Ryanair Traing Center w Stansted to największa baza treningowa jaką dysponuję Ryanair. Szkolą się w niej kandydaci na pilotów, piloci linii, personel pokładowy oraz inżynierowie wykonujący przeglądy i dbający o stan techniczny samolotów. W dużym kompleksie zlokalizowanym na terenie lotniska znajdują się: hangar techniczny mogący jednocześnie pomieścić aż 5 używanych przez linię Boeingów 737, hale z nieużywanym już samolotem wykorzystywanym do szkoleń personelu pokładowego, inżynierów i techników oraz z dwoma symulatorami lotów i całe zaplecze techniczne bazy.
Naszymi przewodnikami byli Ray Conway – szef pilotów Ryanair, legenda linii oraz Mick Hickey – szef działu operacyjnego linii.
Hala w Stansted mogąca pomieścić 5 samolotów jest największym tego typu obiektem linii. Jednocześnie linia we wszystkich swoich centrach w Europie może serwisować aż 19 odrzutowców. Nie to są jednak typowe warsztaty jakie znamy chociażby z naprawy samochodów.
Pierwsze co rzuca się w oczy to czystość. Można nawet powiedzieć, że jest w nich „sterylnie”. Wszystko lśni, a każde narzędzie i urządzenie ma swoje miejsce! Nie ma mowy o przypadkowości.
Czy wiecie, że tylko w ubiegłym roku mechanicy Ryanaira podczas napraw i przeglądów zamontowali w samolotach części zamienna warte ponad 190 milionów dolarów? Sam jeden silnik do Boeinga 737 wart jest bagatela 10 milionów dolarów.
Nad przeglądami technicznymi i sprawnością sprzętu czuwa blisko 900 mechaników i inżynierów w 65 bazach Ryanaira.
Pod pokładem znajduje się niedostępny dla pasażerów luk bagażowy. Ekipa techniczna dokładnie sprawdza jego wnętrze oraz naprawia wszelkie usterki.
Podczas gdy mechanicy zajmują się przeglądami technicznymi kolejne ekipy dokładnie czyszczą samolot wewnątrz i na zewnątrz. Zabrudzenie lakieru na powierzchni samolotu powoduje zwiększenie zużycia paliwa i podwyższa koszty. W skali jednej operacji nie są jednak relatywnie duże, ale gdy pomnożymy je przez ok. 1600 lotów jakie linia wykonuje tylko w ciągu jednego dnia to problem starty finansowej w skali roku robi się poważny!
Mało kto wie, a linia też nie specjalnie się tym chwali, ale we flocie Ryanair jest również mały LearJet 45! Niestety nie będziemy mieć szansy polecieć na jego pokładzie i nie zobaczymy go w codziennych operacjach lotniczych. Maszyna przeznaczona jest do zadań specjalnych. Najczęściej jest wykorzystywana do transportu mechaników.
Jeżeli na lotnisku, gdzie nie ma bazy linii i zaplecza technicznego do naprawy rejsowego samolotu to ekipa mechaników z bazy w Stansted zabiera niezbędne części zamienne i na pokładzie LearJet 45 spieszy naprawić Boeinga 737. Oczywiście zdarza się również, że samolot jest wykorzystywany do celów służbowych przez kierownictwo linii. LearJet 45 najczęściej lata posługując się numerem rejsu FR1, więc jeżeli na flightradar24 wypatrzycie taki rejs będziecie już wiedzieć, kto może nim lecieć.
Z hangarów udajemy się do tzw. zaplecza treningowego dla pilotów. Znajdują się tam 2 symulatory Boeinga 737, na których szkolą się piloci, instruktorzy i egzaminatorzy. Przypominają z zewnątrz bardziej marsjańskie łaziki niż kadłub samolotu. Wewnątrz odwzorowana jest kabina Boeinga 737.
Symulatory Boeinga 737 umieszczone są na mechanicznych siłownikach. Dzięki nim i specjalnym ekranom zainstalowanym wewnątrz, obsługa symulatorów jest w stanie odtworzyć praktycznie wszystkie warunki panujące w kokpicie podczas lotu samolotem poza przeciążeniami i dekompresją kabiny.
W Ryanair pracuje obecnie ponad 3000 pilotów. Raz w roku, każdy z nich przechodzi obowiązkowe dwudniowe szkolenie na symulatorze. Jest ono zakończone egzaminem, a jego zaliczenie jest niezbędne do przedłużenia licencji i utrzymania uprawnień na wykonywanie lotów.
Jednak piloci Ryanaira w ramach treningu przechodzą także drugą w ciągu roku, nieco krótszą sesję symulatorową. Pamiętajcie, że szkolenie załóg kabinowych to nie tylko wielogodzinne ćwiczenie na symulatorze sytuacji niebezpiecznych. To także zapoznanie się z materiałami z różnych dziedzin przygotowanych przez specjalistów takich jak lekarze czy psychologowie, a dotyczących chociażby współpracy kapitana i pierwszego oficera w kokpicie.
W materiałach szkoleniowych znajdują się również opisy rożnych sytuacji zaobserwowanych podczas lotów, na podstawie których często wprowadzane są nowe zalecenia czy procedury. Cały proces szkolenia najlepiej podsumowuje zdanie jednego z instruktorów:
„Piloci całe życie uczą się jak postępować w sytuacjach nagłych, ale jednocześnie mają nadzieję, że nigdy tej wiedzy nie będą musieli wykorzystać praktycznie”
Drugie podobne centrum treningowe Ryanaira z 4 symulatorami znajduje się w East Midlands, dodatkowo linia korzysta z symulatora w Amsterdamie, a czasami szkoli załogi w innych ośrodkach zlokalizowanych na lotniskach Glasgow-Prestwick, Dublin i Hahn.
Wcielamy się w rolę pilotów. Odbywamy przygotowane specjalnie dla nas 45 minutowe szkolenie „na sucho” z obsługi samolotu. Poznajemy podstawowe parametry lotu oraz rozmieszczenie wszystkich potrzebnych urządzeń do wykonania następnego zadania. Uczymy się jak sterować samolotem w powietrzu, a jak na ziemi. Te podstawy zna każdy kandydat na pilota. Z ciekawostek możemy Wam powiedzieć, że sterami posługujemy się tylko w powietrzu, a na ziemi dwoma pedałami obsługiwanymi za pomocą nóg. Mając bardzo podstawową wiedzę teoretyczną odważamy się usiąść w symulatorze i spróbować wystartować oraz wylądować B737 w Dublinie.
Wewnątrz symulatora znajduje się kokpit, a tuż za nimi jest stanowisko dowodzenia instruktora nadzorującego szkolenie. Jego władza w symulatorze jest praktycznie nieograniczona. Za pomocą jednego przycisku jest w stanie zmienić lato w zimę, noc w dzień czy też wywołać pożar.
Siadamy w fotelu pilota, zapinamy pasy. Pierwsze wrażenie jest takie, że w kabinie jest ciasno, a aby wygodnie usiąść na fotelu trzeba go najpierw odsunąć. Rozpoczynamy kołowanie na drogę startową 28. Parametry sprawdzone i możemy zwiększać moc silników… startujemy. Udało się i jesteśmy w powietrzu. Po chwili Nicholas, nasz opiekun niczym kontroler lotów informuje o konieczności zmiany kursu w prawo i tu… niespodzianka, bo trzeba włożyć w to trochę siły. Symulator przechyla się mocno na prawą stronę, zapominamy, że jesteśmy w nim i czujemy się jak w prawdziwym samolocie. Robimy krąg w okolicy lotniska i po ok. 15 minutach podchodzimy do lądowania w Dublinie. Czy był stres? Mimo, że mieliśmy świadomość, że to tylko symulator, to stres był.
Zastanawiacie się czy sterowanie samolotem jest takie łatwe, że po godzinie teoretycznego szkolenia można już próbować? Na pewno nie! Za naszymi plecami był bardzo doświadczony instruktor, który podpowiadał nam co mamy robić w danym momencie. Godzina w symulatorze upłynęła bardzo szybko. Wydruk parametrów lotu ścieżki, podejścia i kursu w powietrzu, krótkie omówienie przez Nicholasa i Ray’a. Jak na pierwszy raz jest dobrze, jesteśmy bardzo zadowoleni i naprawdę szkoda, że nie mamy więcej czasu ponieważ w naszej wizycie został jeszcze jeden punkt programu.
Przemieszczamy się do hali dedykowanej inżynierom i personelowi pokładowemu. Naszym oczom ukazuje się niewykorzystywany już w codziennych operacjach lotniczych testowy samolot. Teraz jest używa się go podczas szkoleń techników i personelu pokładowego.
Tuż obok samolotu treningowego znajdują się przekroje różnych części samolotu, a na ścianach plany wielu instalacji m.in. układu hydraulicznego czy klimatyzacji.
Stansted obok niemieckiego Hahn, to jedno z dwóch miejsc gdzie Ryanair szkoli personel pokładowy. Wnętrze samolotu zaadaptowane jest na potrzeby ćwiczeń, wszystkich możliwych niebezpiecznych sytuacji z którymi na pokładach samolotów spotkać się mogą stewardzi. Załogi raz w roku trenują wszystkie podstawowe zasady bezpieczeństwa, ale także uczą się m.in. jak walczyć z pożarem na pokładzie, przypominają sobie zasady udzielania pierwszej pomocy, ćwiczą ewakuację samolotu przy użyciu wyjść awaryjnych i zjeżdżalni, aby w razie niebezpieczeństwa jak najszybciej pasażerowie opuścili pokład.
Mieliśmy okazję odbyć szkolenie przygotowane dla personelu pokładowego. Uczyliśmy się korzystać ze zjeżdżalni ewakuacyjnych czy otwierać wyjścia awaryjne. Naszej instruktorce Lauri zadaliśmy pytanie, które nurtowało nas od pierwszego lotu samolotem. Czy drzwi ewakuacyjne da się otworzyć podczas lotu? Nie zagłębiając się w temat kłopotów związanych z różnicą ciśnień odpowiedź była przecząca, nie da się! Otwarcie drzwi ewakuacyjnych możliwe jest tylko po wyłączeniu silników.
Na deser postanowiliśmy… wymienić koło w Boeingu 737. Jak wymienia się koło w samolocie, czy tak samo jak w samochodzie? Biorąc pod uwagę, że koło samolotu waży 182 kg wcale nie jest to takie proste. Mick i Ray mobilizowali nas do pracy stwierdzeniem, że rekord bazy to niewiele ponad… 20 sekund. Oczywiście był to blef. Nam 20 sekund zajęło odkręcenie pierwszych kilku śrub pierwszej osłony, którą trzeba zdjąć aby móc… odkręcać dalej. Ostatecznie nasz czas to niewiele ponad 5 minut. Koła wymieniane są mniej więcej co miesiąc.


























