:34 | odpowiedz
A co powiecie na pomylenie dnia wylotu?:) W Chile pomyliłem dzień wylotu (pomyliłem dodawanie z odejmowaniem godzin:) W skrócie: spóźniłem się o jeden.
chlijczyk, 15 listopada 2016, 21:41 | odpowiedz
podroznik tez pomylilem lotniska – Barcelona z girona.nei zdazylem do barcelony bo korki niemilosierne. efekt – nocleg w hostelu i 700 zl za bilet na nastepny dzien do katowic.wiem – jestem kretynem.
Pomyliłem te same lotniska tylko mi udało się zdążyć bo właśnie wracała duża grupa z Taurona, byli w Andorze i każdy nadawał narty co bardzo wydłużyło odprawę :)
Paweł, 15 listopada 2016, 22:10 | odpowiedz
Podczas pierwszego samodzielnego wylotu do Azji miałem przesiadkę w Bangkoku. Jako że pierwszy raz wszystko zaplanowane 3 miesiące wcześniej. Jako ze pracuje za granica, po przyjezdzie do rodzinnego miasta , odpocząłem jeden dzien i wyjechałem na mazury do znajomych. Z zaplanowanych 3 dni zrobił się tydzien. Wracam w sobotę wieczorem, myślę sobie spoko zrobię jakieś pranie bo lot mam w poniedziałek. Przyjeżdżam, patrze lot w niedziele o 11 rano. Nic szybko się ogarnąłem dojeżdżam przed czasem 2 godziny na Okęcie i zaczynam czytać o której mam następny lot po wylądowaniu w Bangkoku. Wiec siedzę czytam sobie forum i ktoś w komentarzach napisał aby zwrócić uwagę czy przypadkiem nie zmienia się lotnisko. Okazało się ze loduje na Suvarnabhumi o 12, natomiast o 14.30 miałem mieć odlot ale z drugiego lotniska DMK. Myslę sobie nie ma opcji aby zdarzyć, minimalny czas przejazdu to godzina taxi miedzy lotniskami. Mimo, że były korki to kierowca sie spisał i wyrobił się w 40 min jadać dosłownie pasami awaryjnymi. Byłem na czas, jednak sam samolot sie spóźnił ponad godzinę.
lukasz25st, 15 listopada 2016, 22:42 | odpowiedz
Ja też kiedyś kosztownie dałem czadu. Emirates wchodzą na polski rynek, masa kierunków w świetnych cenach, u nas burza mózgów, telefony do znajomych, długo rozmyślamy, Malediwy już się wyprzedają, więc decyzja lecimy do Dubaju. Na przeglądarkach pootwierane pełno okien z różnymi datami i lotami. Wreszcie klikam i mamy Dubaj w promocyjnej cenie. Po kilku dniach aplikuję o wizę bezpośrednio przez Emirates, bo dawali dużą zniżkę. Niestety formularz twierdzi, że nie da się na okres ponad 30 dni. Klnę na ten błąd w formularzu, klikam jeszcze raz i... olśnienie! Zamiast 13.02-20.02 zarezerwowałem 13.02-20.03... Bilety promocyjne i brak możliwości zmiany terminu... Przebłagałem panią z infolinii i po uzyskaniu zgody z Dubaju po wniesieniu wcale niemałej dopłaty zmieniłem termin lotu... ;-)
GK, 15 listopada 2016, 23:04 | odpowiedz
Leciałam z Warszawy do Lizbony. Dodam na początku że leciałam w czwartek a w piątek miałam prace. Nie dość że na lotnisku byłam 10 minut przed zamknięciem bramki to okazało się że bilet kupiłam na miesiąc później, więc z wielką walizą biegnę do stanowiska LOT gdzie Pani mówi mi że nie może znaleźć tego lotu więc prawdopodobnie sprzedaż została zamknięta, ale szukają dalej. Jest, ale możliwe że linia zrobiła overbooking, mówie no trudno, biore. Dostałam karteczke, potwierdzenie, biegne do odprawy, rzucam walizkę na taśmę 26kg... no koniec.. bede musiała znowu płacić, ale Panowie nawet nie zwrócili na to uwagi, biegne z trzęsącymi się nogami do odprawy bezpieczeństwa, kolejna jak cholera bo to godzina 15, czekam czekam, przeszłam, biegne, lot opóźniony o 15 min, ufff. zaczyna zbierać się kolejka, trzęsącymi się rękoma i z modlitwą w głowie powtarzam żeby tylko było miejsce, Pan patrzy na mój bilet i mówi żebym poczekała chwile po czym wręcza mi prawidłowy bilet i życzy miłego lotu. Uchodzi ze mnie cały stres kiedy wsiadam do samolotu.. Dodam że nie było innych lotów tak żebym była na czas tego lub następnego dnia w Lizbonie. W efekcie musiałam kupić bilet za 2000 zł, a straciłam bilet za 1500 zł ponieważ był kupowany kilka dni przed a polityka TAP Portugal nie pozwala na zwrot biletu. Zabolało kieszeń strasznie.
GosiaM, 15 listopada 2016, 23:07 | odpowiedz
Rok bodajże 2012, Sharm El Sheikh. W hotelowym pokoju zakwaterowanie są 2 koleżanki, przy czym jedna ma wracać porannym samolotem do KTW, a druga wieczornym do WAW. Nadchodzi dzień wyjazdu, pożegnanie, transfer na lotnisko, odprawa i kontrola dokumentów, zakupy na bezcłówce... Kasjerka prosi o kartę pokładową, która jest wsadzona w paszport. Koleżanka otwiera książeczkę z orzełkiem i zamiera... Okazało się że wyjeżdżając z hotelu zabrała z sejfu paszport koleżanki która miała kilka godzin później wracać drugim samolotem - w dodatku przeszła na nim całą odprawę ;] Stresu było sporo, ale finalnie znalazł się taksówkarz który jeżdżąc typowo po egipsku (całą drogę na wciśniętym klaksonie) zdążył dojechać z hotelu do portu lotniczego i podmienić paszporty.
Sławek, 15 listopada 2016, 23:09 | odpowiedz
Portugalia samolotem. Przed wylotem rozdałam wszystkim bilety w tę i z powrotem zaznaczając, że wracamy w piątek z Faro o 7:30 wieczorem. Po dwóch tygodniach urlopowania obliczamy czas, aby dostać się na lotnisko po 17 i jeszcze zdążyć oddać auto do wypożyczalni. Podzieliliśmy się zadaniami i my dziewczyny mamy się odprawiać a chłopcy zdawać kluczyki na lotniskowym parkingu. Ku naszemu zdumieniu na rozkładzie jest wprawdzie samolot do Polski, ale nie do Katowic tylko do Warszawy i boarding właśnie się zakończył. Rzutem na taśmę udaje nam się poinformować mężów, aby nie oddawali naszego jedynego środka transportu i biegniemy błagać obsługę, żeby na przepuściła. Niestety. Okazało się, że nasz lot był, ale o 17:30 a teraz jest następny, na który też nas nie wpuszczą. Przez 2 tygodnie wakacji nikt z nas nawet nie spojrzał na bilety, a ja pomyliłam 7 z 17. Po dwóch godzinach szukania lotów na lotniskowym wifi znalezione cudem polskie rezydentki z Rainbow Tours zaproponowały nam odlot następnego dnia do Krakowa za jedyne 100 Euro za osobę, płatne na miejscu. Dodam, że przyjęły od nas kasę bez żadnego potwierdzenia czy paragonu i kazały się pojawić następnego dnia i odebrać w okienku bilety :) Chudsi o 4 stówki musieliśmy jeszcze dopłacić za dodatkowy nocleg i samochód ale na szczęście zmieściliśmy się z powrotem w weekendzie.
