Europa czeka na najbardziej rozrzutnych turystów świata. Ale się przeliczyła, bo na razie zostali w domu
Przed wybuchem pandemii turyści z Państwa Środka być marzeniem praktycznie każdego kraju w Europie. W 2019 roku Chińczycy stanowili ok. 10 procent wszystkich turystów spoza Europy odwiedzających Stary Kontynent, a wyróżniali się tym, że… nie oszczędzali. Jak czytamy w depeszy Reutersa, ich średnie wydatki na miejscu wynosiły nawet do 3000 euro za osobę.
Hurghada od 2053 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Rzeszów)
Kemer od 2043 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Rzeszów)
Kemer od 2196 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Dlatego gdy pod koniec ubiegłego roku chińskie władze zniosły restrykcje dotyczące podróżowania i opuszczania kraju, wszyscy mieli nadzieję na szybki powrót chińskiego turysty. Tak się jednak nie stało, a przynajmniej nie w Europie.
– Do pełnego ożywienia jest wciąż niezwykle daleka droga – mówi Olivier Ponti z firmy analitycznej ForwardKeys.
Z jej danych wynika, że liczba połączeń z Chin do Europy w okresie od marca do sierpnia wynosi zaledwie 32 procent w stosunku do analogicznego okresu sprzed roku. A warto pamiętać, że w latach 2009-2019 liczba turystów z Chin w Europie wzrosła o 350 procent.
Z czego wynika ta niechęć do podróżowania? Powodów jest wiele. Agencja Reuters wskazuje m.in. na długie kolejki do wyrobienia nowych paszportów, bardzo drogie bilety lotnicze do Europy, które z powodu zmniejszonej oferty są średnio o 80 procent droższe niż przed pandemią, a także… zwyczajną ostrożność. Chińscy turyści w pierwszych miesiącach po otwarciu granic zdecydowanie wolą trzymać się bliżej domu i wybierają pobyty m.in. w Hongkongu, Makau czy Tajlandii.-

– Koszty mają zdecydowanie duże znaczenie. Wiele linii nie otworzyło jeszcze swoich połączeń, co sprawia, że dotarcie do Europy jest znacznie trudniejsze. Ale zdecydowanie chcielibyśmy znów zacząć podróżować poza Chiny – mówi w rozmowie z agencją Reuters Stephanie Lin z Szanghaju.
Europejskie firmy starają się jak mogą, by zachęcić do siebie chińskich turystów. Korzystają więc z chińskich komunikatorów typu WeChat, wprowadzają metody płatności rodem z Państwa Środka, prowadzą też nietypowe kampanie marketingowe.
Zastąpią ich… Amerykanie?
W depeszy Reutersa czytamy, że przynajmniej częściowo turystów z Chin zastąpią Amerykanie, którzy także wracają do masowego podróżowania po Europie po pandemicznej przerwie. Ze wstępnych danych wynika, że oferowanie na trasach transatlantyckich do takich ośrodków jak Londyn i Paryż może nawet przewyższać poziomy z 2019 roku. Tu z kolei największą przyczyną takiego zwrotu akcji jest mocniejszy dolar, który sprawia, że amerykańscy turyści mogą sobie w Europie po prostu pozwolić na więcej.