Fly4free.pl

Odwiedziłam kraj niczym z Narnii i Wiedźmina. Jedyny w Europie, który nie potrzebuje filtrów

słowenia
Foto: Niksy / Pixabay

Szmaragdowo-turkusowe rzeki i jeziora, urokliwe miasteczka, przedziwna kuchnia wypełniona mięsem, kapustą i bułką tartą, maleńkie wybrzeże z dostępem do Adriatyku i setki kilometrów na tle alpejskich szczytów, które zapierają dech w piersi, a to wszystko zaledwie 8,5 h drogi od „domu”. Witajcie w Słowenii, najbardziej pomijanym kraju Europy!

Kawałek prostej, ślepy zakręt, kawałek prostej, mniejszy zakręt z lepszą widocznością, znów prosta, zakręt, raz w lewo, raz w prawo, ale ciągle pod górę. Tabliczki z numerami i wysokościami każdego z nich – 900 m. n.p.m., 1200, 1300… kolejni mijani rowerzyści, czasem jakiś pieszy, kampery, autokar, wyprzedzanie, gdy ten zrobi trochę miejsca, znów zakręt, tabliczki, kolejne metry, 1500 m… aż w końcu po 24 zakręcie – widzę tabliczkę 1611 m n.p.m. Tak docieram na przełęcz Viršič, z której rozpościerają się absolutnie obłędne alpejskie widoki. Otaczają mnie spektakularne, strome i nieco zamglone szczyty, chodzę po resztkach śniegu, szczerze zachwycam się tym, co mnie otacza.

Za chwilę dalej zjeżdżać będę przez kolejne kilometry i zakręty, żeby dotrzeć do niezwykłej doliny Soczy. Różnica wysokości sprawia, że czasem zatykają się uszy. W sumie zakrętów jest tutaj aż 50 (a liczą się tylko te o 180°) rozsianych na 24 km, rozdzielonych niemal na pół wspomnianą przełęczą. Niespełna 30 minut później wpatruję się w błękitno-turkusową, krystalicznie czystą górską rzekę, która okala rozrzucone tu i ówdzie skały i przecina ciemnozielony, gęsty las (Małe i Wielkie koryta Soczy – polecam). Nie dowierzam i zachwycam się, że natura potrafi stworzyć coś takiego. Takie rzeczy to tylko z filtrami na Instagramie – pomyślałam w pierwszej chwili. Ale Słowenia każdego dnia pokazała mi, że gdyby cały świat wyglądał tak jak ona, to nikt nie wymyśliłby filtrów.

przełęcz virsic słowenia
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

Maribor? Czy my jedziemy do Triss i Alzura?!

Pierwsze znaki, jakie zobaczyłam po przekroczeniu słoweńskiej granicy kierowały na Maribor. „O, jak z Wiedźmina!” – krzyknęliśmy w samochodzie. Nie sądziłam, że to będzie aż tak prorocze. Szybko miało się bowiem okazać, że i nazwy i krajobrazy naprawdę przypominają te z powieści Sapkowskiego i… Narnii! Zresztą, niektóre sceny w filmie „Opowieści z Narnii: Książę Kaspian” kręcono właśnie tutaj. Przypadek? Nie sadzę!

Wyjazd należy do tych z gatunku mocno spontanicznych, więc gdy wyruszam z Polski nie mam zaklepanego żadnego noclegu, a plan jest dopracowany jak pandemiczne działania naszego rządu. Tyle mojego, że dużo poczytałam, zapisałam najważniejsze miejsca, najważniejsze hasła, najważniejsze potrawy i wierzę, że „jakoś to będzie”. Na szczęście Słowenia zajmuje mniej więcej tyle powierzchni, co województwo dolnośląskie. Na dobrą sprawę, codziennie można dojechać na każdy skraj tego kraju (choć to oczywiście bez sensu). Planujemy więc spontanicznie, ale wychodzi fenomenalnie.

