Chcesz zgarnąć 1000 zł i nocleg w dobrym hotelu? Wystarczy, że oddasz swój bilet i polecisz następnym lotem
„Szukamy pasażerów lotu SN2559 do Warszawy, którzy zechcą przebukować swoją rezerwację na jutrzejszy lot. W ramach rekompensaty oferujemy 250 euro i nocleg w hotelu. Jeśli interesuje cię ta oferta, podejdź do bramki A54 lub kasy biletowej Brussels Airlines” – SMS takiej treści dostałem w zeszłym tygodniu, na nieco ponad godzinę przed moim wieczornym lotem na Lotnisko Chopina.
Taka forma szukania „ochotników” do odpuszczenia swojego lotu to standard wśród coraz większej liczby przewoźników, którzy ani myślą rezygnować z overbookingu, czyli strategii polegającej na sprzedawaniu większej liczby biletów na dany lot niż dostępnych miejsc w samolocie. Z czego to wynika?
Sharm El Sheikh od 2356 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Bodrum od 1643 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Sharm El Sheikh od 2497 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Mówiąc w skrócie: Liniom się to po prostu… opłaca
Choć nie jest miło, gdy kupując bilet na lot konkretnego dnia okazuje się, że na pokładzie nie ma dla nas miejsca, taka praktyka jest niestety całkowicie legalna. Jak tłumaczą ją linie? Nieoficjalnie większość przewoźników tłumaczy się chęcią maksymalizacji zysku i statystyką. Okazuje się bowiem, że statystycznie patrząc wielu pasażerów – mimo ważnych biletów – nie dociera ostatecznie na lotnisko więc taka ryzykowna zagrywka i tak przewoźnikowi się opłaca. Bo nawet jeśli musi kilku osobom zapłacić odszkodowanie, to ostatecznie i tak wychodzi na plus, bo szansa, że takie zjawisko nie wystąpi, jest duża.
Kiedy powinniśmy zacząć się martwić?
Ponieważ overbooking budzi duże negatywne emocje, linie lotnicze zmieniają swoje zwyczaje dotyczące informowania pasażerów o potencjalnym braku miejsca w samolocie. Dlatego coraz częściej standardem staje się poszukiwanie ochotników z wyprzedzeniem, licząc, że ktoś skusi się na gratyfikację finansową i dodatkowe profity (o tym, jakie mogą być, napiszemy za chwilę). Ale nie zawsze tak jest. Na pewno żółta lampka powinna nam się zapalić podczas odprawy on-line przed lotem, gdy otrzymujemy na przykład kartę pokładową bez przydzielonego numeru miejsca w samolocie lub wręcz informację, że karta pokładowa nie może być wygenerowana i jesteśmy proszeni o odprawienie się na lotnisku przy stanowisku linii. Czasem może to oznaczać konieczność dodatkowej weryfikacji pasażera, ale najczęściej to nic innego niż właśnie overbooking. Nie oznacza to, że w tej sytuacji na pewno nie polecimy naszym rejsem, choć oznacza to też możliwość nerwowego oczekiwania przy bramce, czy wszyscy pasażerowie z ważnymi biletami ostatecznie stawią się na swój lot.
Overbooking. Na co możemy liczyć?
Brak możliwości wejścia na pokład oznacza, że zgodnie z unijnymi przepisami przewoźnik ma obowiązek zaopiekować się nami i zapewnić nam szereg świadczeń. Przede wszystkim linia musi zapewnić nam dostęp do posiłków i napojów, a także zapewnić nam wybór między zwrotem kosztów biletu lub zapewnienie nam alternatywnej podróży do miejsca docelowego. W tej sytuacji musimy pamiętać, że nie musi to być lot tą samą linię, ale najszybszy możliwy sposób dotarcia do celu naszej podróży. Jeśli więc przewoźnik upiera się, byśmy lecieli jego samolotem, a wiemy, że wcześniej jest dostępne inne i szybsze połączenie, możemy naciskać na niego, by zabookował nam miejsce na tym locie lub lotach, jeśli alternatywne połączenie wymaga np. przesiadki.
Ale to nie koniec, bo przewoźnik musi nam też zagwarantować nocleg w hotelu oraz transport z i na lotnisko, jeśli występuje konieczność nocowania w oczekiwaniu na kolejny lot.
No i gratyfikacja finansowa za overbooking, którą określają przepisy i która jest uzależniona od odległości, jaką musimy pokonać. Najczęściej obowiązująca stawka to 250 EUR – jest to rekompensata za loty w ramach UE o długości do 1500 kilometrów. W przypadku lotów od 1500 do 3500 km linia jest zobowiązana wypłacić 400 EUR, a powyżej 3500 km – 600 EUR.
Warto jednak pamiętać, że kwoty te mogą być inne. Po pierwsze: w przypadku linii spoza UE obowiązują odrębne przepisy. Po drugie: sami przewoźnicy mogą oferować inne stawki. Zarówno niższe jak i… wyższe, choć ten drugi przypadek nie zdarza się często.
A kiedy stawka może być niższa? Na forum Fly4free.pl jest rozbudowany wątek poświęcony doświadczeniom naszych użytkowników z overbookingiem. Czytamy tam m.in. że jeden z pasażerów lotu linii Aegean z Aten do Heraklionu otrzymał propozycję lotu następnym rejsem za 125 euro, upgrade klasy podróży, dostęp do saloniku i voucher na kolejny lot krajowy na pokładzie tego przewoźnika. Dlaczego przewoźnik nie zaproponował pełnej stawki? Bo następny lot był za 1,5 godziny więc przewoźnik uznał, że i tak znajdzie wystarczającą liczbę chętnych.
A co, jeśli tak się nie stanie? Cóż, pozostaje nam z całą stanowczością wyegzekwować od przewoźnika przysługujące nam w tej sytuacji prawa i przywileje.
Brak miejsca to nie zawsze overbooking
Choć overbooking jest dość częstą praktyką, to warto pamiętać, że nie wszyscy przewoźnicy go stosują, a czasem brak miejsca w samolocie wynika z zupełnie innych przyczyn. Najczęstszym powodem jest usterka przewidzianej do naszego lotu maszyny i podstawienie zastępczego samolotu, który dysponuje mniejszą liczbą miejsc. W polskich realiach dotyczy to nawet przewoźników z najbardziej jednorodną flotą. Dobrym przykładem jest choćby Ryanair, który dysponuje Boeingami 737-8200 (zabierającymi na pokład 197 pasażerów) i Boeingami 737-800, które dysponują 189 miejscami. W przypadku podmianki na mniejszy samolot, przy pełnym obłożeniu, pojawia się więc problem z niedoborem foteli.
Podobnie jest choćby z Wizz Airem, którego samoloty zabierają na pokład od 180 do 239 pasażerów.
Co jeszcze trzeba wiedzieć o overbookingu?
Jeśli przewoźnik nie zadba odpowiednio o pasażera w czasie oczekiwania na lot zastępczy i musisz na własny koszt wykupić nocleg, transport czy posiłki, jest niezwykle ważne, abyś zatrzymał wszelkiego rodzaju rachunki i paragony dotyczące tego typu usług.
O zwrot należy się wówczas domagać, wysyłając pisemną reklamację do linii lotniczej. Jeśli to się nie uda, warto zgłosić się po darmową pomoc lub poradę np. do Europejskiego Centrum Konsumenckiego.






Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?