alfarroba, 15 listopada 2016, 23:10 | odpowiedz
09.2015 Jerozolima Jak to ja, miałam rozpisany plan na każdy dzień. W czwartek z koleżanką spakowane na popływanie w morzu martwym ruszyłyśmy na przystanek i tu niespodzianka, bo okazało się, że jest jakieś święto ( tam jest praktycznie codziennie) i nic nie jeździ. Niezrażone postanowiłyśmy zmienić plany i pochodzić po ortodoksyjnej dzielnicy. Gdy już byłyśmy na miejscu jakaś babinka do mnie podchodzi i wbija mi palec w plecy,wtedy sobie uświadomiłam jak jestem ubrana (odkryte ramiona- miałam jechać na plażę!) , na szczęście miałam ze sobą ręcznik, tak paradując dokończyłam zwiedzanie. W dniu wyjazdu postanowiłyśmy jednak pojechać nad morze martwe. Komunikacja działała więc nic nie stało na przeszkodzie. Pojechałyśmy bez problemu, ale powrót okazał się nie tak prosty jak zakładałyśmy. Ze względu na święto autobus nie zatrzymał się w arabskiej dzielnicy ( gdzie miałyśmy hotel) i z buta pod górę biegłyśmy dobre pół godziny, aby nie ryzykować zamówiłyśmy taxi do dworca, godzina wylotu się zbliżała. Na pożegnanie, od służby granicznej w gratisie dostałyśmy przeszukanie bagaży i nie tylko. Koleżanka po tym wszystkim stwierdziła : Nigdy więcej tu nie wrócę!
Optymistka, 15 listopada 2016, 23:11 | odpowiedz
2014 Londyn Jednodniówka2 Zawsze jadę na lotnisko 2 godz. przed odprawą, tak też było i wtedy. Nie wzięłam jednak pod uwagę korków co spowodowało, że na lotnisko dotarłam 10 min po zamknięciu bramek. Z wywalonym językiem biegłam do bramek i tu niespodzianka, samolot opóźniony o 2 godz. To się nazywa szczęście w nieszczęściu !
Gracja, 15 listopada 2016, 23:26 | odpowiedz
Będąc w Wietnamie pojechaliśmy ze znajomymi pozwiedzać deltę Mekongu. Z nami jechała busem grupka mega wyluzowanych australijczyków. Wracając po kilku dniach do Sajgonu jedziemy z tymi Australijczykami a Ci coraz bardziej nerwowi. Okazuje się, że tak sobie wyliczyli, że jak dojadą busem do HCMC to będą mieli akurat godzinkę na dojazd na lotnisko i godzinkę do odlotu. Oczywiście jak to na azjatyckich drogach - ruch spory i prędkość mała a przed Sajgonem tradycyjne korki. Z minuty na minutę atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Australijczycy coraz bardziej zdenerwowani, coś zaczęli pokrzykiwać na kierowcę i kierownika autobusu. Na co ten drugi nie wytrzymał, odwrócił się do nich i na cały głos skomentował: " - Nie ma co się denerwować na rzeczy, na które nie ma się wpływu. Od nerwów korek wcale nie stanie się mniejszy! I kto w WIETNAMIE ustawia sobie co do godziny jak my nie używamy w Azji zegarków!" Cały autobus ryknął śmiechem oprócz australijczyków :)
OhhYeah, 15 listopada 2016, 23:26 | odpowiedz
Miałem kiedyś sytuację w Egipcie, że pojechałem na pustynię na Jeep Safari. Ale w tym czasie załapała mnie zemsta faraona. Wszędzie bezkresne, równe przestrzenie, 20 osób wokoło i nie ma gdzie znaleźć ustronnego miejsca. Pojechaliśmy do miejsca, gdzie była góra z piasku i kamieni. Poczekałem aż ludzie przejdą na drugą stronę góry. Zostałem sam, więc do roboty. Usiadłem na kamieniu, żeby było łatwiej... I tego właśnie nie przewidziałem, poparzyłem się od rozgrzanego w Słońcu kamienia :)
tai, 15 listopada 2016, 23:41 | odpowiedz
Dałem się namówić na imprezę przed wylotem mimo żelaznej zasady, żadnego picia przed wylotem (nie chodzi o piwko czy dwa, tylko o chlanie). Ale cóż lot o 12:30 to i zdążę się pozbierać. Rano wstaję o 10:00, samopoczucie-ujdzie. W pół godziny zbieram się pakuję-standard. Ważna rzecz sprawdzam 3 razy czy mam bilet, dowód, portfel. Jadę na Okęcie, docieram na godzinę przed lotem, na duty free szybko po dużą wodę, spokojnie sprawdzam która bramka, idę. 5 minut do odlotu. Kontrola paszportowa. Acha, no tak poza Schengen, poza Unią jest Ukraina. No i teraz tak jak przez 30 ostatnich razy (latałem głównie po Europie) wyciągam dowód....i słyszę "paszport musi być, na dowód pan na Ukrainę nie wjedzie". W tym momencie echa poprzedniej nocy i samopoczucie stylu Las Vegas Parano implodowały i otrzeźwiałem w sekundę wszystko już wiedząc, mając 100 procentową jasność. Nie polecę. Wróciłem do domu udawać chorobę.