Bo choć dla Polaków Słowenia to głównie droga tranzytowa do Chorwacji i tym samym chyba najbardziej pomijany przez nas kraj w Europie, sama w sobie jest po prostu NIEZWYKŁA. W kilka godzin możesz całkowicie zmienić otoczenie, klimat i temperaturę. Poczuć miejską, choć spokojną atmosferę w Lublanie i Mariborze, dotrzeć na wybrzeże, by naładować baterie słoneczne, poczuć się trochę jak we Włoszech i powłóczyć się po urokliwym Piranie, zjeść owoce morza i wykąpać się w Adriatyku, zachwycić alpejskim kurortem Kranjska Gora i jeziorem Jasna, który – zarówno geograficznie jak i mentalnie – dosłownie styka się z Austrią.

jezioro jasna słowenia
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

A przede wszystkim odkryć Słowenię samą w sobie – bez bycia „jak któryś inny kraj”. Z jej niezwykłą doliną Soczy, Triglavskim Parkiem Narodowym, jaskinią Postojną i jaskiniami Szkocjańskimi, wąwozami Tolmin i Vintgar (no nie mówcie, że to nie brzmi jakby nie znalazła się tam jakaś fucha dla Geralta), Doliną Logarską, jeziorami Bled i Bohinj, długą listą wodospadów (Savica, Šum, Pericnik, Boka, Kozjak, Virje czy niemal 50-metrowa Parabola – to tylko kilka z nich). Choć trzeba pamiętać, że większość atrakcji jest biletowanych (wąwozy i wodospady – od 3 do 10 EUR, jaskinie po 27,50 EUR, kolejka na Vogel – 24 EUR), to nie brakuje też tych darmowych (chociażby wspomniana przełęcz Viršič, Małe i Wielkie Koryta Soczy, „plaża” pod przepięknym mostem w Kobarid, punkt widokowy na Bled, czyli Ojstrica, niektóre wodospady). O tysiącach górskich szlaków nie mówiąc.

słowenia
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

Regularnie pokonujemy setki kilometrów samochodem, ale ja jak wariatka chcę zatrzymywać się co 3 minuty, czasem co 5 albo co kwadrans. Naprawdę nie pamiętam kiedy zachwycałam się jakimś miejscem tak bardzo „w całości”, bez żadnych ale, na każdym kroku. Na szczęście nie brakuje takich jak ja, więc i zatoczki dla samochodów są gęsto rozsiane. Często, żeby zrobić zdjęcia, a czasem, żeby po prostu się pogapić. To moje ulubione słoweńskie zajęcie. Gapienie się na otaczające mnie krajobrazy. Na alpejskie, często wciąż ośnieżone szczyty. Na szmaragdowe lub turkusowe rzeki i jeziora, które zmieniają kolor w zależności od pory dnia i pogody. Na iście filmowe mosty, na konie, które spokojnie pasą się na tutejszych łąkach. Gapienie się na zmianę z wykrzykiwaniem co i rusz: „ależ tu jest pięknie!”. Nawet „zjadłabym coś” padało rzadziej, a kto chociaż od czasu do czatu czyta moje podróżnicze poczynania, ten wie, że jest to nie lada wyczyn.

Słowenia – czy to kraj dla każdego? Na pewno nie!

Czy to jest kraj dla wszystkich? Absolutnie nie. Wybrzeże, choć ma kilka urokliwych miasteczek, które warto odwiedzić – jest bardzo małe (zaledwie 46 km linii brzegowej) i nie słynie z pięknych plaż. Jeśli więc nadrzędnym celem urlopowym jest leżak i opalanie, to Słowenia w moim odczuciu odpada. Nie znajdziecie tu też zbyt wielu klasycznych zabytków rozsianych w dużych miastach. Jeśli więc potrzebujecie miejskiego klimatu – to też nie będzie do końca miejsce dla was. Ale jeśli szukacie pięknych krajobrazów, kochacie góry i po prostu naturę wszelaką, to zakochacie się – gwarantuję. Dość powiedzieć, że 70 proc. tego kraju to lasy, a wszelkie rzeki, strumienie i potoki ciągną się w sumie przez 30 tys. km!

