Co można zobaczyć w Korei Północnej? Obejrzyjcie zdjęcia naszej czytelniczki
Ciężka sprawa z tą Koreą Północną. Wszelkie doniesienia medialne z reguły stają się sensacją i wzbudzają wiele skrajnych opinii. Jednak, co może wydawać się zaskakujące, kraj ten ostatnio rozwinął przemysł turystyczny – co dla ludzi spoza „koreańskiego raju” jest jednym z dwóch sposobów, aby odwiedzić to państwo.
Zostawiając na chwilę z boku dywagacje dotyczące zasadności wycieczek do Korei Północnej oraz kwestie polityczne – wielu spośród naszych czytelników i forumowiczów jest ciekawych, jak wygląda codzienność Korei Północnej podczas zorganizowanej wycieczki dla turystów z Zachodu. Takiej, którą może odbyć każdy, kto dysponuje odpowiednim budżetem na tego typu wyjazd – nie jest to tania przyjemność.
Postanowiłem namówić Joannę Marię Chrzanowską, która niedawno odbyła taką właśnie wycieczkę – do pokazania kilku zdjęć z „kraju Kimów”. Joanna zjeździła Europę autostopem, tworzyła film o kolei Transandyjskiej w Peru… a ostatnio zrealizowała swoje marzenie: odwiedziła Koreę Północną.
Wybierzmy się zatem w szybką podróż z Joanną:
Jak opowiada Joanna, wycieczka trwała w sumie 8 dni. Grupa była mała, liczyła 10 osób – w jej skład wchodzili sami Polacy, w tym Joanna i... jej ojciec. Od razu chciałem Was poinformować o jednej, istotnej kwestii: to nie jest tania przyjemność. Joanna szacuje, że cały wyjazd pochłonął około 20000 PLN, wliczając w to przelot na trasie z Warszawy do Pekinu, dzień w stolicy Chin, następnie przelot do stolicy Korei Północnej słynną linią lotniczą Air Koryo (znaną jako „najgorsza linia świata”), oraz oczywiście powrót do Polski. W tych kosztach ujęte są także noclegi, jedzenie, większość atrakcji (ale już bilety wstępu w sumie kosztowały dodatkowe 300 USD).
Jak już mówimy o narodowym przewoźniku północnokoreańskim, impresja naszej czytelniczki jest taka, że piloci to chyba stara szkoła sowieckiego pilotażu: szybko podrywali samolot i bardzo twardo lądowali ( „– może nie latali na symulatorach?” ).
Pierwszą rzeczą, którą dostrzegła Joanna podczas lądowania – oprócz zieleni – był... człowiek, który szedł z rowerem z skrajem pasu startowego :-) Rzecz nie do pomyślenia „na zachodzie”, przy obecnych środkach bezpieczeństwa, nieprawdaż?
– Od razu na lotnisku odebrałam bagaż i kupiłam razem z innymi osobami z mojej grupy... dwie butelki piwa. Chciałam zobaczyć już na samym początku, jak wyglądają kwestie cen, płatności – i się zdziwiłam. Za dwa piwa zapłaciłam 1,5 EUR. Można płacić walutą euro, a także m.in. dolarami i chińskimi yuanami – mówi Joanna
Na zdjęciu: przedmieścia stolicy Korei Północnej.
Fot. Joanna Maria Chrzanowska