Europrisoner, 15 listopada 2016, 23:49 | odpowiedz
Lecialem z Gdanska do Bazylei przez Londyn Stanstead. Zwyczajnie poszedlem spac na podloge, obudzilem sie jak byl szum i przeszedlem przez bramki. Za bramkami wpadlem na genialny pomysl polozenia sie na godzinke (byla 5.00 a samolot byl o ~7.20). Nagle sie budze, patrze na zegarek - 7.40. No zalamany totalnie, rzucam lacina podworkowa, ale tchnelo mnie zeby spytac sie Pani na przeciwko ktora godzina - 6.40!!!!!! Polecam przestawianie godziny na zegarku zaraz po przylocie na dane lotnisko! :)
Slawek, 16 listopada 2016, 0:04 | odpowiedz
W porównaniu z historiami tutaj opisanymi, moja wypada blado, ale morał z niej płynie. Zimny marzec, Paryż. Lot powrotny do domu mamy wcześnie rano, więc postanawiamy nocować na lotnisku. Późnym wieczorem dnia poprzedniego zamawiamy blablacara, który wiezie nas na Beauvais. Kierowca pyta dokąd dokładnie jedziemy, więc mówimy że na lotnisko. On, że ok, ale gdzie zamierzamy spać? No na lotnisku. Był bardzo zdziwiony i pomyślałam sobie, że pewnie francuskie zarobki nie przymuszają koneserów żabich udek do nocowania na podłodze lotniska. Gadka toczy się dalej i facet po raz kolejny pyta gdzie ma nas zawieźć, w które dokładnie miejsce. No to my, że na lotnisko. Ale zamierzacie spędzić tam noc? No tak. Ale to lotnisko jest w nocy zamknięte. Wtf? Przecież żadne lotnisko nie jest zamykane na noc, wielokrotnie nocowałam. Chłop polecił sprawdzić, więc uruchamiając ostatnie 100 MB europejskiego pakietu internetowego sprawdzilyśmy, że rzeczywiście, lotnisko czynne do 23.30 :O lekka panika nas ogarnęła, bo w portfelu miałyśmy ostatnie kilka euro, Internet właśnie się nam skończył, więc nie było mowy o szukaniu alternatywy na szybko, a byłyśmy w aucie z obcym człowiekiem, o godzinie 23.00, jakieś 60 km od Paryża, z torbą bagietek, camembertów i najtańszym szampanem, które to miały służyć nam za lotniskowy prowiant. Wizja spędzenia zimnej, marcowej nocy w krzakach koło lotniska nie była zbyt zachwycająca, nawet gdybyśmy miały najlepszego szampana, a nie tego z niskiej półki. Na szczęście nasz kierowca okazał się bardzo w porządku gościem, zawiózł nas do położonego kilkanaście kilometrów od lotniska hoteliku , w którym podobno były przystępne ceny, a zaraz naprzeciwko hotelu był przystanek autobusowy, z którego od bardzo wczesnych godzin porannych odjeżdżał autobus na lotnisko. Wprawdzie musiałyśmy jeszcze przeżyć 15 minut wstydu, kiedy Ciemnoskóra Francuska w recepcji przyglądała się nam z politowaniem żując gumę, kiedy my usiłowałyśmy połączyć się z hotelowym Wi-Fi w celu przelania sobie pieniędzy na nocleg z konta oszczędnościowego którejkolwiek z nas. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i zamiast zimnej płyty lotniska moglysmy spędzić noc w ciepłych, wygodnych łóżkach. Morały z tego są trzy: 1. zawsze sprawdzaj czy twoje lotnisko aby na pewno jest czynne w nocy. Szczególnie, gdy jest to lotnisko położone prawie 100 km od miasta i obsługuje tylko linie niskokosztowe. 2. Nawet jeśli lotnisko jest czynne w nocy, zawsze warto poszukać hoteliku nieopodal, bo może okazać się, że za niewielkie pieniądze można spędzić noc w znacznie wygodniejszym miejscu. 3. Nawet jeśli to jest twój ostatni dzień podróży, jesteś już w drodze na lotnisko, a planach wydatkowych masz jeszcze co najwyżej zakup wody mineralnej, ZAWSZE miej ze sobą zapas gotówki na wszelki wypadek. Przelewanie pieniędzy z konta głównego na oszczędnościowe w razie kradzieży karty jest dobrym pomysłem, jednak czyszczenie konta głównego do zera już mniej ;)
Aysha, 16 listopada 2016, 0:16 | odpowiedz
Planowaliśmy z dziewczyną wycieczkę na Sycylię. Polecimy z Krakowa do Trapani, o i wrócimy z tej miejscowości na literę "C". Doskonały pomysł uznaliśmy - przejedziemy wyspę wzdłuż i zakończymy znów w Krakowie. Ona: Kochanie rezerwuj jutro bilety. Tak też uczyniłem, tymczasem Ona wieczorem na jakimś babskim spotkaniu pochwaliła się koleżankom planem wycieczki: Lecimy do Trapani, wracamy z Cagliari... zebranym coś nie pasowało, aż sprawdziły na mapie. Tak, Twój facet pomylił Sycylię (Catania) z Sardynią (Cagliari). Może to wina podobnych oznaczeń lotnisk, może podekscytowania ceną biletów, skończyło się taniej niż powrót z Trapani do Krakowa (szybko dokupiliśmy bilet Trapani-Cagliari za jakieś grosze), a że Ryan zrobił wałek i kazał nam tuż przed startem wysiąść z samolotu i oddać go lotowi do Eindhoven (ich miał awarię) wywalczyliśmy po pół roku odszkodowanie, które w efekcie sfinansowało nasze tygodniowe wakacje na Sycylii :)
twojastara, 16 listopada 2016, 0:37 | odpowiedz
twojastara Planowaliśmy z dziewczyną wycieczkę na Sycylię. Polecimy z Krakowa do Trapani, o i wrócimy z tej miejscowości na literę „C”. Doskonały pomysł uznaliśmy – przejedziemy wyspę wzdłuż i zakończymy znów w Krakowie. Ona: Kochanie rezerwuj jutro bilety. Tak też uczyniłem, tymczasem Ona wieczorem na jakimś babskim spotkaniu pochwaliła się koleżankom planem wycieczki: Lecimy do Trapani, wracamy z Cagliari… zebranym coś nie pasowało, aż sprawdziły na mapie. Tak, Twój facet pomylił Sycylię (Catania) z Sardynią (Cagliari). Może to wina podobnych oznaczeń lotnisk, może podekscytowania ceną biletów, skończyło się taniej niż powrót z Trapani do Krakowa (szybko dokupiliśmy bilet Trapani-Cagliari za jakieś grosze), a że Ryan zrobił wałek i kazał nam tuż przed startem wysiąść z samolotu i oddać go lotowi do Eindhoven (ich miał awarię) wywalczyliśmy po pół roku odszkodowanie, które w efekcie sfinansowało nasze tygodniowe wakacje na Sycylii
bzdura, to niemożliwe z 3 powodów.
pawel, 16 listopada 2016, 1:37 | odpowiedz
Ja również miałam wiele takich historii, nie wiem czy to wstyd czy jest się czym chwalić ;) pierwsza podróż zagraniczna z moim mężem (wtedy chłopakiem) lecimy na weekend do Stambułu, ale Ty się kochana nie martw ja wszystko zaplanuje od A do Z. Tu muszę nadmienić, że mój mąż jest Włochem, więc wszystko opracowywał pod siebie. Historia właściwa. Opóźnionym lotem dotarliśmy na lotnisko w Stambule ok 22, mój mąż przeszedł kontrolę paszportową, moja kolej i pytanie: gdzie ma Pani wizę? Nogi się pode mną ugięły. W ciężkim szoku mówię, że nie wiedziałam, że muszę mieć (shame on me). Na szczęście kontroler powiedział, że mogę ją kupić w okienku obok. Moment grozy - niezapomniany... Koszt nierozgarnięcia - 25 euro ;)
Maliziosa, 16 listopada 2016, 2:13 | odpowiedz
Innym razem podróżowaliśmy autokarami przez Litwę, Łotwę i Estonię. W każdej stolicy kilka dni, więc sporo biletów, rezerwacji hotelowych itp. Ostatni dzień podróży ok. 22 mamy wyjazd z Tallina, czekamy na dworcu. Mąż przeszukuje rezerwacje, żeby ją przygotować do pokazania, ja w tym czasie przeglądam zdjęcia z podróży na telefonie i wtedy on niewinnie pyta: hmm czy dzisiaj jest poniedziałek? ja: nie, środa (spokojna, myśląc, że próbuje mnie wkręcić, bo wie jak się zawsze stresuje biletami) mimo wszystko rzucam okiem na rezerwację, która jest na 16tego, ale miesiąc wcześniej... pełna mobilizacja, bo tu noc ani hotelu ani biletu, ale spoglądamy na rozkład i jedzie autobus innej firmy do Warszawy za kilka minut, podbiegamy są miejsca, więc dokładając do wycieczki kolejne kilkadziesiąt euro szczęśliwie wracamy :) wtedy byłam wściekła, ale dziś to są fajne wspomnienia
Maliziosa, 16 listopada 2016, 2:25 | odpowiedz
W zeszłym roku kupowałem dla syna i siostry bilety na lot z Katowic do Maastricht i z powrotem. Żeby na święta przylecieli. Synowi zabookowałem jak trzeba, a siostrze kupiłem dwa bilety powrotne... Zorientowałem się w porę, ale nie dość, że jeden bilet się zmarnował, to jeszcze trzeba było kupić nowy.
