więcej okazji z Fly4free.pl

Tanie linie znów zmieniają nasze wyjazdowe przyzwyczajenia. Czy czeka nas kres city breaków? Zamiast przedłużonych weekendów – mikroturystyka

Turystka w Barcelonie
Foto: halfpoint / Shutterstock

Wielbiciele szybkich weekendowych wypadów do ciepłych miejsc – w czasie, gdy w Polsce panuje zima i mróz – nie mają łatwo. Linie lotnicze skutecznie ucinają połączenia do wielu interesujących miejsc w swoich zimowych rozkładach. Czy zostaną nam tylko jednodniowe wypady w zupełnie inne rejony Europy?

Obserwując zmiany, które nastąpiły w rozkładach tanich (ale nie tylko) przewoźników, możemy dojść do wniosku, że linie lotnicze niezbyt chętnie patrzą na pomysł, aby Polacy spędzali jesienno-zimowe weekendy w cieplejszym klimacie, niż panuje w tym czasie w naszej ojczyźnie.

Dlaczego cięcia dotknęły połączenia, które mogą być – w założeniu – świetnym pomysłem na przełamanie monotonii zimowych miesięcy?

Uciec od zimy! Ale jak?

Grudzień, zimno, śnieg. Za oknem pogoda, która zachęca do zaszycia się pod kołdrą i przeczekania do wiosny, niczym niedźwiedź. Ach, wyrwać się z kraju choć na chwilę, na weekend, na kilka dni.

Gdzie? Do miejsca, gdzie jest ciepło, świeci słońce, a wyjście na zewnątrz nie musi wiązać się z nakładaniem na siebie kolejnych warstw odzieży: ciepłej kurtki, szalika i rękawiczek.

Do niedawna nie było to zbyt trudne. Rozbudowana siatka połączeń, którą oferowali z Polski niskokosztowi przewoźnicy, umożliwiała taką „ucieczkę od zimy” m.in. do Portugalii, Włoch czy Hiszpanii. Ale wszystko, co dobre, szybko się kończy.

– Nie śledzę regularnie zmian w ofercie Ryanaira czy Wizz Aira. Dlatego jestem bardzo zdziwiony, że aż tak bardzo została poszatkowana siatka na zimę. Z planów szybkiego urlopu w Portugalii w trakcie ferii zimowych zostały nici – żali się jeden z naszych forumowiczów.

Czy faktycznie ma rację?

Portugalia
Foto: tagstiles.com - S.Gruene / Shutterstock

Ostre cięcie w różowej linii

Pomysł na odwiedzenie słonecznej hiszpańskiej Malagi, lecąc jesienią i zimą z Katowic linią Wizz Air? Zapomnij! A może bezpośredni lot z Katowic do włoskiego Neapolu, na szybką kurację słońcem i pizzą w czasie, gdy u nas plucha? Ups… tego też już nie ma w zimowym rozkładzie. Obserwując skalę cięć, którą węgierski przewoźnik zafundował naszym rodakom na zimę, można się załamać.

Jak już pisaliśmy na naszych łamach, od listopada nie będzie lotów m.in. na trasach Warszawa – Porto, Warszawa – Lizbona, Katowice – Neapol, Katowice – Bari, Katowice – Malaga, Wrocław – Teneryfa, Warszawa – Agadir. Lista jest znacznie dłuższa.

Małą pociechą jest to, że niektóre z tych tras wrócą w letnim rozkładzie lotów. Przedstawiciele Wizz Air informują:

– Część z połączeń będzie obsługiwana tylko w sezonie letnim – mówi Andras Rado, menadżer ds. komunikacji korporacyjnej w Wizz Air.

No i klops. Zamiast planować weekendowy city break w Porto czy Lizbonie, pozostanie nam zmaganie się z aurą w Polsce, która – szczególnie w zimowych miesiącach – niezbyt nas rozpieszcza.

Ryanair jeńców nie bierze

Myślicie, że to tylko kwestia Wizz Air? Jego największy konkurent wybrał się z wirtualną kosą na swoje pole… i przerzedził rozkład jeszcze mocniej niż Wizz Air. Z Modlina nie polecimy zimą m.in do Pizy, na Kretę, Korfu czy do portugalskiego Faro.

Wrocław? Zapomnijcie o szybkim wypadzie (w sumie to jakimkolwiek wypadzie), wykorzystując bezpośrednie połączenie linią Ryanair do Barcelony, Aten czy chociażby czarnogórskiej Podgoricy. W zimowym rozkładzie nie uświadczycie ich.

Kraków? Tutaj również cięcia dotknęły miłośników poszukiwania ciepłych miejsc w środku naszej zimy.

