Chcesz wynająć mieszkanie przez Airbnb w Hiszpanii? Przygotuj się na masę problemów
Szlak w walce z Airbnb przetarła Barcelona, która ma problem ze… zbyt dużą liczbą turystów odwiedzających to miasto. Z tego powodu burmistrz miasta, Ada Colau zabroniła już wydawanie nowych pozwoleń na hotele. Teraz chce ograniczyć nielegalne wynajmy przez Airbnb. Miesiąc temu weszły w życie nowe przepisy, w myśl których wynajmujący mieszkania muszą uzyskać specjalne licencje od ratusza. Ich otrzymanie wiąże się z dostarczeniem szeregu dokumentów – mieszkanie musi być m.in. ubezpieczone, a także ktoś musi być już w nim zameldowany.
Jakby tego było mało – w Katalonii powstała specjalna strona, na której sąsiedzi i goście wynajmowanych mieszkań mogą donosić na gospodarzy, którzy wynajmują swoje lokale nielegalnie. W ciągu pierwszych kilku tygodni na stronie zanotowano ponad 500 donosów.
Ale jak czytamy w hiszpańskim „El Pais”, to dopiero początek, bo inne miasta też wprowadzają restrykcje na Airbnb i inne serwisy internetowe pośredniczące w wynajmie mieszkań.
I tak – na Balearach (w ich skład wchodzą: Majorka, Minorka, Ibiza i Formentera) na Airbnb można udostępniać tylko duże domy, nielegalny jest zaś wynajem zwykłych mieszkań. Z kolei na Wyspach Kanaryjskich można wynajmować prywatne mieszkania, ale tylko z dala od morza i w dzielnicach oddalonych od centrum miasta.
Zupełnie inaczej podeszła do sprawy Andaluzja, gdzie wynajem mieszkań przez internet jest zupełnie legalny. Ale tylko pod warunkiem, że gospodarz, który oferuje lokum, sam w nim mieszka. W praktyce oznacza to, że legalnie nie da się tu wynająć samodzielnego mieszkania.
Pomysł na walkę z Airbnb ma też Madryt – włodarze miasta chcą wprowadzić minimalny limit 5 noclegów dla wynajmów przez internet.
W „El Pais” czytamy, że problem z Airbnb i innymi tego typu serwisami polega na tym, że w Hiszpanii nie ma żadnych ogólnokrajowych przepisów regulujących tę działalność. W 2013 r. kwestię wynajmów przez internet rząd zrzucił na barki lokalnych władz, co spowodowało prawdziwy chaos. W efekcie wielu wynajmujących mieszkania korzystało z licznych luk w prawie, a rynek wynajmu stał się jedną wielką szarą strefą.
Dziennik sugeruje jednak, że wkrótce Hiszpania wprowadzi ogólnokrajowe ograniczenia dla takich serwisów. Rząd ma już pracować nad odpowiednimi rozwiązaniami i według informacji „El Pais” nie można wykluczyć, że będą one równie dotkliwe jak w Nowym Jorku. Tam według przepisów mieszkanie przez serwisy typu Airbnb może być wynajęte minimum na 30 dni, a właściciel musi w nim mieszkać. Kto złamie przepis, musi się liczyć z karą.
Już teraz wynajmujący w Hiszpanii mają problemy, bo według gazety, zainteresował się nimi hiszpański urząd skarbowy. Urzędnicy sprawdzają, czy wynajmujący nie zatajają przed nimi swoich dochodów, a kontroli skarbowych jest znacznie więcej niż wcześniej.
Airbnb ma problemy w wielu krajach
Podobne ograniczenia jak w Hiszpanii chce na Airbnb nałożyć m.in. Japonia.
Ale lista turystycznych miejsc, które ograniczają znany serwis jest znacznie większa. O tym, gdzie wynajmując mieszkanie spotkają was trudności, możecie przeczytać poniżej.
Stolica Katalonii jest trzecim najchętniej odwiedzanym miastem w Europie, po Paryżu i Londynie. Oficjalnie to ponad 8 mln osób rocznie, jednak wliczając przejeżdżających turystów, ta liczba może być znacznie wyższa. Według lewicowej burmistrz miasta Ady Colau i wielu mieszkańców to zdecydowanie za dużo. Dlatego już od dłuższego czasu władze Barcelony starają się ograniczyć liczbę przyjezdnych. Są to zarówno relatywnie małe ograniczenia, jak zakaz wstępu dla zorganizowanych wycieczek na słynny barceloński targ La Boqueria w piątki i soboty, jak i znacznie poważniejsze restrykcje.
Barcelona przestała, więc udzielać licencji nowym podmiotom ubiegającym się o otwieranie nowych pensjonatów i hoteli. Efekt? Mniej miejsc noclegowych i wyższe ceny.
Jako pierwsze miasto w Europie, Barcelona chce też wprowadzić podatek dla turystów, którzy nie nocują w tym mieście, a wpadają tu tylko przejazdem na kilka godzin (ci nocujący już płacą w zależności od klasy hotelu nawet 2,25 EUR za noc). Nowa opłata ma być pobierana m.in. od zorganizowanych wycieczek w autokarach, na statkach wycieczkowych, ale też na autostradach.
Władze Barcelony muszą uważać, by nie przesadzić z ograniczeniami, bo turyści przynoszą jednak spore dochody – dziennie wydają w mieście prawie 18 mln EUR.
Fot. Shutterstock