mkbrzoza, 16 listopada 2016, 4:08 | odpowiedz
grudzień 2011 wybieram się do BURKINA FASO. Bilet z Warszawy do OUAGADOUGU jest ok. dwa razy droższy niż z Frankfurtu. Zatem kupuję bilet z Frankfurtu do Ouagadougu (ROYAL AIR MAROC z przesiadką w Casablance) i drugi z Gdańska do Frankfurtu. Rano zjawiam się w Gdańsku, odprawiam i wraz z innymi pasażerami zajmuje miejsce w samolocie. Czekamy na start, czekamy, czekamy........Po ok 1.5 godzinnym siedzeniu w samolocie dowiadujemy się że z jakiegoś powodu Frankfurt nie przyjmuje i nasz lot jest anulowany. Wszyscy pasażerowie (ja też) rzucili się do przebukowania biletów. W międzyczasie w informacji dowiedziałem się że lot do Casablanki też jest opóźniony. To dawało mi niewielką ale jednak szansę na to ze zdążę dolecieć do Frankfurtu następnym samolotem. Samolot z Gdańska wylądował we Frankfurcie chyba w najdalszym kącie lotniska. Zanim autobusy dowiozły nas do hali minęła chyba "wieczność". Potem biegiem dotarłem do stanowiska odpraw ale tylko po to aby zobaczyć ogon startującego samolotu do Casablanki. Najbliższy lot do Casablanki był następnego dnia. Całą noc spędziłem na lotnisku. Ponieważ nie zdążyłem "dolecieć" na czas do Frankfurtu, mój bilet przepadł. Po spędzeniu nocy na lotnisku (była to najdłuższa noc w moim życiu) kupiłem nowy bilet (odliczono mi niewielką część, chyba ubezpieczenie) i bez żadnych atrakcji poleciałem do Casablanki
maruda, 16 listopada 2016, 6:48 | odpowiedz
Impreza na calego, kac na drugi dzien niemilosirny maja wszyscy uczestnicy. Po dwoch dniach w folderze spam na swojej skrzyce znajduje bilet lotniczy do Gwatemali, powrot z Salwadoru. Data i godzina wskazuja, z ekupilam go w czasie trwania tamtej imprezy. No cos, polecialam ;)
Antia, 16 listopada 2016, 7:25 | odpowiedz
He, zostałem zacytowany w artykule :P Miło, pozdrawiam!
shiv, 16 listopada 2016, 7:43 | odpowiedz
Niektórzy zaspali na samolot,pociąg czy busa. Ja miałem inną przygodę, bardzo miłą, chociaż do końca nie rozumiem co właściwie wtedy się stało... To się wydarzyło gdzieś na początku 2014 roku. Budzę się rano, mając w pamięci bardzo fajny sen: Śniło mi się że kupiłem bilet na samolot linii LOT na trasę Warszawa - Ryga - Warszawa za niewiarygodnie niską cenę, którą zapamiętałem: 59.09 PLN w obie strony. Pamiętałem datę wylotu - 24 czerwca, powrót jakieś półtora tygodnia później... Pomyślałem sobie: Fajny sen, tym bardziej że zamierzałem odwiedzić kilka miejsc na Łotwie i w Estonii, a koniec czerwca wydaje się najlepszą porą na te kraje. Ale często śnią się rzeczy absurdalne - w tym wypadku była tonieprawdopodobna cena biletu. Wstałem z łóżka do codziennych zajęć. Włączam komputer, sprawdzam sprawdzam pocztę, a tam potwierdzenie jakiejś rezerwacji LOTu. To pewnie jakaś pomyłka albo reklama- pomyślałem bo od dłuższego czasu latałem tylko tanimi liniami. Z ciekawości otworzyłem wiadomość i nie wierzę własnym oczom: Rezerwacja na trasę Warszawa - Ryga - Warszawa za 59.09 PLN , wylot 24 czerwca - dokładnie tak, jak mi się śniło. Sprawdzam stan konta w banku - "zniknęło" mi 59.09 PLN. Przy rezerwacji jak i przelewie była godzina jakaś 1 czy 2 w nocy, gdy spałem... Jak to się stało? Chyba jedyne logiczne wyjaśnienie jest takie że w nocy się przebudziłem, wszedłem na internet, otworzyłem którąś ze stron podróżniczych (być może nawet Waszą), przeczytałem informację o promocji i kupiłem bilet. Ale rano nie pamiętałem, abym w nocy wstawał. Zapamiętałem tylko ten sen.
Leszek, 16 listopada 2016, 8:58 | odpowiedz
Antia Impreza na calego, kac na drugi dzien niemilosirny maja wszyscy uczestnicy. Po dwoch dniach w folderze spam na swojej skrzyce znajduje bilet lotniczy do Gwatemali, powrot z Salwadoru. Data i godzina wskazuja, z ekupilam go w czasie trwania tamtej imprezy. No cos, polecialam ?
Przeczytaj niżej mój wpis. sytuacja trochę podobna, tyle że imprezy nie było i nic nie piłem. I to właśnie w tym było dziwne..
Leszek, 16 listopada 2016, 9:11 | odpowiedz
Masz problem z alkoholem :P
Europrisoner Dałem się namówić na imprezę przed wylotem mimo żelaznej zasady, żadnego picia przed wylotem (nie chodzi o piwko czy dwa, tylko o chlanie). Ale cóż lot o 12:30 to i zdążę się pozbierać. Rano wstaję o 10:00, samopoczucie-ujdzie. W pół godziny zbieram się pakuję-standard. Ważna rzecz sprawdzam 3 razy czy mam bilet, dowód, portfel. Jadę na Okęcie, docieram na godzinę przed lotem, na duty free szybko po dużą wodę, spokojnie sprawdzam która bramka, idę. 5 minut do odlotu. Kontrola paszportowa. Acha, no tak poza Schengen, poza Unią jest Ukraina. No i teraz tak jak przez 30 ostatnich razy (latałem głównie po Europie) wyciągam dowód….i słyszę „paszport musi być, na dowód pan na Ukrainę nie wjedzie”. W tym momencie echa poprzedniej nocy i samopoczucie stylu Las Vegas Parano implodowały i otrzeźwiałem w sekundę wszystko już wiedząc, mając 100 procentową jasność. Nie polecę. Wróciłem do domu udawać chorobę.
terapeuta, 16 listopada 2016, 9:31 | odpowiedz
Leszek Niektórzy zaspali na samolot,pociąg czy busa. Ja miałem inną przygodę, bardzo miłą, chociaż do końca nie rozumiem co właściwie wtedy się stało… To się wydarzyło gdzieś na początku 2014 roku. Budzę się rano, mając w pamięci bardzo fajny sen: Śniło mi się że kupiłem bilet na samolot linii LOT na trasę Warszawa – Ryga – Warszawa za niewiarygodnie niską cenę, którą zapamiętałem: 59.09 PLN w obie strony. Pamiętałem datę wylotu – 24 czerwca, powrót jakieś półtora tygodnia później… Pomyślałem sobie: Fajny sen, tym bardziej że zamierzałem odwiedzić kilka miejsc na Łotwie i w Estonii, a koniec czerwca wydaje się najlepszą porą na te kraje. Ale często śnią się rzeczy absurdalne – w tym wypadku była tonieprawdopodobna cena biletu. Wstałem z łóżka do codziennych zajęć. Włączam komputer, sprawdzam sprawdzam pocztę, a tam potwierdzenie jakiejś rezerwacji LOTu. To pewnie jakaś pomyłka albo reklama- pomyślałem bo od dłuższego czasu latałem tylko tanimi liniami. Z ciekawości otworzyłem wiadomość i nie wierzę własnym oczom: Rezerwacja na trasę Warszawa – Ryga – Warszawa za 59.09 PLN , wylot 24 czerwca – dokładnie tak, jak mi się śniło. Sprawdzam stan konta w banku – „zniknęło” mi 59.09 PLN. Przy rezerwacji jak i przelewie była godzina jakaś 1 czy 2 w nocy, gdy spałem… Jak to się stało? Chyba jedyne logiczne wyjaśnienie jest takie że w nocy się przebudziłem, wszedłem na internet, otworzyłem którąś ze stron podróżniczych (być może nawet Waszą), przeczytałem informację o promocji i kupiłem bilet. Ale rano nie pamiętałem, abym w nocy wstawał. Zapamiętałem tylko ten sen.
Ludzie co wy palicie...
hmmm, 16 listopada 2016, 9:33 | odpowiedz
U mnie była podobna sytuacja w czerwcu 2012 gdy Ryanair latał jeszcze na trasie z Budapesztu. Czekamy sobie spokojnie na samolot już prawie koniec odprawy, mieliśmy z kumplem identyczne walizki. Z nudów kompan zaczął się bawić zamkiem ścisnął blokadę zamknął blokadę dalej bawiąc się cyferkami. Okazało się, że ustawił nowy kod a my mamy 15 minut do zamknięcia bramek i karty pokładowe w środku. No to jazda! to tylko 999 możliwości no i sprawdanie 001, 002, 003, przy ok 650 zamek puścił i okazało się, że zamknął mi nie swoją a moją walizkę. Cały dzień mieliśmy zamienione bagaże nie wiedząc o tym. Morał - sprawdź bagaż 2 razy zanim za niego złapiesz ;)
Tveety84, 16 listopada 2016, 9:54 | odpowiedz
Korzystając z okazji napiszę też o pewnej wpadce z przed kilku lat.. Wybrałem się do koleżanki. Mieszkam w Warszawie i aby pojechać do niej musiałem udać się na nieistniejący już dworzec autobusowy obok dzisiejszego Stadionu Narodowego. Wysiadam z tramwaju, spojrzałem na kantor wymiany walut i uświadomiłem sobie że w portfelu mam tylko i wyłącznie polskie pieniądze. Koleżanka mieszka w małej miejscowości gdzie jest tylko jeden bankomat, który może być nieczynny - głupio bym się wtedy czuł nie mając żadnej gotówki. Wchodzę więc do kantoru, wyjmuję z portfela prawie całą posiadaną gotówkę i mówię: "Chciałem to wymienić na... " tu przerwałem i zastanowiłem się na jaką walutę mam wymienić.. Po kilku sekundach zabieram polskie pieniądze z powrotem i mówię "przepraszam, pomyliłem się" a następnie czerwony ze wstydu szybko wychodzę z kantoru. Wiecie co się stało? Dopiero przy okienku przypomniałem sobie że wymiana waluty jest zupełnie niepotrzebna, bo koleżanka do której miałem jechać mieszka w ... Polsce. Ale cóż, wszyscy mówią że moje roztargnienie przeszło wręcz do legendy.
Leszek, 16 listopada 2016, 10:00 | odpowiedz
Moje przygody – leciałem jakieś 8-9 la t temu z narzeczoną do Barcelony odwiedzić znajomego. Latały jeszcze takie śmieszne linie clickair chyba – bilet Wawa – Barcelona główna, kupiliśmy ze sporym wyprzedzeniem. Jakieś 4 dni przed wylotem dostałem emaila od linii lotniczych o tytule „Flight confirmation” i jakoś treścią po hiszpańsku i załącznikiem. Cóż – „Flight confirmation” to confiramtion więc nie czytałem treści… Mieszkaliśmy wtedy pod Gdańskiem. Jesteśmy zazwyczaj super zorganizowani więc pakujemy się 2 dni przed – godzina 22:00 i tak zupełnie przypadkiem rzuciłem okiem na ten email – a z załączniku informacja że nasz samolot odlatuje następnego dnia (zamiast pojutrze) w południe. Taxi w nocy, pierwszy pociąg do Wawy. Zdążyliśmy. Wniosek – zawsze dokładnie czytaj emaile od linii lotniczych. Przygoda nr 2 – nie samolotowa. Rok 2012. Jedziemy autem do Bułgarii w góry. 4 osoby. Wszyscy bardzo dużo podróżują. Trasa i nocleg zaplanowany w Serbii bo autostrada i najszybciej. Na granicy węgiersko-serbskiej mieliśmy niezłe miny, gdy Pani celnik zapytała: „A kuda jest twoje zelena karta?” Oczywiście nie mieliśmy zielonej karty – nikt nawet o tym nie pomyślałem. Pani wysłała nas do budki – tam sobie kupinie – jasne – ale za 150 Euro – nie ma takiej opcji. Wracamy na Węgry. Nocleg i następnego dnia jazda na około przez Rumunię, prom przez Dunaj i w środku nocy dojeżdżamy na miejsce. Wniosek – pamiętaj, że nie wszędzie jest Unia Europejska.
bulgarska milicja, 16 listopada 2016, 11:04 | odpowiedz
Zima 2103, mieszkałam na wyspie Chios w Grecji i korzystając z chwilowego braku zatrudnienia postanowiłam zdac egzamin na certyfikat znajomości języka włoskiego w Atenach. Egzamin w poniedziałek o 8 rano, promy z Chios odpływają raz dziennie - wieczorem i w porcie w pireusie są na 6-7 rano. W soboty w zimie nie ma promu. No to płynę w piatek. We czwartek kupiłam bilet, jakos specjalnie się nie zainteresowałam, żeby przeczytać, co na nim napisane, no bo przecież wiem, o której odpływa prom... W piątek rano przy śniadaniu niedoszła teściowa pyta mnie, co to za statek widać przez okno, bo wygląda jak prom do Aten. Patrzę na swój bilet, a tam zamiast dziewiątej wieczorem dziewiąta rano... No i się okazało, ze nastepny dopiero w niedziele wieczorem, w porcie na 7, a ja o 8 mam egzamin. Moze bym i zdążyła na niego dojechac na styk, ale nie wiem, co bym napisała po bezsennej nocy spedzonej na promie. Skończyło się wybuleniem 90 euro na samolot. Ale egzamin zdałam :D
dora, 16 listopada 2016, 11:25 | odpowiedz
Leszek przypomniał mi śmieszną akcję z walutami. 2 lata temu lecieliśmy na Łotwę. Przed wyjazdem wymieniliśmy kasę na euro bo to było z 2-3 miesiące jak Łotwa weszła do tej strefy. Wszystko co do tej pory czytaliśmy o tym kraju miały ceny w starej walucie - łatach i nam się jakoś to zakodowało w głowach. Dolecieliśmy na miejsce i standardowa myśl - trzeba wymienić kasę, żeby mieć na autobus do miasta. Podchodzimy do kantoru, patrzymy a tam wymieniają również złotówki. Żeby nie stracić daliśmy 20 PLN i dostaliśmy 5 euro :) Ze wstydu nawet tego nie odkręcalismy :)
OhhYeah, 16 listopada 2016, 11:35 | odpowiedz
Kilka razy byłem służbowo na Litwie i zawsze płaciłem tam polską kartą. Raz wybrałem się do tego kraju z małżonką na weekend. Ona zawsze woli mieć wszystko przygotowane więc zapytała się czy wymieniłem kasę na litewską walutę. Powiedziałem, że nie trzeba bo wszędzie można płacić polską kartą. Gdy dojechaliśmy do Wilna okazało się, że w ten weekend miała miejsc jakaś ogólnokrajowa usterka i nie można było wypłać kasy z bankomatu a karty działały raz na 20 prób. Dobrze, że spotkałem znajomego co pożyczył mi trochę pieniędzy :)
OhhYeah, 16 listopada 2016, 11:40 | odpowiedz
Pomylone lotnisko w... Dubaju. 60km do pokonania w ok. 2 godziny. Najpierw metrem na obrzeża, a później jazda taksą z Hindusem, który złamał wszystkie możliwe przepisy tam gdzie nie było fotoradaru i wymiana walut na lotnisku żeby zapłacić mu w dirhach. Byliśmy 5 minut przed zamknięciem. Nigdy nikt nie dostał ode mnie takiego napiwku...
Kamis, 16 listopada 2016, 11:56 | odpowiedz
Wakacje moich rodzicow w Chorwacji. Powrót do Polski. Pan na granicy Chorwacko-wegierskiej dziwnie przyglada sie tacie, ale nic nie mowiacpuszcza ich dalej. Po powrocie do Polski mama rozpakowujac rzeczy zagląda do paszportów a zamiast taty ze zdjęcia uśmiecha się szczupły Pan z burzą kręconych włosów na glowie (Tata ma okrągłą twarz, krótkie wlosy i nieco łysinki).Okazało się że w domu w którym wynajmowali pokoj przekazywali właścicielowi paszporty w celu spisania danych a kiedy odzyskali je spowrotem nie zajrzeli do środka czy to na pewno ich dokumenty. Na szczescie Pan ze zdjecia to ich znajomy, ktory zostal w Chorwacje tydzien dluzej. On w drodze powrotnej pokazywał już dowód zamiast paszportu :D
FanFly4free, 16 listopada 2016, 12:01 | odpowiedz
Zawsze lubię być na lotnisku tak z 2 h przed wylotem,wiadomo sklepy, luz itp. Idziemy sobie z małżą i dziecięciem na luziku i małż komentuje: - ciekawe jak to jest, jak kogoś imiennie wołają do odprawy I DOKŁADNIE w tym momencie z megafonów - Państwo Eskowscy udadzą się pilnie do bramki nr... No cóż, poznaliśmy, jak czuja się ludzie lecący na złamanie karku przez pół lotniska. W realu mamy dość rzadko spotykane nazwiska, mało takich w Polsce. Jesteśmy na Okęciu przy odbiorze bagażu PO przylocie i słyszymy - Państwo Eskowscy udadzą się pilnie do bramki nr... Systemy mózgowe zawiesiły się nam na chwilę, podchodzimy do pracownika i pytamy co mamy zrobić bo właśnie wywołują nas do odlotu, a my właśnie przylecieliśmy. Facet nas oświecił, że te same komunikaty słychać na odlotach jak i przylotach oraz, że Kowalcy, Wiśniewscy czy Nowak to przynajmniej raz dziennie mają taką sytuację. Ale żeby Eskowscy - szkoda rodzinę bym poznał :(
eskie, 16 listopada 2016, 12:52 | odpowiedz
Z Waszych opowieści zaskakuje mnie jedna rzecz - jak łatwo jest przejść na nie-swoim paszporcie :O Trochę jest to nawet przerażające. Moje historie: 1) spotkanie służbowe w Heidelbergu - siedzimy do późnej nocy, impreza, przychodzę do hotelu i... padam ze zmęczenia. Budzę się kolejnego dnia (miałam wtedy wylot z Frankfurtu). Z przerażeniem orientuję się, że przespałam wszystkie shuttle busy, kończę migiem pakowanie i łapię taxi na lotnisko. Koszt jedyne 560 zł. Bolało, ale zdążyłam w ostatniej chwili na samolot do Wawy. 2) Przełożono nam na kolejny dzień lot British Airways z Londynu do Johannesburga (a z Warszawy do Londynu już zdązyliśmy przylecieć) -, zakwaterowano nas w przy-lotniskowym hotelu, kolacja i do spania. Rano wstajemy - ooo jeszcze tle czasu do odlotu, delektujemy się śniadaniem, aż stwierdzamy - trzeba się zbierać! Chcę jeszcze wziąć torbę z pokoju, a tu karta magnetyczna nie działa! biegiem do recepcji, Pani naprawia kartę, biegiem do pokoju, otwieram, biorę rzeczy, autobus uciekł! no nic, będzie kolejny shuttle zaraz... czekamy czekamy - nie ma kolejnego, a czas ucieka, robi się nerwowo. Decydujemy się na taxi - zamawiamy w hotelu, czekamy, czekamy i nie ma, w końcu przyjeżdża taxi - dla kogoś innego! Miły Pan mówi, że jedzie na ten sam terminal i możemy jechać razem z nim.. jazda bardzo się dłuży, a na koniec nie mamy funtów w gotówce, mówimy że zapłacimy kartą - Pan zaś mówi, żebyśmy biegli i sponsoruje nam przejazd (notabene mega drogi w stosunku do krótkiego dystansu), wbiegamy na lotnisko dosłownie w ostatniej chwili przed zamknięciem bramek 3) nie-samolotowa historia - wracałam z koleżanką z Laponii pociągiem nocnym, koleżanka miała się przesiąść gdzieś (bodajże w Tampere) na inny pociąg. Śpimy, ale budzik ma nastawiony. Nagle budzimy się, bo jakiś ruch - okazało się, że była zmiana czasu i budzik był ustawiony godzinę za późno. Na szczęście koleżanka zdążyła wyskoczyć z pociągu :) A były to jeszcze czasy Erasmusowe gdy za pomyłkę musiałaby chyba przez miesiąc nic nie jeść :D
Litania, 16 listopada 2016, 13:32 | odpowiedz
Choć podróżuję autostopem, śpię w namiocie to moja najbardziej stresująca sytuacja była jak chciałam cywilizowanie dostać się na lotnisko. Dokładnie z Londynu na lotnisko w Luton. Miejsce zarezerwowane w busie na godzinę ze sporym zapasem no i się zaczęło bus się spóźnił, ludzie czekający ze mną rozważali dojazd pociągiem albo wzięcie na spółkę taksówkę. Potem jechał w korku. Na lotnisku na szczęście dość szybka kontrola bezpieczeństwa ale nie tak łatwo. Siedzi tam pan który wyrywkowo łapie ludzi i poddaje ich kontroli na materiały wybuchowe no i mnie złapał, kolejne cenne sekundy stracone. Potem sprint do bramki a daleko ona była, chyba pobiłam życiowy rekord. Biegnąc myślałam ile będzie kosztował mnie bilet na kolejny lot powrotny. Dopadłam do bramki jak były już tylko panie z obsługi nie dały mi od razu odpowiedzi czy mnie przepuszczą. Zadzwoniły do pilota ten na szczęście się zgodził. Innym razem miałam dość złożoną wyprawę najpierw ja leciałam na Maltę. Potem z Malty leciałam na Sycylię. Następnie z Sycylii do Rzymu. I do Rzymu miała dolecieć moja mama a potem razem miałyśmy z Rzymu wrócić do Polski. Bilety zakupione wszystko cacy. A po paru miesiącach informacja ze lot mojej mamy z Gdańska do Rzymu jest anulowany i może otrzymać zwrot pieniędzy albo wybrać inny lot do Rzymu. Oczywiście wybieramy inny lot ale najbliższe wyloty do Rzymu są z Warszawy, trzeba się będzie dodatkowo przetransportować z Gdańska do Warszawy. Na szczęście po pierwsze mamy w Warszawie znajomą, u której mama mogła przenocować co by nie jechać na lotnisko prosto z pociągu po drugie odlot z Warszawy był tego samego dnia co z Gdańska tylko o kilka godzin wcześniej.
Anna, 16 listopada 2016, 14:08 | odpowiedz
Jestem w Londynie. Wylot z Stansted o 12:30 . Godzina 9:00 jestem na dworcu Victoria. Czekam na autobus do stansted. 9:15, 30, 45 nie ma. Okazuje się, ze sa ogromne korki. Pytam człowieka kordynujacego "mam samolot o 12:30, jedzie 1,5h . Za ile mozemy sie spodziewac". Odpowiedz " masz wylot o 12:30? wybij sobie z glowy, ze dojedziesz. Kup nowy bilet". Odradzam firme terravision. Szybki bieg na liverpool station. Szybki pociag. Na lotnisku 11: 05. Fast track, szybka odprawa i bieg. SAMOLOT KOŁUJE na naszych oczach. 100 funtów dopłaty za osobę, 7h czekania na samolot, wylot do Lublina zamiast do Warszawy .
Mati, 16 listopada 2016, 14:19 | odpowiedz
Lot KRK-LHR Rzecz miała miejsce podczas lotu do Londynu. Zadowoleni z narzeczonym zajęliśmy miejsca. Wyciągnęliśmy książki, ipody. Rozpoczął się serwis posiłków. Wiadomo na krótkich lotach była to niewielka przekąska zamknięta w pudełeczku. Obsługa była kilka rzędów przed nami kiedy mnie zachciało się siku. Jako że siedzieliśmy w tylnej części samolotu do toalet mieliśmy bardzo blisko. Mówię do mojego: idę. On na to: nie zdążysz. Ja uparcie: zdążę. I poszłam. Jak wróciłam, Pani stewardessa musiała się cofnąć z wózeczkiem by mnie wpuścić na miejsce. Miał rację - nie zdążyłam. Patrzę na siedzenie i na stoliczek - nie ma przekąski. Patrzę na mojego - on ma, ja nie. Oczyma kota ze szreka próbuję wzbudzić w nim poczucie winy że nie wziął dla mnie jedzonka... Przy czym jak w końcu się usadowiłam na miejscu, poczułam coś pod nogami. Patrzę... O! jest pudełeczko! Mniejsza o to że pudełko teoretycznie znajdowało się pod fotelem pasażera siedzącego przede mną... Przeszło mi przez myśl, co za pajac odkładałby jedzenie pod fotel, stwierdziłam że to na pewno dla mnie :D Złapałam jedzenie jak diabeł duszę, wszamałam z prędkością światła i zadowolona usadowiłam się wygodnie w fotelu z książką w ręku. Po czym zauważyłam że sąsiad przede mną zawzięcie czegoś szuka wokół swojego fotelu... zamarłam. Ogarnął mnie taki chichot że twarz musiałam schować za książką by się na wstępie nie zdemaskować. On zrezygnowany, że jednak nie ma szans na odnalezienie zguby, poszedł do obsługi po kolejną paczkę przekąski. Później personel pokładowy rozdawał napoje. Mój sąsiad jak się okazało na moje nieszczęście- czarnoskóry :) nienauczony wcześniejszymi wydarzeniami by nie stawiać niczego pod swoim fotelem. Postawił tam miniaturkę Ginu i mała puszkę tonicu. Z dokładnością szwajcarskiego zegarka sprawdzał co 3 minuty czy przypadkiem buteleczki nie zniknęły. Nie zniknęły :) Nie chciałam się drugi raz narażać :) Podchodziliśmy do lądowania. Jednak mojemu sąsiadowi wcześniejsze wydarzenia wciąż nie dawały spokoju... Odwrócił się i szturchnął mnie palcem, pytając: "Do you know what hapenned to this ..." nie dokończył zdania :) Przeprosiłam go, przyznając się, że nie wiedziałam że to jego, bo ja nie dostałam swojego bla bla bla... chyba już nie chciał dalej słuchać moich usprawiedliwień bo machnął ręką i powiedział "Ok". Wylądowaliśmy. Na przesiadkę na nast. lot do Hong Kongu mieliśmy niecałą godzinę. Lotnisko jak wiadomo jest spore, wolelibyśmy mieć zapas czasu ale jak na złość pojawiły się problemy z rękawem i kilkanaście minut przetrzymali nas w samolocie. Chcąc nie chcąc zaczęliśmy się denerwować i przebierać nogami bo zegar tykał w naszych uszach coraz głośniej. Natomiast mój uroczy sąsiad gapił się we mnie takim wzrokiem jakbym była jakimś pysznym jedzeniem, a on głodował przez ostatni miesiąc... Nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz :) Dla niego wyglądało to tak że przebieraliśmy nóżkami by jak najszybciej się stamtąd ulotnić... :) Następnym razem zamiast kraść po prostu pójdę do stewardess po swój przydział :)
Violl, 16 listopada 2016, 16:52 | odpowiedz
Jak bylam w Korei to ledwo zdazylam na pociag na lotnisko, kiedy mialam wracac do domu. Wpadam do pociagu i sprawdzam czy wszystko mam bo pakowalam sie w pospiechu. Patrze do kieszeni plecaka i paszport jest, patrze do drugiej kieszeni...a tu drugi paszport!:o moja siostra jest w Korei na wymianie studenckiej i okazalo się ze zabralam i jej paszport(mieszkalysmy razem)! Szybko wysiadlam z pociagu, dopadlam najblizszy sklep spozywczy i blagalam pracownika by przekazal paszport mojej siostrze xD jak juz dojechalam na lotnisko calkiem spozniona to mnie wywolywali i nawet stewardessa mnie szukala :o na szczescie poczekali na mnie <3
Roxxxx, 16 listopada 2016, 18:56 | odpowiedz
alfarroba Portugalia samolotem. Przed wylotem rozdałam wszystkim bilety w tę i z powrotem zaznaczając, że wracamy w piątek z Faro o 7:30 wieczorem. Po dwóch tygodniach urlopowania obliczamy czas, aby dostać się na lotnisko po 17 i jeszcze zdążyć oddać auto do wypożyczalni. Podzieliliśmy się zadaniami i my dziewczyny mamy się odprawiać a chłopcy zdawać kluczyki na lotniskowym parkingu. Ku naszemu zdumieniu na rozkładzie jest wprawdzie samolot do Polski, ale nie do Katowic tylko do Warszawy i boarding właśnie się zakończył. Rzutem na taśmę udaje nam się poinformować mężów, aby nie oddawali naszego jedynego środka transportu i biegniemy błagać obsługę, żeby na przepuściła. Niestety. Okazało się, że nasz lot był, ale o 17:30 a teraz jest następny, na który też nas nie wpuszczą. Przez 2 tygodnie wakacji nikt z nas nawet nie spojrzał na bilety, a ja pomyliłam 7 z 17. Po dwóch godzinach szukania lotów na lotniskowym wifi znalezione cudem polskie rezydentki z Rainbow Tours zaproponowały nam odlot następnego dnia do Krakowa za jedyne 100 Euro za osobę, płatne na miejscu. Dodam, że przyjęły od nas kasę bez żadnego potwierdzenia czy paragonu i kazały się pojawić następnego dnia i odebrać w okienku bilety Chudsi o 4 stówki musieliśmy jeszcze dopłacić za dodatkowy nocleg i samochód ale na szczęście zmieściliśmy się z powrotem w weekendzie.
Ktoś Ci pomógł a Ty go podp...asz...
Mpp1986, 16 listopada 2016, 22:03 | odpowiedz
Praga. Z przewodnikiem w ręku odliczamy kolejne, obowiązkowe miejsca do obejrzenia. Po kilku dniach, wszystkie hity zaliczone. Zaczynamy wyszukiwać te mniejsze hiciki. :) Podobno tramwaj 22 może przewieźć nas w pobliżu wszystkich najważniejszych atrakcji. Nie mamy praktyki w jeździe komunikacją miejska, ale jakoś udaje się nam kupić bilety i domyślić się jak to działa. Zadowoleni zaczynamy przejażdżkę. Ku naszemu zdziwieniu wyjeżdżamy poza centrum. Peryferie i pętla. Cieszymy się,ze tramwaj na niej zawróci. Nic podobnego! Motorniczy zamyka pojazd i udaje się na południową przerwę! Sami, zamknięci rozpaczliwie(choć uchachani) podniesionymi rękami oklepujemy szyby. Inny motorniczy nas zauważa i informuje " naszego". Ten wraca, otwiera i wyrzuca nas na zbity pysk! Pomstując nas, krzycząc i wymachując rękami! Dobrze, ze jednak nie wszystko rozumiemy! :) Do dziś to jeden z naszych lepszych hociorów!:D
AS, 18 listopada 2016, 22:00 | odpowiedz
Podjechalem na lotnisko w Modlinie na krotką wyjazd Warszawa - Wrocław. Zdzwiony ze pierwszy raz w zyciu mam problem ze złym przeczytaniem kodów kreskowych z biletu. Piszczy i piszczy, nie chce mnie przepuścić. A przeciez to mój pewnie z 500-tny lot w zyciu. Jestem prawie zawodowcem ktory zna wszelkie niuanse procedur lotniskowych. Nie mogłem uwierzyc w to co pokazal mi Pan sprawdzający bilety. Owszem dzień się zgadza, godzina też poprawna ale okazuje się że kupłem Wrocław Modlin Wrocław a nie odwrotnie. Jeden mały klik na guziczek - odwrotnie na stronie zakupu biletow. Wstyd :(
Dowgird, 19 listopada 2016, 7:45 | odpowiedz
OhhYeah Leszek przypomniał mi śmieszną akcję z walutami. 2 lata temu lecieliśmy na Łotwę. Przed wyjazdem wymieniliśmy kasę na euro bo to było z 2-3 miesiące jak Łotwa weszła do tej strefy. Wszystko co do tej pory czytaliśmy o tym kraju miały ceny w starej walucie – łatach i nam się jakoś to zakodowało w głowach. Dolecieliśmy na miejsce i standardowa myśl – trzeba wymienić kasę, żeby mieć na autobus do miasta. Podchodzimy do kantoru, patrzymy a tam wymieniają również złotówki. Żeby nie stracić daliśmy 20 PLN i dostaliśmy 5 euro Ze wstydu nawet tego nie odkręcalismy
No cóż, ja miałem podobnie - chciałem wymienić euro na guldeny holenderskie. Było to wkrótce po wprowadzeniu tej waluty. Od samego początku wiedziałem że Holandia wchodzi do strefy euro. Cały czas o tym pamiętałem, zapomniałem dopiero wysiadając z pociągu w Utrechcie...
Leszek, 19 listopada 2016, 22:03 | odpowiedz
Też kiedyś walnąłem się z PolskimBusem, ale miałem szczęście :) Jechałem o 18 do Berlina, 17:30 wysiadłem na Wilanowskiej, po kilku minutach zorientowałem się, że to jednak powinny być Młociny (na usprawiedliwienie dodam, że początkowo do Berlina jeździło się z Wilanowskiej). Pobiegłem do taksówek: - ile na Młociny? - jakieś 50-60 złotych. - ja się pytam ile minut! - no to jest daleko, pół godziny co najmniej. - wiem, że daleko, znam miasto, potrzebuję być na autobus na 18, czyli za jakieś 22 minuty. - no nie wiem, nie wiem... - panie, jedziesz pan? - oczywiście! :D Dojechał 18:05, ale miałem to szczęście, że podróżowałem z kolegą i on już wcześniej zapytał kierowcę, czy może poczekać. Zgodził się, tym bardziej, że.... nie byłem jedyny i ostatecznie nie dotarłem ostatni :) Kierowca powiedział, że takie opóźnienie to drobiazg, bo i tak zawsze jest przed czasem. (P.S. Za taksówkę zapłaciłem 75 zł, bo pan stwierdził, że jednak źle oszacował hehe :))
qba85, 25 listopada 2016, 16:12 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »