Tygrysy, samochody, dzieła sztuki. To wszystko leci… pod pokładem. Zaglądamy do cargo
Jesteśmy podróżnikami, którzy z niejednego pieca chleb jedli, niejedną linią lecieli, a wnętrza Boeingów czy Airbusów znamy na pamięć? Niekiedy zapominamy o tym, że samoloty służą nie tylko do przewozu pasażerów, ale także… rozmaitych przedmiotów i nietypowych rzeczy. I nie o nasze plecaki i walizki mi chodzi.
Jednym z powodów, dla którego wybieramy samolot jako środek komunikacji jest szybkość. Proste porównanie: lot z Polski do Portugalii to 4 godziny. Gdybyśmy identyczną trasę chcieli pokonać samochodem, zajęłoby nam to… 32 godziny ciągłej jazdy – realnie to 3 dni podróży, wliczając noclegi, odpoczynek, czas na jedzenie.
Rachunek jest prosty: oszczędność czasu… i pieniędzy, ponieważ niekiedy loty nawet na drugi koniec kontynentu mogą być tańsze niż podróż samochodem (koszty paliwa, noclegów, autostrad).
Podobnie jest z transportem lotniczym. Tutaj także szybkość jest najistotniejszym czynnikiem. Niektóre towary, takie jak kwiaty i świeża żywność są wyjątkowo nietrwałe – i w przypadku klasycznego transportu samochodowego, zamiast pełnowartościowego towaru odbiorca mógłby odebrać coś, co… cóż, powiedzmy, że nie byłoby tym, czego oczekiwał 😉
Fot. mariakraynova, shutterstock
Cargo w pasażerskim samolocie?
Zostawmy zatem transport samochodowy na ziemi – i zajrzyjmy do ładowni samolotów pasażerskich (i nie tylko). Wiele osób jest zdziwionych, słysząc że część cargo jest transportowana normalnymi samolotami pasażerskimi, razem z walizkami i innymi przedmiotami podróżnych, którzy w tym czasie spokojnie oglądają film, spożywają posiłek lub po prostu odpoczywają podczas lotu, „piętro wyżej” niż ładownia.
Bywają przypadki, że potrzeba pilnego przewiezienia cargo powodowała, iż… walizki pasażerów leciały następnym lotem, ustępując pierwszeństwa specjalnym pakunkom. Linie lotnicze nie są organizacjami charytatywnymi, tylko przedsiębiorstwami nastawionymi na generowanie zysku: jeżeli z kalkulacji wynika, że korzystniej będzie dostarczyć bagaże pasażerów opóźnione (i zarobić na błyskawicznym transporcie nietypowego towaru), to tak zrobią.
Fot. Pierre-Yves Babelon, shutterstock
Co w ładowni?
Co się przewozi drogą lotniczą? Praktycznie wszystko – oprócz wspomnianej już przewagi, wynikającej z szybkości, samolot wygrywa z innymi metodami transportu w przypadku potrzeby przewiezienia na większe odległości delikatnych i cennych rzeczy. Dzieła sztuki, kolekcje mody, eksponaty muzealne – to wszystko jest ładowane do samolotów.
Jeden z naszych czytelników pracuje na warszawskim lotnisku przy załadunku cargo.
– Nie wyobrażasz sobie, co może iść jako cargo. Żywe zwierzęta, obrazy warte miliony, resztki meteorytu – opowiada Piotr. – Niektóre ładunki są tak cenne, że ich załadunek odbywa się pod okiem pracowników ochrony, niekiedy wszystko jest „tajne łamane przez poufne” – dodaje Piotr.
Fot. Paweł Kunz / KLM Cargo
A co z ładunkami o bardzo dużych gabarytach, takimi jak jachty, samochody czy nawet… elementy samolotów? Tutaj do gry wkraczają specjalne samoloty cargo, takie jak Boeing 747-400 ERF. Ładowność tego cacka? Bagatela, 112 ton!
Limity? „Sky is the limit”, jak mawiają ludzie odpowiedzialni za transport drogą lotniczą. Niektóre przypadki są naprawdę wyjątkowe. Specjaliści z KLM Cargo opowiadają:
– 8 sztuk samochodów marki Rolls-Royce o wartości 4,5 mln EUR. Dostarczyliśmy je z Amsterdamu do Johannesburga, przed lotem ładunek musiał być sprawdzony pod kątem bezpieczeństwa.
– To znaczy?
– Z samochodów muszą być usunięte gaśnice.
– I już?
– Nie, obostrzeń było znacznie więcej. Na przykład zbiornik w każdym samochodzie nie mógł zawierać więcej niż 1/4 paliwa.
Nieźle, nieprawdaż?
Fot. KLM Cargo
Ładunek specyficzny, bo… żywy
Ale luksusowe samochody to tylko czubek góry lodowej. Wyższą szkołą jazdy jest transport mieszkańców zoo, rozmaitych zwierząt hodowlanych i domowych, egzotycznych rybek i… koni. Wbrew pozorom, to nie są jednostkowe przypadki. Oglądając zawody w ujeżdżeniu lub skoki przez przeszkody na igrzyskach olimpijskich pamiętajmy, że konie startujące w tym święcie sportu musiały się jakoś dostać na arenę igrzysk, niekiedy na drugim końcu świata.
Zastanawiacie się, jak przewieźć konia w samolocie? Większość z nich jest cenna i wymaga specjalnych warunków. Najczęściej przed wejściem na pokład samolotu każdego konia wprowadza się do specjalnie zaprojektowanej mobilnej stajni z antypoślizgową podłogą i bezpiecznym wnętrzem bez ostrych krawędzi.
Ponownie oddaję głos specjalistom:
– Podczas startu koń musi stać przodem w kierunku lotu. To płochliwe i wrażliwe zwierzęta, nie mogą podróżować same. Pomieszczenie jest tak przystosowane, aby przez całą drogę koniowi mógł towarzyszyć co najmniej jeden członek załogi oraz osoba, którą dobrze zna: jeździec, właściciel, czy weterynarz – opowiadają ludzie z KLM Cargo. – Zatrudniamy specjalnych latających stajennych oraz członków załogi dedykowanych do przewozu zwierząt.
Fot. KLM Cargo
Świat bez frachtu lotniczego?
Cóż, byłoby… ciężko. W niektórych przypadkach (transport międzykontynentalny) to jedyne rozwiązanie. W innych – najszybsze. W Europie mamy sporo hubów-baz frachtu lotniczego, z czego największe są w Paryżu, Frankfurcie i Amsterdamie.
Pamiętajmy, że samoloty to tylko część tej układanki, równie istotne są systemy do sortowania bagażu… a także „czynnik ludzki”.
Zatem, co leci z nami pod pokładem? Może przy kolejnym locie warto uważnie przyglądnąć się, co jest pakowane do ładowni naszego samolotu 😉
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?