Motocykliści pokochają tutejsze winkle, rowerzyści rozległe i świetnie przygotowane trasy rowerowe, kierowcy samochodów tutejszą sieć dróg i autostrad, które nawet w mniejszych miejscowościach są w bardzo dobrym stanie. Góroholicy nie będą wiedzieli od czego zacząć, a właściciele czworonogów zachwycą się tym, że „wszędzie można z psem” (wyjątkiem są jaskinie, ale np. w Postojnej stworzono dla nich specjalną poczekalnię). Ci spragnieni adrenaliny mogą przebierać w dyscyplinach – nawet, jeśli będą dla nich zupełną nowością. Czekają tu na was obłędne miejsca na rafting, kajaki, hydrospeed czy paddleboarding, ale też paralotnię czy skoki ze spadochronem. Możecie się tu wspinać, jeździć konno, a w sezonie zimowym także szusować na nartach. A jak nie możecie się zdecydować, to zawsze zostaje canyoning, czyli przeprawianie się przez koryto rzeki na różne sposoby – trekking, zjazdy po naturalnych ślizgawkach, wspinaczka przy wodospadach czy skoki ze skał do wody. Wszystkiego po trochę, żeby nie było za nudno. Agencje organizujące takie przygody znajdziecie niemal we wszystkich miasteczkach dookoła doliny Soczy, ale także w internecie. W cenie zawsze dostajecie sprzęt, opiekę przewodnika, a często i transport z miejsca zakwaterowania.

Foto: Torbjørn Helgesen / Pixabay
słowenia
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

Wielbiciele wina mają tutaj wspaniałe winnice, a na gastroturystów też czeka wiele niespodzianek (choć nie zawsze wizualnie zachwycających). Od joty, czyli połączenia kapuśniako-bigosu z ziemniakami i kiełbasą, štrukli, czyli coś w rodzaju ciasta pierogowego przekładanego przeróżnymi nadzieniami (na słodko lub wytrawnie do wyboru), przez wszędobylską zasmażaną bułkę tartą, skwarki i smalec, grillowane mięsa i ryby, frikę, czyli smażony na patelni ser z dodatkiem ziemniaków i cebuli, aż po desery – Gibanicę, czyli połączenie makowca z szarlotką i sernikiem (czyż to nie jest wybawienie dla niezdecydowanych?), strudel, aż po słynną kremówkę z Bledu. No dobra, to nie jest lekka kuchnia, ale po zejściu z gór wchodzi jak złoto. Nie brakuje też świetnych serów, szynek i kiełbas – pršut, czyli wspaniała szynka suszona na wietrze i słońcu zdobędzie wasze serce!

Do tego dzięki mieszance kultur, możecie tu również zjeść świetny burek, czyli ciasto filo z nadzieniem mięsnym, serowym, kapuścianym czy jabłkowym (wiem, że prawdziwy tylko z mięsem!), naprawdę dobre gnocchi (np. z gulaszem z dziczyzny), a często i świetną pizzę (liczba włoskich turystów i wpływów robi swoje)! A ile trzeba na to wydać? Obiad w restauracji to przeciętnie koszt od 7-15 EUR, burek znajdziecie bez problemu za 1,5 do 2 EUR, desery zwykle oscylują w granicach 3-5 EUR, a ceny w sklepach spożywczych są całkiem podobne do polskich. „Korytko” mięs lub zestaw ryb dla dwojga to zwykle koszt ok. 25-30 EUR.

słowenia jedzenie
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

Nie wszystko jest idealne i nie wszystko jest tanie

Ale bądźmy ze sobą szczerzy. Ta iście baśniowa kraina mlekiem i miodem płynąca, nie jest idealna i nie należy na pewno do najtańszych krajów. Parkingi niemal wszędzie są płatne i trzeba się z tym pogodzić. Przy atrakcjach turystycznych zazwyczaj jest to ok. 5 EUR za dzień, w miastach po prostu ok. 1-1,50 EUR za godzinę. Właściwie za wszystkie można płacić kartą (tylko przy Jaskini Postojnej musiała być gotówka). W zamian nie trzeba się o to miejsce parkingowe martwić. Parkingi są duże, dobrze oznaczone i łatwe w obsłudze. W Lublanie, Mariborze i przed Piranem (do tego ostatniego samochody nie mają wstępu) korzystałam z parkingów wielopiętrowych, które dodatkowo sprawiały, że samochód po powrocie nie był nagrzany (wielki plus!). Do tego wszystkie były w ścisłym centrum, a w przypadku Piranu do głównego placu dowozi darmowy shuttle bus (ok. 10 minut jazdy). Można też sobie zrobić spacer, który zajmie wam niewiele dłużej (max. 15-20 minut).

Autostrady również są płatne, wiec pamiętajcie o winietach. Dla samochodów tygodniowa winieta kosztuje 15 EUR, a miesięczna 30 EUR. Dla motocykli 7,50 EUR za tydzień lub 30 EUR za półroczną (niestety nie ma miesięcznych). Możecie je kupić stacjonarnie w Polsce, przez internet lub na wielu stacjach benzynowych i w punktach przed granicą. Za to benzyna jest zazwyczaj tańsza niż w Polsce.

lublana
Foto: Blaž Gostinčar / Pexels
słowenia
Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

No i jeszcze zasady wjazdowe. Do tej pory Słowenia była otwarta bez żadnych obostrzeń dla wszystkich przyjeżdżających z Polski. Niestety od 15 lipca warunkiem wjazdu będzie negatywny wynik testu, szczepienie lub status ozdrowieńca. Warto jednak obserwować sytuację, bo akurat w Słowenii te przepisy zmieniają się dość regularnie.

Do tego naprawdę dużo naczytałam się o Słowenii przed wyjazdem – także niepochlebnie. A to, że tłumy, że Bled przereklamowany, że hordy chińskich wycieczek psują wszystko, że kolor wody nie-jak-na-zdjęciach. Moje odczucia były kompletnie przeciwne, ale zdaje sobie sprawę, że kluczowy jest tu termin, pogoda i okoliczności. Pandemia sprawiła, że nie ma tu zbyt wielu turystów z zagranicy, pierwsze dni wakacji nie sprzyjały jeszcze wyjazdom samych Słoweńcow, a pogoda była absolutnie fenomenalna (słońce i umiarkowane upały, z przerwami na krótkie acz ulewne deszcze). W efekcie wszystkie rzeki, wąwozy, kaniony i jeziora miały DOKŁADNIE ten wymarzony kolor wody, wodospady płynęły solidnym strumieniem, rośliny były tak zielone jak to tylko możliwe, a okoliczne górskie szczyty tylko to wszystko podkreślały. A gdy po ulewie na chwilę wszystko zachodziło mgłą lub parowało, robiło się jeszcze bardziej niesamowicie. Parkingi nie były oblegane, przy żadnych atrakcjach turystycznych nie było kolejek i nawet Bled świecił pustkami! Nie rozczarowało mnie żadne miejsce, za to niemal każde zapierało dech w piersi. Czy tak samo byłoby w „normalnym” sezonie? Nie wiem. Czy i tak bym tu przyjechała? Bez wątpienia.

Na szczęście zabrakło mi czasu na zdobycie Triglavu – najwyższego szczytu Słowenii. Na szczęście, bo dzięki temu mam po co wrócić. A naprawdę chcę!

bled
Foto: Dimitry Anikin / Unsplash

Informacje praktyczne i podsumowanie:

  • najważniejsze i najpiękniejsze miejsca do odwiedzenia to moim zdaniem wąwóz Vintgar, przełęcz Viršič, wąwóz Tolmin, jezioro Bled i Bohinj, Jaskinie Szkocjańskie i Postojna, Lublana wraz z dzielnicą Metalkove, jezioro Jasna, wodospad Kozjak i cała dolina Soczy z jej wszystkimi mostami, wodospadami i atrakcjami (kolejność przypadkowa). Najpiękniejsza miejscowość? Dla mnie wygrywa Kranjska Gora.
  • warto mieć jakąś gotówkę, ale kartą zapłacicie bez problemów niemal wszędzie
  • trzeba pamiętać, że parkingi i autostrady są płatne
  • język angielski nie stanowi dla miejscowych żadnego problemu, natomiast w wielu aspektach słoweński jest podobny do polskiego, napisy czy komunikaty łatwo rozszyfrować
  • w sumie w 8 dni przejechałam 3 tysiące kilometrów (licząc z i do Krakowa + codzienne krążenie po Słowenii) i zużyłam 140 litrów paliwa
    – litr benzyny (95) kosztuje obecnie ok. 1,15 EUR, litr ropy ok. 1.20 EUR.
  • kraj i atrakcje turystyczne są świetnie oznakowane, często można więc trafić na coś przypadkiem-  przy okazji przejeżdżania przez różne miejscowości
  • Słowenia to raj dla kamperów i fanów kempingów – jest ich mnóstwo, mają pełną infrastrukturę (łazienki, prąd, kuchnia, czasem nawet basen), a na niektórych nie musicie mieć nawet namiotu, bo te czekają rozłożone już na miejscu
    – sklepy spożywcze w małych miejscowościach zamykają się najpóźniej o 20, w większych o 21. W niedzielę są zupełnie nieczynne
  • nigdzie poza apteką nie kupicie ŻADNYCH leków, więc warto zabrać podstawową apteczkę  z Polski. Apteki mają krótkie godziny otwarcia (max. 18-19), a przy zakupach przeprowadzany jest krótki wywiad oraz otrzymujemy szczegółowe zalecenia dot. stosowania wszelkich środków. W efekcie zakupy trwają dość długo.
  • ceny biletów wstępu różnią się w zależności od sezonu, najdroższe są w lipcu i sierpniu
  • możecie śmiało podróżować z psem, bo czworonogi niemal wszędzie są mile widziane (włącznie z atrakcjami turystycznymi i restauracjami)
Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
W większości się zgadzam się z autorem. Wąwóz Vintgar naprawdę jest fantastyczny, polecam wybrać się rano, będzie mniejszy tłok i do tego ciekawy efekt robi delikatnie unosząca się mgła. Są dwa wejścia na kocach wąwozu i przy jednym przynajmniej kilka lat temu był darmowy parking. Jaskinie to nic specjalnego. Całkowicie odradzam, chyba że ktoś jest fanem jaskini albo grotołazem to może mu się spodoba. Jest to wydatek kilkudziesięciu Euronów, który w mojej opinii nie jest tego warty. Jeśli postanowicie dojechać autem do wybrzeża to na pewno zobaczycie mnóstwo widoków których nie odda żadne zdjęcie. Nad wybrzeżem koniecznie owoc morza a jeśli chce spróbować wypieków takich jak np. blejska krema polecam kupić w markecie taką paloną w plastik. Niczym nie ustępuje tej z restauracji. Jest też oczywiście tańsza a strefa Euro potrafi dać po kieszeni :) Ps. mają też dobre browary
Lepszy niż Twój proboszcz, 15 lipca 2021, 19:28 | odpowiedz
A ja akurat wąwóz Vintgar polecam w okolicach południa, gdy idealnie wpada do niego światło. Ale z mgłą też musi być pięknie!  
Lepszy niż Twój proboszcz W większości się zgadzam się z autorem. Wąwóz Vintgar naprawdę jest fantastyczny, polecam wybrać się rano, będzie mniejszy tłok i do tego ciekawy efekt robi delikatnie unosząca się mgła. Są dwa wejścia na kocach wąwozu i przy jednym przynajmniej kilka lat temu był darmowy parking. Jaskinie to nic specjalnego. Całkowicie odradzam, chyba że ktoś jest fanem jaskini albo grotołazem to może mu się spodoba. Jest to wydatek kilkudziesięciu Euronów, który w mojej opinii nie jest tego warty. Jeśli postanowicie dojechać autem do wybrzeża to na pewno zobaczycie mnóstwo widoków których nie odda żadne zdjęcie. Nad wybrzeżem koniecznie owoc morza a jeśli chce spróbować wypieków takich jak np. blejska krema polecam kupić w markecie taką paloną w plastik. Niczym nie ustępuje tej z restauracji. Jest też oczywiście tańsza a strefa Euro potrafi dać po kieszeni :) Ps. mają też dobre browary
Aneta Zając, 17 sierpnia 2021, 14:33 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »