Norwegian i inne linie lotnicze wściekłe. Ten kraj zakaże opłat za wybór miejsca w samolocie. Będzie też zakaz opłat za bagaż?
Nie da się? Oj tam, oj tam, potrzymajcie nam piwo – powiedzieli senatorowie z Brazylii i przegłosowali prawo, które zabrania liniom stosowania opłat wobec pasażerów za wybór miejsca w samolocie. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, najmocniej ucierpi Norwegian, który chce uruchomić tanie loty krajowe po Brazylii oraz bezpośrednie połączenia z Europą.
Przychody pozalotnicze są coraz większym źródłem dochodu dla linii lotniczych na całym świecie. Dzięki temu przewoźnicy mogą utrzymywać względnie niskie ceny za sam przelot, ale z drugiej strony każą nam płacić dodatkowe pieniądze za właściwy każdą dodatkową usługę jak wybór fotela w samolocie czy bagaż, coraz częściej także ten podręczny, o czym przekonuje ostatnia poważna zmiana w polityce Ryanaira.
Nie wszystkie kraje chcą jednak poddać się dyktatowi przewoźników, a jednym z wyjątków jest Brazylia.
– Pasażerowie mają prawo wybierać sobie miejsce w samolocie bez żadnych opłat w momencie, w którym kupują bilet na dany lot. Pobierając taką opłatę linie przerzucają dodatkowe koszty na pasażerów – powiedział cytowany przez agencję Bloomberg senator Jose Reguffe, autor prawa, które wprowadza zakaz pobierania przez linie lotnicze opłat za wybór miejsca w samolocie na lotach z Brazylii i do Brazylii.
Jak podaje Bloomberg, 8 sierpnia projekt ten został przegłosowany w senacie i teraz trafi do niższej izby parlamentu. Jeśli tam także zostanie przegłosowany, ustawa trafi na biurko prezydenta Brazylii do podpisu.
A to nie koniec uszczęśliwiania pasażerów, bo jedno z brazylijskich stowarzyszeń adwokackich rozpętało niedawno kampanię, aby w Brazylii zakazać także dodatkowych opłat za bagaż. Uważają oni takie opłaty za nielegalne i krzywdzące dla konsumentów i chcą, aby możliwość zabrania walizki na pokład była wliczona w cenę biletu.

Z czego to wynika?
W Europie jesteśmy przyzwyczajeni do całkowicie liberalnej polityki linii lotniczych, które mają pełną swobodę w ustalaniu stawek za przeloty i dodatkowych opłat, ale nie wszędzie jest tak samo. A jednym z najbardziej protekcjonistycznych regionów pod tym względem jest właśnie Ameryka Południowa. Sytuacja zaczęła się tu zresztą niedawno zmieniać – Argentyna kilka miesięcy temu usunęła przepis o minimalnej cenie biletu na lotach krajowych, co de facto otworzyło ją na pojawienie się tanich linii lotniczych. W efekcie ceny biletów na “krajówkach” spadły nawet czterokrotnie.
Tą samą drogą podążała Brazylia, gdzie co prawda deregulację cen biletów wprowadzono już w 2002 roku, ale prawdziwe zmiany miały miejsce dopiero w 2016 roku. Wprowadzono wówczas w życie tzw. “rezolucję 400”. Dla nas to nie jest wielka nowość, ale w Ameryce Południowej ten przepis to była prawdziwa rewolucja – uchwalono mianowicie, że linie lotnicze mogą wprowadzić do swoich ofert taryfy bez bagażu nadawanego, czyli z samym bagażem podręcznym.
Linie lotnicze były w euforii i od razu zaczęły stosować nowe przepisy, a efekty przyszły błyskawicznie – przychody pozalotnicze linii Gol w IV kwartale 2017 roku wzrosły w skali roku o 15 proc. do poziomu 89 mln USD.
Ta decyzja sprawiła, że ogromnym brazylijskim rynkiem zainteresowały się także międzynarodowe low-costy takie jak Norwegian, który ogłosił, że chciałby wykonywać w Brazylii loty krajowe. Ale nie tylko, bo Norwegian złożył już do brazylijskiego regulatora wniosek o uruchomienie w przyszłym roku trasy międzykontynentalnej z Londynu Gatwick do Sao Paulo lub Rio de Janeiro.
Byłaby to kolejna trasa Norwegiana do Ameryki Południowej, bo od kilku miesięcy przewoźnik ten lata już z Londynu do Buenos Aires. Czy nowe przepisy skomplikują plany Skandynawów?
Linie protestują
– Aby pojawić się na nowym rynku, a co za tym idzie stworzyć tu nowe miejsca pracy i rozwijać gospodarkę danego kraju – dla Norwegiana jest kluczowe, abyśmy mogli operować jako nowoczesny przewoźnik, a nie jako linia w modelu ekonomicznym pochodzącym z przeszłości – komentuje dla Bloomberga Matias Maciel, rzecznik Norwegian Air Shuttle ASA.
Krytyczni są też brazylijscy przewoźnicy.
– Od momentu wprowadzenia deregulacji cen biletów w 2002 roku średnia cena biletu spadła z 600 do 200 reali [z ok. 548 PLN do 182 PLN – przyp. mp]. Zostało już dawno udowodnienie, że deregulacja wprowadza większą konkurencyjność i jest lepsza dla rozwoju gospodarczego – mówi Frederico Perreira, prezes linii Avianca Brasil.
Z kolei Latam Airlines Group w przesłanym do mediów komunikacie narzeka, że “propozycja nowych regulacji idzie wbrew modelom usług realizowanych przez międzynarodowe linie lotnicze”.
Jak Wam się podobają plany brazylijskich polityków? Chcielibyście wrócić do starych czasów? Z jednej strony – narzekamy na wciąż rosnące dodatkowe opłaty, ale ich całkowite wyeliminowanie (i co za tym idzie, nieuchronne podwyżki cen biletów), to chyba już spora przesada?