Marną pociechą jest to, że Irlandczycy dodali do swojej zimowej siatki połączeń bezpośrednie loty z Warszawy-Modlina i Krakowa do miejsca, które gwarantuje nam słońce i wyśmienitą temperaturę. Mowa o – nie do końca jeszcze odkrytej przez masową turystykę – Jordanii.

Neapol
Foto: Mariia Golovianko / Shutterstock

Mniej opcji wyjazdowych

Wnioski, które płyną z tej smutnej wyliczanki są dość smutne. Linie lotnicze radykalnie tną w swoich zimowych rozkładach „ciepłe kierunki”. A to przecież w tym czasie, jesienno-zimowym, najlepiej i najchętniej jeździ się na city breaki… zostawiając „duże” wyjazdy na okres wakacji i urlopów.

Mój redakcyjny kolega, Mariusz Piotrowski, dostrzega w tym spore zagrożenie dla… przyzwyczajeń podróżnych z Polski.

– Jak widzę, że Barcelona, Porto, Lizbona, Ateny i masa innych miejsc wypada na zimę z rozkładów, a są to typowo city breakowe miejscówki – to wydaje mi się, że ktoś, kto od czasu do czasu jeździ sobie na tego typu wypady, może dojść do wniosku, że zimą z Polski zaczyna mu powoli brakować miejsc – śmieje się red. Piotrowski.

Teza ryzykowna, z którą można się zgodzić – albo się posprzeczać. Jak kontrargument można pokazać chociażby loty w sezonie zimowym do Alicante, Bari, Mediolanu, Parmy czy Faro – pisaliśmy o nich na naszych łamach. Problem w tym, że są to loty na przykład z… Berlina.

Dla mieszkańców zachodniej Polski dojazd do Berlina nie stanowi zbyt dużych przeszkód. Ale co mają zrobić osoby, które mieszkają w Małopolsce lub w okolicach Warszawy?

Zmiany, ciągłe zmiany

A może problem sięga głębiej? I należy spojrzeć nie tyle na cięcia w zimowych rozkładach, lecz generalnie na ideę podróżowania w stylu city break?

Czy brak sprzedaży biletów na zimowe połączenia do ciepłych miejsc – lub znacząca redukcja liczby połączeń w ciągu tygodnia – może wynikać z faktu, iż Polacy po prostu już nie chcą realizować wyjazdów okołoweekendowych lub kilkudniowych? Na pozór to bzdura, ale nie do końca. Jednym z powodów mogą być… ciągłe zmiany w rozkładach niskokosztowych przewoźników.

– Jestem już zmęczony niepewnością i niepoważnym traktowaniem klienta. Trochę nam utrudnili zimowe wyjazdy. Trudno cokolwiek planować, skoro kupione kilka miesięcy temu bilety z Katowic do Lizbony mogę sobie włożyć w buty, bo przewoźnik anulował trasę. I co z tego, że dostanę zwrot poniesionych kosztów? Zaplanowanego wyjazdu w tym konkretnym terminie, zahaczającym o początek kolejnego weekendu, który musiałem sobie „wychodzić” u mojego pracodawcy, już nie odkręcę – żali się Darek z naszego forum Fly4free.

Samolot Ryanair w zimie
Foto: Alexandros Michailidis / Shutterstock

A to tylko czubek góry lodowej. Sporym problemem jest „kombinowanie” tanich linii lotniczych w swoich procedurach związanych z bagażem rejestrowanym. Wszak większość szybkich okołoweekendowych wypadów opierała i opiera się na prostych założeniach: redukujemy koszty, nie bierzemy dużych walizek, tylko bezpłatny bagaż podręczny, do którego zmieścimy przedmioty niezbędne na te 2-3-4 dni wyjazdu.

…tylko jak spakować się na taki wyjazd, gdy na przykład od 1 listopada linia Wizz Air zezwala (bezpłatnie) na zabranie ze sobą na pokład bagażu podręcznego o maksymalnych wymiarach 40 x 30 x 20 cm?

I nagle idea kilkudniowego wyjazdu robi się bardziej skomplikowana, jego koszty wzrastają, a lista miejsc, gdzie możemy polecieć – jak już pisaliśmy wyżej – znacząca się zmniejsza.

Mikroturystyka receptą na zmiany u przewoźników?

Niektóre media i eksperci wieszczą, że remedium na takie działania ze strony linii lotniczych będzie… mikroturystyka.

Cathy Adams z „The Independent” wprost definiuje ów przyszły trend.

– Ponieważ linie lotnicze drastycznie ograniczają ilość bagażu, który podróżni mogą wnieść na pokład, a wiele osób chce maksymalnie wykorzystywać nawet najkrótsze przerwy – przewiduję, że hitem staną się mikrowyjazdy. To może być 28 godzin w Paryżu, jeden dzień w Nowym Jorku (aby zaoszczędzić na wygórowanych rachunkach hotelowych), albo dwudniowa przerwa na słońce. Wszystko to bez potrzeby brania nawet jednego dnia wolnego od pracy lub czegokolwiek więcej niż malutka torebka – wieszczy ekspertka.

Czy wyjazdy kilkudniowe zmienią się w wyjazdy kilkunastogodzinne, wręcz jednodniowe? Już teraz, obserwując nasze forum Fly4free, widzimy spore zainteresowanie tak zwanymi „jednodniówkami”. Ich idea jest prosta: wylatujemy wcześnie rano, wracamy późnym wieczorem. Cały wyjazd zamyka się w intensywnych kilkunastu godzinach pobytu w danym miejscu.

Odpada koszt noclegów, posiłków (część z miłośników takich wypadów zabiera do malutkiego plecaczka wiktuały na cały dzień), konieczność dłuższego planowania.

Norwegia Sandefjord
Foto: appleyayee / Shutterstock

Przykład takiego połączenia? Chociażby kilkanaście godzin w Norwegii, które można było zrealizować, wykorzystując połączenie figurujące w rozkładzie jednego z tanich przewoźników. Szczegóły?

Wylot z Krakowa do Oslo-Sandefjord Torp (startujemy o 6:45, lądujemy o 8:50)… i następnie wieczorny powrót do Krakowa, po całodniowym pobycie w Norwegii (wylot z Oslo-Sandefjord Torp o 20:40, lądowanie w Krakowie o 22:40).

Możliwości takich jednodniówek jest wiele. Spójrzcie na świeżą propozycję, którą znaleźli nasi koledzy z działu promocji: całodzienny wyjazd do Londynu z Gdańska. Cena tej przyjemności? 83 PLN.

* * *

A może te dywagacje nie mają większego sensu? Osoby odpowiedzialne w liniach lotniczych za układanie rozkładu na zimowy sezon, doskonale zdają sobie sprawę z tego, na jakich kierunkach mogą liczyć na zainteresowanie ze strony potencjalnych klientów.

I jeżeli z siatki połączeń z Polski „wypada” bezpośrednie połączenie, to powody jego skasowania z reguły mają jedną podstawę. A są nią finanse i rentowność. Bo chyba nikt nie będzie oczekiwać, że tania linia lotnicza będzie bawić się w św. Mikołaja i utrzyma na zimę połączenie, na które sprzeda kilkanaście-kilkadziesiąt biletów na lot.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
"Możliwości takich jednodniówek jest wiele."Możecie podać więcej takich możliwości? Bo padły tylko dwie, jedna z Gdańska a druga z Krakowa. Chętnie poznam więcej takich opcji, szczególnie z krk...
snd0cff, 29 października 2018, 23:49 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Za czasów polskiegobusa, jak jeszcze bilety były tanie, a rozkłady sensowne (w przeciwieństwie do flixbusa) robiłem sobie takie jednodniówki - z Warszawy można było tak pozwiedzać Kraków, Gdańsk, Wrocław, Poznań, Białystok, Łódź i jeszcze parę innych. Za czasów Ryanaira jak jeszcze latał po Polsce - Gdańsk, Wrocław, Szczecin. Teraz - w tych konfiguracjach - nawet jednodniówek nie ma, bo albo trasa zlikwidowana, albo godziny kiepskie, albo drogo (flixbus)
Liwiusz, 30 października 2018, 7:32 | odpowiedz
Ależ proszę :) Przeglądając rozkłady Ryanair i Wizz Air (nawet te zimowe), bez trudu można znaleźć możliwości spędzenia pełnego dnia – lub kilku godzin, w sam raz na spacer, szybkie zwiedzanie i zakupy m.in. z Katowic do Eindhoven (KTW-EIN), Dortmundu (KTW-DTM), Lwowa (KTW-LWO), wykonalny był nawet kilkugodzinny pobyt w Czarnogórze (KTW-TGD). Inne miasta? Okolice Charleroi (lub Bruksela) z Modlina (WMI-CRL), zestawy typu szybki Neapol (WMI-NAP-WAW), jednodniówki w Finlandii, a konkretniej w Turku (GDN-TKU). Piszesz o Krakowie - pamiętaj, że można wykorzystać możliwość katowickiego portu lotniczego: lecieć z KTW i wracać do KRK – lub odwrotnie. Opcje „kombinacji” znacząco się dzięki temu zwiększają. Przykładem była chociażby jednodniowa wizyta na Malcie, wykorzystując oba lotniska...
snd0cff "Możliwości takich jednodniówek jest wiele."Możecie podać więcej takich możliwości? Bo padły tylko dwie, jedna z Gdańska a druga z Krakowa. Chętnie poznam więcej takich opcji, szczególnie z krk...
Paweł Kunz, 30 października 2018, 7:41 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »